Cuda Świętego Spirydona

Żywot Cuda2


Od dawna uważa się, że każdy święty szczególnie mocny jest w jakiejś określonej dziedzinie. Na przykład, Uzdrowiciel Pantelejmon pomaga w chorobach, święci bezsrebrnicy Kosma i Damian – w uczeniu się, a święty Spirydon z Trymifuntu chętnie odpowiada na modlitwy tych, którzy mają trudności finansowe.

Cud świętego Spirydona

Znamienity optyński starec hieromnich Amwrosij, za życia posiadający dar przenikliwości i po śmierci kanonizowany przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną, w jednym ze swoich listów do dzieci duchowych wspomina o trudno wytłumaczalnym dla ateistów cudzie, którego świadkiem był wielki rosyjski pisarz Mikołaj Gogol. Ten, jak i wielu innych rosyjskich literatów i myślicieli (Dostojewski, bracia Kiriejewscy, Konstantin Leontjew, Siergiej Niłus, Lew Tołstoj i inni), często odwiedzali pustelnię Optyńską – monaster będący jednym z głównych duchowych centrów Rosji, gdzie pisarz miał swego ojca duchowego.

Będąc kolejny raz w Optynie, Mikołaj Gogol opowiedział swemu ojcu duchowemu i wszystkim braciom mnichom o cudzie, który wydarzył się na jego oczach w czasie podróży zagranicznej.

Wydarzył się on podczas jego pielgrzymki do świętych relikwii wybrańcy Bożego świętego Spirydona z Trymifuntu – tego samego świętego, który przyjaźnił się ze sławnym swiatitielem Mikołajem, Cudotwórcą Mirlicyjskim, zawsze wyjątkowo gorąco czczonym na Rusi pod imieniem Nikołaj Uhodnik, i razem z nim (jak i z innymi gorliwymi zwolennikami Prawosławia) obronił w swoim czasie czystość nauki w walce z wstrząsającą wtedy Cerkwią, herezją kapłana Ariusza na Pierwszym Soborze Powszechnym w 325 r. W odróżnieniu od relikwii Mikołaja Uhodnika, spoczywających teraz we włoskim mieście Bari i wydzielających błogosławione miro, relikwie świętego Spirydona z Trymifuntu posiadają całkowicie unikalne właściwości: mało tego, że pozostają niezniszczalne w przeciągu całych stuleci, one w dodatku jeszcze nadal zachowują również miękkość, właściwą zwykłemu żywemu ludzkiemu ciału.

Tego dnia, kiedy Gogol przyjechał pokłonić się świętemu, wierni, jak to przyjęto każdego roku 12 (25 wg nowego stylu) grudnia, bardzo uroczyście obnosili święte relikwie wokół miasta. Przy tym wszyscy obecni zwykle z pobożnością i drżeniem przykładali się do nich (dotykali czołem, ustami, całowali). Jednak tym razem wśród nich znajdował się niejaki angielski podróżnik, oczywiście, wychowany na sceptycyzmie i racjonalizmie kultury protestanckiej. On pozwolił sobie zauważyć, że, prawdopodobnie, w plecach świętego uczynione są nacięcia i ciało jest starannie zabalsamowane. Trochę później on podszedł bliżej relikwii. Jakież było jego graniczące z przerażeniem zdziwienie, kiedy relikwie świętego na oczach wszystkich… powoli uniosły się z relikwiarza i obróciły się swoimi plecami właśnie do tego „ideologicznego” spadkobiercy apostoła Tomasza, przezwanego „niewierzącym”: masz, powiadają, przyjacielu, poszukaj „swoich” nacięć! Jaki był dalszy los tego dostojnego Brytyjczyka, niestety, niewiadomo. Gogola zaś ten cud wstrząsnął do samych głębin duszy.

***

Czwarty wiek można słusznie uważane za złoty wiek chrześcijaństwa. W 325 r. odbył się pierwszy sobór Powszechny, na którym przyjęto „Symbol wiary”, krótko przedstawiający podstawowe dogmaty prawosławnych zasad wiary. Ten wiek podarował nam mnóstwo świętych i wybitnych teologów, wśród których – Mikołaj Cudotwórca, założyciel monastycyzmu Antoni Wielki, święty Atanazy Wielki. Duchowni w tych czasach dalecy byli od pokus władzy i pieniędzy – przecież nie minęły jeszcze dwa wieki, jak wyznawców wiary Chrystusowej zabijano za ich przekonania. Młoda, ale już w pełni świadoma siebie jako realną siłę, sposobną szerzyć światło i dobro, Chrześcijańska Cerkiew i jej duchowieństwo byli wzorem zasad moralnych dla ludzi.

Ten krótki wstęp wcale nie jest przypadkowy. Przecież żeby zrozumieć człowieka, tym bardziej świętego, musimy przeniknąć duchem jego czasy.

Tak więc, 343 rok po Narodzeniu Chrystusa. Wyspa Cypr, jedna z pereł państw Bizantyjskiego, rozkoszowała się w promieniach sławy i potęgi największego z władców – imperatora Konstantyna. W tym samym czasie w niewielkim, ale rozkwitającym cypryjskim mieście Trymifuncie został wybrany na biskupa duchowny o imieniu Spirydon.

Pomimo, że od jego śmierci minęło ponad piętnaście wieków, wiadomo o nim dość dużo. Spirydon pochodził z bardzo zamożnej rodziny, należał do niego bogaty dom i rozległe ziemie. Był on dość aktywnym człowiekiem, aktywnie uczestniczył w społecznym życiu rodzinnego miasta, szanowali go wszyscy mieszkańcy. Pomimo faktu, że zajmował wysoką pozycję, po radę mógł przyjść do niego każdy człowiek. Spirydon gotów był wysłuchać każdego, czy to niebogatego rzemieślnika czy poważnego właściciela ziemskiego.

Nierzadko zwracano się do niego w poszukiwaniu materialnego wsparcia, i Spirydon z gotowością pożyczał niemałe sumy, nie żądając ani pisemnych zobowiązań, ani tym bardziej procentów. On tylko mówił: „Oddasz, kiedy będziesz mógł”. Główną jego radością i odpoczynkiem od ziemskich trudów była żona, imienia której historia, niestety, nie zachowała. Spirydon bardzo ją kochał, i z latami ta miłość stawała się coraz mocniejsza. W tym czasie przebywanie w małżeństwie nie stanowiło jeszcze przeszkód do zajmowania wysokiej pozycji w hierarchii cerkiewnej: instytucja monastycyzmu została ustanowiona w chrześcijaństwie później.

Pewnego razu wydarzyło się nieszczęście. Żona Spirydona zachorowała i po kilku dniach zmarła. Jak zauważają w zachowanych do naszych dni wspomnieniach jego współcześni, ta tragedia raz na zawsze zmieniła życie tego człowieka. Spirydon nie narzekał na Boga. Nie pytał, za cóż mu, który niczym nie rozgniewał Boga, posłana taka kara. Przyjął swoje wdowieństwo z pokorą i spokojem, ujrzawszy w nim znak – znak, którym Pan wzywał go do zmiany swego życia.

Na jakiś czas Spirydon stał się zamkniętym w sobie i mało kontaktował się z przyjaciółmi. Rzadko wychodził z domu bez skrajnej konieczności, ale na służbie (w pracy) był jak przedtem miłosiernym i dobrym dla wszystkich, i ludzie dalej przychodzili do niego po pomoc i radę.

Nie minęło nawet roku od śmierci jego żony, jak Spirydon, biskup Trymifuntu i jeden z najbogatszych i szanownych ludzi miasta, podjął decyzję, która zadziwiła nawet tych, którzy bardzo blisko go znali. Najpierw darował długi wszystkim, którzy zaciągnęli u niego pożyczki, a następnie zaczął rozdawać swoje pieniądze. Przy czym starał się, żeby jego oszczędności trafiły do ludzi najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących. Następnie Spirydon sprzedał swój dom, cały majątek i ziemie, a otrzymane pieniądze znów rozdzielił między najbiedniejszych mieszkańców Cypru.

Z całego majątku Spirydon zostawił sobie tylko odzież, która była na nim, i laskę podróżną. Ale kiedy opuszczał rodzinne miasto, jego przyjaciele widzieli, że ten wspaniały człowiek jest prawdziwie szczęśliwy. Szczęśliwy tak, jak w te dni, kiedy jego ukochana żona była jeszcze żywa. W tym momencie kończy się historia czcigodnego biskupa miasta Trymifuntu, uczestnika Pierwszego Soboru Powszechnego, i zaczyna się historia świętego Spirydona.

Święty pastuch

Gdy tylko zaczął tułaczkę po wyspie, Spirydon odkrył w sobie dar leczenia. W pewnej miejscowości, jako osobę duchowną, poproszono go, aby pomodlił się za umierającego z powodu febry. Kiedy Spirydon odmówił nad łożem chorego modlitwę, umierający natychmiast wyzdrowiał. W każdej miejscowości, dokąd on zachodził, znajdowali się chorzy albo kalecy. Po modlitwie Spirydona ślepi zaczynali widzieć, chromi porzucali szczudła, a będący na łożu śmierci wracali do życia.

Bardo szybko sława o cudotwórcy obleciała całą wyspę i rozprzestrzeniła się nawet poza jej granice. Świadkami cudów były setki ludzi, i one dokumentalnie poświadczone są w ówczesnych latopisach wyspy.

Ale Spirydon unikał sławy i rozgłosu, mówiąc, jak i wielu świętych przed nim i później, że cuda czyni Bóg, a on jest jedynie przewodnikiem (szerzycielem) Jego woli. Na potwierdzenie tych słów on pokazywał kolejny cud uzdrowienia. I rzeczywiście, wszystko, co czynił święty – to po prostu odmawiał modlitwę nad cierpiącym i prosił Pana o pomoc.

Unikając ciągłej uwagi, Spirydon wynajął się za pastucha w jednej z głuchych wioseczek. Ale i tu cierpiący nie dawali mu spokoju, a Spirydon nie mógł odmówić nikomu.

Pewnego razu przyszła do niego kobieta i przyniosła trupa swojej córki, która utonęła kilka dni temu. Trup już posiniał i, nawet wiedząc o mocy i cudach Spirydona, nikt nie wierzył w to, że dziewczynkę można wskrzesić. Widząc niepohamowane nieszczęście matki, Spirydon przywrócił dziecko do życia. W ciągu kilku chwil sinizna zniknęła z ciała, dziewczynka otworzyła oczy i zaczęła mówić.

Matka, która mimo wszystko nie do końca wierzyła w cud, a poszła prosić o pomoc Spirydona z rozpaczy, nie wytrzymawszy, zmarła z wrażenia. Wtedy Spirydon natychmiast wskrzesił również ją. Wszystko to wydarzyło się przy licznych świadkach i utrwalone zostało w kronikach wyspy Cypr. Cerkiew, szczegółowo zbadawszy okoliczności sprawy, oficjalnie uznała zdarzenie za cud.

Trzeba powiedzieć, że zdolność wskrzeszania z martwych darowana była bardzo wielu świętym. Po raz pierwszy dokonał tego Jezus Chrystus, wskrzesiwszy swego przyjaciela Łazarza. Potem wskrzeszenia zdarzały się nie często, a już podwójne wskrzeszenie w historii chrześcijaństwa w ogóle jest wielką rzadkością.

Jednak cerkiew czci Spirydona nie tylko jako cudotwórcę, ale też jako człowieka, który zasłynął niezwykłą mądrością. Pewnego razu, jeszcze przed życiem tułacza, przyszedł do niego chłop i, narzekając na nieurodzaj, poprosił o trochę ziarna na zasiew. Spirydon zaproponował mu, aby poszedł do stodoły i wziął niezbędną ilość. „Czyż ty nie pójdziesz ze mną i nie zobaczysz, ile ja u ciebie biorę, żeby potem wiedzieć, ile domagać się ode mnie zwrotu? – zapytał chłop. „Ja po prostu wiem, że ty weźmiesz tyle, ile ci trzeba, a oddasz tyle, ile będziesz mógł” – spokojnie odpowiedział Spirydon. Proszący był bardzo zdziwiony odpowiedzią świętego, ale kiedy zaszedł do stodoły, to po prostu fizycznie nie mógł wziąć więcej, niż rzeczywiście trzeba było – dodatkowe ziarna wysypywały się mu z rąk.

Dokonawszy mnóstwa cudów, święty Spirydon zmarł 12 grudnia w wieku 78 lat. Ten dzień – według nowego stylu 25 grudnia – jest właśnie podstawowym świętem dla tych, którzy chcą uczcić pamięć prepodobnego Spirydona, biskupa Trymifuntu.

Susza na Cyprze i skąpy kupiec

Wkrótce po wyborze Spirydona na biskupa, na wyspie Cypr miała miejsce straszna susza. U chłopów na polach przepadały zasiewy, i srogi głód dla wielu groził śmiercią. Święty Spirydon, widząc nieszczęście, które spadło na ludzi, i po ojcowsku żałując ginących z głodu, zwrócił się z gorącą modlitwą do Boga – i natychmiast niebo ze wszystkich stron pokryło się chmurami i lunął na ziemię obfity deszcz, nieustający kilka dni; święty pomodlił się znów, i ulewa natychmiast ustała. Ziemia obficie napojona była wilgocią i wydała obfity plon: pola wydały bogaty plon, pokryły się owocami sady i winnice i, po głodzie, we wszystkim była wielka obfitość, według modlitw świętego Bożego Spirydona.

Jednak podczas suszy nie wszyscy Cypryjczycy przejawiali współczucie wobec cierpień rodaków. Wielu kupców w pogoni za wielkim zyskiem nie przestrzegało postanowienia Bożego: „podziel się z głodnym chlebem twoim” (Iz. 58:7). Aby szybko wzbogacić się na wysokich cenach handlarze przytrzymywali ziarno i bezwstydnie bogacili się na biedzie ludzi. Oni nie chcieli sprzedawać zboża po starej cenie, która w tym czasie była w mieście, a zsypywali je do magazynów, żeby doczekać się nasilenia głodu i wtedy, sprzedawszy drożej otrzymać większy zysk.

Do jednego z takich, odnoszących wielkie sukcesy w handlu, pochodzących z Trymifuntu przyszedł chłop z przedmieścia. Susza zostawiła go bez urodzaju, i rolnik razem z żoną i dziećmi mocno cierpieli z głodu. Biedak całkiem nie miał pieniędzy, i wieśniak próbował pożyczyć ziarna za procenty – on płakał i nawet leżał u nóg zachłannego bogacza, ale łzy i błagania zrujnowanego człowieka nie wzruszyły skamieniałego serca kupca.

- Idź, przynieś pieniądze, i będziesz miał wszystko, co tylko kupisz.

Biedak, wyczerpany z głodu, poszedł do świętego Spirydona i z płaczem opowiedział mu o swojej biedzie i bezduszności bogatego.

- Nie płacz – powiedział mu święty – idź do domu, bowiem Duch Święty mówi mi, że jutro dom twój będzie pełen chleba, a bogaty będzie błagać ciebie i oddawać tobie zboże za darmo.

Biedak westchnął i poszedł do domu. Ledwie nastała noc, jak według nakazu Bożego spadł obfity deszcz, który podmył spichrze niemiłosiernego srebrolubca i woda uniosła wszystkie jego zboże. Handlarz zbożem ze wszystkimi swoimi domownikami biegał po całym mieście i błagał wszystkich o pomoc i aby nie pozwolić mu z bogacza stać się biedakiem, a tymczasem biedni ludzie, widząc ziarno rozniesione potokami po drogach, zaczęli zbierać je. Nabrał sobie z nadmiarem ziarna i ten biedak, który wczoraj prosił go u bogacza. Widząc nad sobą wyraźną karę Bożą, bogacz zaczął błagać biednego, aby za darmo brał tyle jego ziarna, ile tylko zapragnie.

Tak Bóg ukarał bogatego za brak miłosierdzia i według proroctwa świętego uratował biedaka od nędzy i głodu.

Jak żmija po modlitwie świętego zamieniała się w złoto

Święty miał zwyczaj z zebranego urodzaju jedną część rozdawać biednym, a drugą pożyczać potrzebującym. Sam nigdy osobiście nic nie dawał, a po prostu pokazywał wejście do magazynu, gdzie każdy mógł wziąć, ile trzeba, i potem zwrócić w ten sam sposób bez sprawdzania i odnotowywania.

Miłosierny święty zawsze pomagał biednym, a bogatych, dla ich własnego zbawienia karał za chciwość, bowiem korzeniem wszelkiego zła jest umiłowanie bogactwa (1 Tym. 6:10).

Pouczenia świętego cudotwórcy nie przeszły bez śladu dla jego owczarni. Ludzie kajali się i w przyszłości starali się być lepszymi, ale skąpy kupiec nie poprawił się i nie stał się lepszy. Zły demon mocno trzymał serce tego nienasyconego dorobkiewicza w swoich pazurach. Właściciel spichrza, chociaż i ucierpiał od żywiołu, jednak nie zbankrutował, ponieważ miał jeszcze kilka magazynów napełnionych zbożem i plonami. Wkrótce po powodzi inny chłop przyszedł do niego z prośbą o pożyczenie ziarna na zasiew i wyżywienie rodziny. On obiecał obowiązkowo zwrócić po żniwach dług z nawiązką.

Niestety, dla ludzi niebojących się Sądu Bożego, straszniejszym jest utrata pieniędzy, niż skazanie człowieka na niechybną śmierć. Dlatego chciwy handlarz zażądał od wieśniaka niemałego zastawu. Biedny rolnik nie miał co dać zachłannemu bogaczowi.

- Bez pieniędzy – powiedział on – nie dostaniesz ode mnie ani jednego ziarenka.

Wtedy biedny chłopina zapłakał i skierował się do swiatitiela Spirydona, któremu to opowiedział o swoim nieszczęściu. Swiatitiel pocieszył go i odpuścił do domu, a rano sam przyszedł do niego i przyniósł cały stos złota (skąd wziął to złoto, o tym będzie później). Oddał to złoto dla chłopa i powiedział:

- Zanieś, bracie, to złoto temu handlarzowi zbożem i oddaj je w zastaw, a handlarz niech pożyczy tobie tyle zboża, ile trzeba tobie teraz do przeżycia; kiedy zaś nastanie urodzaj i będziesz miał nadmiar ziarna, odkupisz ten zastaw i przyniesiesz go znów do mnie.

Biedny rolnik wziął z rąk Spirydona złoto i pośpiesznie poszedł do bogatego. Chciwy bogacz ucieszył się ze złota i natychmiast odstąpił biednemu zboża, ile było mu trzeba.

Potem głód minął, był ładny urodzaj, i, po żniwach, rolnik ten poszedł do bogacza, aby oddać z procentem bogaczowi wzięte zboże i, zabrać od niego z powrotem zastaw. Ale bogacz nie chciał rozstawać się ze złotem i zamierzając zatrzymać cudzy majątek, odrzekł:

- Nie wiem, o czym ty mówisz: ja nic u ciebie nie brałem i pieniędzy tobie nie pożyczałem.

Chłop próbował przypomnieć kupcowi, jak ten w czasie głodu pożyczył mu do żniw pszenicy pod zastaw złota, ale bezwstydny lichwiarz nie chciał go słuchać.

- Odejdź ode mnie: ja nie wiem, o czym ty mówisz – powtarzał łobuz.

Chłop zmuszony był opuścić podwórko bogacza. On skierowała się do Spirydona i opowiedział mu o niegodziwym postępku zdradzieckiego pożyczkodawcy.

- Nie martw się dziecko – pocieszył swego przyjaciela swiatitiel. – Idź do domu i czekaj. Wkrótce chciwy kupiec sam będzie ciebie poszukiwać. Ty tylko nie wydaj tych pieniędzy.

Tymczasem handlarz zbożem przebywał w świetnym nastroju. Z haniebnej chciwości wiarołomny oszust zawładnął złotem, i teraz zapragnął nacieszyć się im. Bogacz otworzył kufer, gdzie przechowywał cudze skarby, i, o zgrozo, zamiast złota żywa żmija. Obrzydliwy stwór rzucił się na kupca, i on ledwie zdążył się uratować, zatrzasnąwszy pokrywę kufra. Przestraszony łobuz trząsł się ze strachu i myślał, w jaki sposób teraz uwolnić się od zastawu. Następnego dnia bogacz posłał do chłopa-rolnika swego sługę, żeby wezwać go do siebie i oddać złoto. Chłop ucieszył się z powodu niespodziewanego zaproszenia i niezwłocznie wybrał się w drogę. Zobaczywszy wczorajszego gościa, podstępny bogacz uprzejmie go powitał i przyjaźnie do niego się zwrócił:

- Wiesz, kochany, ja zapomniałem o twoim zastawie. Rozlicz się ze mną i możesz zabrać swoją rzecz.

Po tym jak dłużnik zwrócił pieniądze, chytry gospodarz wyjął klucz, dał go rolnikowi i czule powiedział:

- Otwórz kufer, tam leży twój skarb. Bierz go i idź sobie w pokoju.

Chłop otworzył kufer i wyjął z niego zastaw. Bogacz zobaczył, że w rękach biedaka połyskuje złoto.

- Zaklinam cię na Boga, powiedz mi, czyj to skarb? – wykrzyknął zdumiony kupiec i usłyszał w odpowiedzi:

- Kiedy ty zażądałeś ode mnie zastawu za ziarno, poszedłem do naszego archijereja i poprosiłem swiatitiela o pomoc mojej głodującej rodzinie. Wtedy on pożyczył mi złoto.

Zabrawszy od bogacza z powrotem zastaw, wieśniak odniósł go z wdzięcznością do świętego Spirydona. Święty wziął złoto i skierował się do swego sadu, zabierając ze sobą i rolnika.

- Pójdź – powiedział – ze mą, bracie, i razem oddajmy to Temu, Kto tak szczodrze nam pożyczył.

Wszedłszy do sadu, on położył złoto przy płocie, wzniósł oczy ku niebu i zawołał:

- Panie mój, Jezusie Chrystusie, Swoją wolą wszystko stwarzający i przemieniający! Ty, kiedyś Mojżeszową laskę na oczach cara Egipskiego zamieniłeś w węża, rozkaż i temu złotu, w które wcześniej zamieniłeś zwierzę, znów przyjąć pierwotną swoją postać: wtedy i ten człowiek dowie się, jak Ty o nas się troszczysz i na faktach nauczy się tego, co powiedziane jest w Piśmie Świętym „Bóg czyni wszystko, co chce” (Ps.134 (135):6)!

Kiedy on tak się modlił, kawałek złota nagle poruszył się i zamienił się w żmiję, która zaczęła się wić i pełzać. W taki sposób, najpierw żmija, według modlitwy świętego, zamieniła się w złoto, a także w cudowny sposób ze złota znów stała się żmiją. Widząc ten cud, rolnik zadrżał ze strachu, padł na ziemię nazywał siebie niegodnym okazanej mu cudownego dobrodziejstwa. Następnie żmija odpełzła do swojej nory, a rolnik, pełen wdzięczności, wrócił do swego domu i zadziwiał się wielkością cuda, uczynionego przez Boga według modlitw świętego.

Gościnność swiatitiela Spirydona

Święty Symeon Metafrastes, opisujący jego życie, upodabniał świętego Spirydona do patriarchy Abrahama w cnocie gościnności. Dom Spirydona Trymifunckiego nie zamykał się dla wędrowców. Z jego spiżarni każdy biedak mógł pożyczyć każdą ilość pokarmu. Zwracał biedak dług kiedy mógł. Nikt nie stał obok i nie kontrolował ilości wziętego i zwracanego.

O każdej porze roku, dnia i nocy Spirydon ze szczerą gościnnością przyjmował zmęczonych podróżą gości – i dobrych i złych. Władyka pokornie usługiwał podróżnikom i starał się ze wszystkich sił nikogo z nich nie pominąć.

Pewnego razu w czasie Wielkiego Postu do Spirydona przyszedł podróżny. Widząc, że gość jest bardzo zmęczony, święty Spirydon powiedział córce:

- Obmyj nogi temu człowiekowi, i zaproponuj mu posiłek.

Ale w domu archijereja nie było nawet chleba i jęczmiennych placków, bowiem swiatitiel „przyjmował pokarm tylko w ustalonym dniu, a pozostałe pozostawał bez jedzenia”. Córka nie mogła znaleźć nic z postnych zapasów. Wtedy swiatitiel, poprosiwszy u Boga o wybaczenie, polecił córce ugotować świńskiego mięsa, zasolonego w ich domu.

Jednak gość nie od razu zgodził się spróbować mięsa. On bał się naruszyć post i nazywał siebie chrześcijaninem. Wtedy Spirydon przekonał go słowami apostoła Pawła:

- Tym bardziej nie możesz odmawiać jedzenia. Przecież w Piśmie Świętym jest powiedziane: „wszystko jest czyste dla czystych” (Tyt. 1:15).

Post jest bardzo pożyteczny dla chrześcijanina, bowiem pomaga uśmierzyć duszę i zwyciężyć namiętności, jednak nie jest on celem sam w sobie, ponieważ wstrzemięźliwość w jedzeniu w naszej woli, a miłość do ludzi – konieczny wymóg przykazań. Zgodnie z Pismem Świętym jeśli kochamy się nawzajem, to Bóg w nas przebywa, i Jego doskonała miłość jest w nas (1 Jana 4:12) Bóg jest miłością, i przebywający w miłości przebywa w Bogu, i Bóg w nim (1 Jana 4:16).

O obaleniu pogańskich bożków.

Całe życie swiatitiela poraża godną podziwu prostotą i mocą czynienia cudów, darowaną mu od Boga. Według słowa swiatitiela budzili się zmarli, uspokajały się żywioły rozpadały się bożkowie.

Pewnego razu błogosławiony Patriarcha Aleksandryjski wezwał wszystkich lokalnych arcypasterzy aby razem pójść wokół bałwochwalni (świątyń pogańskich) które przepełniały stolicę Egiptu, z modlitwą o obalenie idoli (bałwanów). Biskupi obeszli pogańskie świątynie i gorąco modlili się do Władyki Chrystusa, pokładając nadzieje na dawne proroctwo: „I zadrżą przed obliczem Jego bożki Egipskie” (Iz. 19:1). Po modlitwach wiernych sług, natychmiast zatrzęsła się ziemia, obalając (burząc) mnóstwo bałwochwalni, przepełniających Aleksandrię (w historycznych dokumentna odnotowano silne trzęsienie ziemi w Aleksandrii w 320 roku). Wszystkie miejskie posągi runęły z piedestałów, i tylko jeden z nich, najbardziej czczony, wytrzymał trzęsienie ziemi i pozostał na poprzednim miejscu. Ojcowie soboru prosili Pana o obalenie i tej niemiłej Bogu figury; jednak, ku rozczarowaniu gorliwych chrześcijan, posąg nie upadł. Milczące bożyszcze ocalało nie dlatego, że Bóg nie usłyszał soborowej modlitwy arcypasterzy, a według mądrości Niebiańskiego Cara, pragnącego wysławić nieznane jeszcze przez wielu imię świętego Spirydona.

Patriarsze Aleksandryjskiemu zjawił się we śnie Anioł i powiedział, że bożek ten pozostał dlatego, żeby być obalonym tylko według modlitwy biskupa z Trymifuntu. Od razu, po zniknięciu Anioła, został wysłany list do prepodobnego Spirydona. W nim Patriarcha informował o nocnym widzeniu i prosił nie odmawiać odwiedzenia Egiptu.

Otrzymawszy zaproszenie Patriarchy, Spirydon niezwłocznie wsiadł na okręt i przybył do Aleksandrii. W tym momencie, kiedy okręt przybił do brzegu i swiatitiel stąpił na ziemię, bożek w Aleksandrii runął z piedestału i ze wszystkimi stołami ofiarnymi zamienił się w proch.

Udział swiatitiela Spirydona w I Soborze Powszechnym

Bóg zechciał uczynić biskupa Trymifuntu znanym w całym chrześcijańskim świecie, wysławić go wśród wielu hierarchów Cerkwi i nawet przed samym imperatorem.

W tym czasie herezja niejakiego kapłana Ariusza zachwiała światem. On odważył się nauczać, że Chrystus nie jest Bogiem, że nie jest On równy Ojcu i był czas, kiedy Syna Bożego nie było.

Ariusz przekonywał, że Pan nasz Jezus Chrystus nie jest wieczny, bowiem ma początek Swego bytu. Jest On stworzeniem Ojca, zrodzonym przez Niego ze względu na stworzenie świata. Według Ariusza, Syn rangą jest niższy od Ojca, posiada inną naturę i jest Bogiem tylko z imienia, a nie prawdziwym Bogiem, ponieważ Boska sława udzielana Mu jest od Ojca poprzez łaskę.

Herezja Ariusza, zrodziwszy burzę nienawiści i niezgody, zaczęła mocno wystawiać na próbę stado Chrystusowe, które jeszcze nie zdążyło dojść do siebie (okrzepnąć) po najcięższych prześladowaniach. W każdym mieście biskupi wszczynali walkę z biskupami, ludzie powstawali przeciwko ludziom, i wszyscy ścierali się z sobą nawzajem. Ci, którzy nosili Chrystusa w sercu, zadrżeli, usłyszawszy takie słowa. Ale ci, którzy jeszcze nie zwyciężyli swojej grzeszności i którzy zbytnio ufali swemu rozumowi i logice, podchwycili bluźnierstwo Ariusza. Takich było wielu. Ozdobieni zewnętrzną wiedzą, zarozumiali i gadatliwi, ci filozofowie namiętnie udowadniali swoje poglądy… I Spirydon postanowił stanąć w obronie Prawdy.

Żeby raz i na zawsze rozwiać wszystkie spory, imperator Konstantyn w 325 roku postanowił zwołać ze wszystkich krańców wielkiego imperium biskupów na I Sobór Powszechny do Nicei. Po raz pierwszy w jednym miejscu zebrali się słudzy Boży z prawosławnych Cerkwi Europy, Afryki i Azji. Do Nicei przyjechali biskupi nawet perscy i scytyjscy. Wśród 318 arcypasterzy, jak również towarzyszących im prezbitrów, diakonów i uczonych mężów na Soborze można było dostrzec słynnych teologów: Aleksandra z Aleksandrii, Eustachego z Antiochii, diakona Afanasija, który później został głową Cerkwi Aleksandryjskiej. Przybyli też do Nicei wielcy cudotwórcy: Mikołaj Mirlicyjski i Spirydon Trymifuncki.

Na soborze wierni wyznawcy Chrystusa poddali wnikliwej i wszechstronnej analizie nauczanie Ariusza i zastanawiali się, jak należy obalać jego obrzydliwą wobec Boga herezję. Aby nie pozostało więcej miejsca dla różnicy poglądów i sporów, imperator Konstantyn kazał zaprosić na Sobór znanych filozofów. Ale wkrótce jeden z nich przyłączył się do Ariusza sprawnie sprzeciwiał się oskarżycielom heretyków. Posiadając wyjątkowy dar krasomówstwa i szczególnej, wydawałoby się, niezwyciężonej siły przekonywania, przewodził on wśród uczonych mężów. Ten mówca, jak węgorz, wykręcał się przy pomocy podstępów i oszustw, i nie było ani jednego pytania, na które filozof nie znalazłby sprytnej odpowiedzi w obronie herezji. Stopniowo jego wykwintna mowa przyciągnęła niemałą część obecnych na Soborze słuchaczy, pragnących dowiedzieć się, kto zostanie zwycięzcą. Tak nastąpiło zderzenie prawdy i kunsztownego języka, jednak zwyciężyła nie pusta piękna mowa, a święta nauka Cerkwi, bowiem wyznanie Boga nie w przekonywujących słowach człowieczej mądrości, a w objawieniu ducha i siły (Kor. 2:4).

Spirydon zobaczył, że filozof chełpi się swoją wiedzą i kieruje ją przeciw prawosławnej wierze. Prepodobny sługa Chrystusa poprosił ojców Soboru aby pozwolili mu stanąć do walki z aroganckim heretykiem.

Ojcowie Soboru wiedzieli, że ten biskup w pastuszej czapce jest święty, ale nie biegły w słowie. Powstrzymywali go, obawiając się porażki w dysputach. Ale Spirydon pokazał przeciwko arianom namacalny dowód Jedności Świętej Trójcy. On wziął do ręki cegłę i, pomodliwszy się, ścisnął ją w rękach. W rękach świętego starca zapłonął ogień, pociekła woda i została mokra glina. Cegła, mocą Bożą, rozłożyła się na swoje części składowe. „Patrz, filozofie – powiedział z odwagą Spirydon do obrońcy ariaństwa – cegła jest jedna, ale w niej – trzy: glina, ogień i woda. Tak i Bóg jest jeden, ale trzy Osoby w Nim: Ojciec, Słowo i Duch”. Przeciwko takim argumentom powinna była umilknąć ziemska mądrość.

Prosta mowa swiatitiela Spirydona pokazała wszystkim słabość człowieczej mądrości wobec Bożej Wszechmądrości: „Słuchaj, filozofie, co będę mówić tobie: my wierzymy, że Wszechmocny Bóg z niczego stworzył Swoim Słowem i Duchem niebo, ziemię, człowieka i cały widzialny i niewidzialny świat. Słowem tym jest Syn Boży, Który zstąpił ze względu na nasze grzechy na ziemię, zrodził się od Dziewicy, żył z ludźmi, przecierpiał, umarł dla naszego zbawienia i następnie zmartwychwstał, odkupiwszy Swoimi mękami pierworodny grzech, wskrzesił wraz z Sobą rodzaj człowieczy. My wierzymy, że jest On Współistotny i godny jednakowej czci z Ojcem, i wierzymy w to bez jakichkolwiek przewrotnych wymysłów, bowiem tajemnicy tej pojąć ludzkim rozumem nie można”.

W wyniku rozmowy przeciwnik chrześcijaństwa stał się jego gorliwym obrońcą i przyjął święty Chrzest. Po rozmowie ze świętym Spirydonem, zwróciwszy się do swoich przyjaciół, filozof powiedział: „Słuchajcie! Dopóki walka ze mną prowadzona była przy pomocy dowodów, wystawiałem przeciwko jednym dowodom inne i swoją biegłością w dyskusji odbijałem wszystko, co mi przedstawiano. Ale kiedy, zamiast dowodów rozumu, z ust tego starca zaczęła wychodzić jakaś szczególna moc, dowody stały się bezsilne przeciwko niej, ponieważ człowiek nie może sprzeciwiać się Bogu. Jeśli ktokolwiek z was może myśleć tak samo, jak ja, ten niech uwierzy w Chrystusa i wraz ze mną niech podąży za tym starcem, ustami którego mówił Sam Bóg”.

Wskrzeszenie własnej córki

W Trymifuncie sławnego pasterza oczekiwała smutna wiadomość. Kiedy obrońca Prawosławia przebywał w Nicei, w kwiecie wieku zmarła jego córka Irina. Głęboka wiara w życie pozagrobowe, oczywiście, łagodziła władyce smutek rozstania z bliską osobą, ale czyż ojciec może lekko przeżyć śmierć ukochanego dziecka? Pobożna córka była bardzo bliska Spirydonowi. Ona gorliwie opiekowała się wielkim starcem, we wszystkim pomagała mu i, naśladując nauczyciela cnót o anielskim usposobieniu wyróżniała się wyjątkową pobożnością. Sprawiedliwa Irina stała się godna Carstwa Niebieskiego: ona przeżyła swoje niedługie życie w czystym dziewictwie i bez zamążpójścia, uczyniwszy się niewiastą Chrystusa – dar, godny niebiańskich pałaców.

Tymczasem przyszła do świętego pewna znamienita kobieta i, z płaczem, opowiedziała, że oddała jego córce Irinie jakąś złotą ozdobę na przechowanie, a ponieważ ta wkrótce umarła, to oddane przepadło bez wieści. Swiatitiel był na Soborze w Nicei i dlatego nic o tym nie wiedział. Władyka dokładnie przeszukał cały dom, ale nie znalazł cudzego skarbu. Szczerze pragnąc pomóc właścicielce skarbu, Spirydon wybrał się wraz z oblewającym się łzami gościem i kilkoma osobami towarzyszącymi na cmentarz. Wszedł do grobowca, gdzie była trumna jego córki i z niezachwianą wiarą i twardą ufnością w Boga zwrócił się do niej jak do żywej:

- Córko moja Irino! Gdzie są ozdoby, powierzone tobie na przechowanie?

Według woli Bożej Irina jakby zbudziła się z głębokiego snu i powiedziała, w którym miejscu schowany jest skarb.

Strach Boży i zdziwienie ogarnęło wszystkich, obecnych przy tak niezwykłym zdarzeniu. Kiedy głos Iriny umilkł, ojciec czule powiedział:

- Teraz, dziecko moje, spoczywaj, póki nie wskrzesi ciebie Chrystus po Drugim przyjściu.

Chwalebny hierarcha wrócił do domu, od razu znalazł ozdoby i zwrócił właścicielce jej złoto, a ona wraz z innymi świadkami cudu z radością i triumfem wychwalała Boga i świętego ojca naszego Spirydona.

Uzdrowienie imperatora Konstancjusza

Po śmierci imperatora Konstantyna jego syn, Konstancjusz, odziedziczył wschodnią część państwa. Wieloletnia wojna z Persami zmusiła młodego monarchę stale przebywać w Antiochii – stolicy podwładnej mu Syrii. W tym mieście on ciężko zachorował, i nikt z najznamienitszych gwiazd medycyny nie mógł go wyleczyć.

Nie otrzymawszy pomocy od ludzi, car zwrócił się do Miłosiernego Pana, jedynego lekarza, mogącego wybawić od wszelkich niemocy cielesnych i duchowych. Nocą w sennym widzeniu zjawił się imperatorowi Anioł, pokazał dwóch świętych arcypasterzy wśród mnóstwa biskupów i powiedział, że tylko oni posiadają dar uzdrowienia Konstancjusza z choroby, sprawiającej mu nieznośne cierpienia. Ale Anioł nie odkrył autokracie ani imion biskupów, ani tego, gdzie należy ich szukać.

Imperator rozkazał rozesłać pisma do wszystkich swoich miast z poleceniem hierarchom Cerkwi zjawić się w jego rezydencji. Z wielu eparchii do Antiochii zaczęli przybywać biskupi. Ale nikt z władyków nie był podobny do tych uzdrowicieli, których w sennym widzeniu pokazał mu Anioł.

W końcu carski rozkaz dotarł i do wyspy Cypr do miasta Trymifuntu, gdzie biskupem był święty Spirydon. W tym samym czasie Anioł poinformował Spirydona o sennym widzeniu monarchy i o odzieniu w które powinien się oblec. Święty Spirydon natychmiast wybrał się do Imperatora, wziąwszy z sobą swego ucznia Tryfiliusza, wraz z którym ukazał się Carowi w widzeniu i który w tym czasie, jak było powiedziane, nie był jeszcze biskupem.

Przybywszy do Antiochii, oni poszli do pałacu Cara. Spirydon odziany był w ubogie odzienie i w rękach miał kij z drzewa palmy daktylowej, na głowie – mitrę, a na piersi przewieszone gliniane naczynko, jak to było w zwyczaju mieszkańców Jerozolimy, którzy nosili zwykle w tym naczynku olejek od świętego Krzyża.

Ubogi strój władyki wywołał gniew u jednego z pałacowych nadwornych. On postanowił, że gość kpi z carskiej władzy i swoim nieodpowiednim wyglądem chce ubliżyć Jego Wysokości. Nadęty dostojnik nie wiedział, kto przed nim, i uderzył biskupa w twarz. A błogosławiony Spirydon, zgodnie z przykazaniem Chrystusa, podstawił wielmoży drugi policzek (Mat. 11:8). Dworzanin był porażony łagodnością Spirydona i widział przed sobą już nie bezczelnego obcego, jak mu się wydało na początku, a człowieka Bożego, posiadającego prawdziwą mądrość. On zawstydził się i, starając się naprawić pochopny postępek, z gorącym pokajaniem zaczął prosić łaskawego gościa o przebaczenie za naniesioną zniewagę. Dobry władyka czule pouczył aroganckiego obraziciela i skierował się do imperatora.

Jak tylko święty wszedł do Cara, ten natychmiast go poznał, ponieważ w takiej właśnie postaci on ukazał się Carowi w widzeniu. Konstancjusz wstał, podszedł do świętego i pokłonił się mu, ze łzami prosząc go o modlitwy do Boga i błagając o wyleczenie swojej choroby. Ledwie tylko święty dotknął głowy Cara, ten natychmiast wyzdrowiał i bardzo się radował ze swego wyzdrowienia, otrzymanego według modlitw świętego.

Na znak wdzięczności za uratowanie od męczącej i bardzo niebezpiecznej choroby, car rozkazał przynieść świętemu mnóstwo złotych monet. Spirydon zdecydowanie odmówił całego majątku, bowiem siłą działającego w nim Świętego Ducha pozbył się namiętności i podeptał demona chciwości.

Ponieważ władca nadal uparcie prosił Spirydona, pokorny arcypasterz postanowił nie odmawiać monarsze w jego prośbie, ale jednocześnie dać uprzejmemu gospodarzowi pałacu i carskim dostojnikom wyraźny przykład bezinteresownej służby ludziom. Władyka przyjął szczodry dar od Konstancjusza, pożegnał się z imperatorem i wyszedł z sali tronowej. Opuszczając pałac, Spirydon rozdał wszystkie pieniądze napotkanym po drodze sługom i żołnierzom imperatora. Dzięki arcypasterzowi z Trymifuntu wielu carskich sług uwolniło się od niewoli chciwości.

Łatwość, z jaką swiatitiel rozstał się z całą fortuną, wywarła silne wrażenie na imperatora. Monarcha zamyślił się i wyrzekł:

- Nie ma nic dziwnego w tym, że taki człowiek może czynić wielkie cuda.

Natchniony zbawiennym pouczeniem nauczyciela bogobojności a zwłaszcza przykładem bezinteresowności beznamiętnego Spirydona, Konstancjysz rozkazał szczodrze obdzielić biedne wdowy, sieroty i biedaków prowiantem i odzieżą. Imperator rozkazał wypuścić na wolność chrześcijan, którzy trafili do niewoli. Zabronił pobierać podatki z duchowieństwa, aby prezbitrzy i duchowni cerkiewni mogli bez przeszkód służyć Bogu.

Wskrzeszenie dziecka i jego matki

Pewnego razu przyszła do niego kobieta z martwym dzieckiem na rękach, prosząc świętego o pomoc. Pomodliwszy się, on przywrócił dziecko do życia. Matka wstrząśnięta radością, upadła nieżywa. Ale modlitwa wybrańcy Bożego zwróciła życie również matce.

Święty zabronił matce i wszystkim tam obecnym opowiadać komukolwiek o cudzie; ale diakon Artemidot, po śmierci świętego, nie chciał przemilczeć o potędze i sile Bożej, objawionej przez wielkiego świętego Bożego Spirydona, opowiedział wiernym o wszystkim co się wydarzyło.

Uratowanie przyjaciela skazanego na śmierć

Zawistnicy oczernili jednego z przyjaciół swiatitiela, i ten został zamknięty do więzienia i skazany na karę śmierci. Święty pośpieszył z pomocą, ale drogę przegrodziła mu szeroka rzeka. Przypomniawszy sobie jak przeszedł wezbrany Jordan Jezus Nawin (Jozue), swiatitiel z twardą wiarą we wszechmoc Bożą wzniósł modlitwę, rzeka rozstąpiła się. Wraz z przypadkowymi świadkami cudu, swiatitiel Spirydon przeszedł po suchej ziemi na drugi brzeg. Sędzia uprzedzony o zaistniałym cudzie, z honorami powitał świętego Spirydona i uwolnił jego niewinnego przyjaciela.

Śpiew Aniołów podczas nabożeństwa odprawianego przez Spirydona

Znany jest przypadek, kiedy wraz ze świętym Spirydonem niewidzialnie służyli aniołowie.

Pewnego razu wszedł on do pustej cerkwi, polecił zapalić łampady i świece i zaczął Nabożeństwo. Obwieściwszy „Mir wsiem” (Pokój wszystkim), on i diakon usłyszeli w odpowiedzi z góry rozbrzmiewające wielkie mnóstwo głosów, wołających: „I duchowi twojemu” (I duchowi twemu). Chór ten był wspaniały i bardziej słodkobrzmiący od wszelkiego śpiewu człowieczego. Na każdej litanii niewidzialny chór śpiewał „Hospodi, pomiłuj” (Panie zmiłuj się). Zaciekawieni donoszącym się z cerkwi śpiewem, pośpieszyli do niej znajdujący się w pobliżu ludzie. W miarę tego, jak oni zbliżali się do cerkwi, cudowny śpiew coraz bardziej i bardziej napełniał ich słuch i cieszył ich serca. Ale, kiedy weszli oni do cerkwi, to nie ujrzeli nikogo, oprócz biskupa z nielicznymi sługami cerkwi, i nie słyszeli już więcej niebiańskiego śpiewu, z powodu czego byli bardzo zdumieni.

Napomnienie (pouczenie) złodziei

Znane jest także opowiadanie Sokratesa Scholastyka o tym, jak złodzieje postanowili wykraść owce świętego Spirydona: głęboką nocą wkradli się oni do owczarni, ale natychmiast zostali związani przez niewidoczną siłę. Kiedy nastąpił ranek, święty przyszedł do stada i, zobaczywszy związanych rozbójników, pomodliwszy się, rozwiązał ich i długo przekonywał aby porzucili drogę bezprawia, a środki do życia zdobywali uczciwą pracą. Potem podarowawszy im po owcy i wypuszczając ich, czule powiedział: „Niech nie na próżno będzie wasze czuwanie”.

W sprawiedliwości i świętości przeżył święty Spirydon ziemskie życie. Pan odkrył mu zbliżającą się jego śmierć. Ostatnie słowa świętego były o miłości do Boga i bliźnich.

Święty Spirydon odszedł do Pana około 348 roku podczas modlitwy. Pogrzebano go w cerkwi świętych apostołów w Trymifuncie.

W historii Cerkwi swiatitiel Spirydon czczony jest wraz ze swiatitielem Mikołajem, arcybiskupem Mirlicyjskim.

Relikwie swiatitiela Spirydona z Trymifuntu

Relikwie świętego Spirydona spoczywały w mieście Trymifunt na wyspie Cyprze do połowy VII wieku. Później, z powodu inwazji na Cypr wojsk arabskich, zostały przewiezione do Konstantynopola, a po jego upadku – w 1453 roku – znalazły się najpierw w Serbii, a następnie – w 1456 roku – na wyspie Korfu.

Teraz święte relikwie Spirydona spoczywają w mieście Kierkira (główne miasto wyspy Korfu) w cerkwi pod jego wezwaniem.

Cerkiew Spirydona Trymifunckiego znajduje się w centrum miasta przy ulicy Agios Spirydos. Jej dzwonnica jest najwyższym obiektem w Kierkirze i widoczna jest z każdego punktu miasta. W ciągu całego dnia świątynia nie jest zamykana, wpuszczając liczne grupy turystów i pielgrzymów. Niezwykłego piękna freski na ścianach, pozłocone figury aniołów i świętych, wpółukryte w łagodnym półmroku, nie wypuszczały przychodzących tu. Niektórzy wierni zatrzymywali się tu, siedząc na wystawionych ławkach z ciemnego rzeźbionego cyprysu albo na rozkładanych fotelach wypolerowanych przez czas, modląc się w duchu, i być może, starając się przeżyć to, co zachowała w sobie ta starodawna cerkiew, przechowująca tak czczoną w prawosławnym świecie świętość.

Prawa ręka przez jakiś czas znajdowała się w Rzymie, ale w 1984 roku prawica została zwrócona na Korfu i obecnie przechowywana jest w srebrnym relikwiarzu wraz z pozostałymi relikwiami.

Relikwie świętego Spirydona z Trymifuntu posiadają całkiem unikalne właściwości: jego ciało ma temperaturę 36,6 stopni, rosną mu włosy i paznokcie, a odzież zużywa się.

Na Korfu bardzo popularne jest podanie o tym, że Spirydon Trymifuncki bardzo dużo chodzi po morzu, czyniąc dobre uczynki, a buty jego cały czas się zdeptują. Dlatego raz do roku są zmieniane, a poprzednia para staje się relikwią dla wiernych. Czasem relikwiarza, w którym przebywają relikwie nie można otworzyć. W takie dni ludzie mówią, że święty Spirydon wyszedł pospacerować po okolicy…

Cztery razy do roku, oprócz dnia śmierci świętego (25 grudnia), mianowicie: na Wierbnoje woskriesienije (Palmową Niedzielę), Wielką Sobotę, w dniu święta zwycięstwa nad Turkami, obchodzonego 11 sierpnia, i w pierwszą niedzielę listopada – pamięć o cudownym ocaleniu od dżumy – wierni zbierają się z całej wyspy, aby przejść z Wielką Świętością w procesji. Na przedzie uroczystej procesji idzie duchowieństwo, niosąc na swoich ramionach relikwiarz z relikwiami Spirydona Trymifunckiego. Przy tym grecy trzymają grobowiec pionowo, uważając, że sam archijerej (arcypasterz) prowadzi procesję. Mnóstwo ludzi, cierpiących na różne choroby, zbiera się na tej procesji, aby otrzymać realną pomoc i możliwość uzdrowienia od cudotwórczych relikwii.

W moskiewskiej cerkwi Woskriesienija Słowuszczeho na Uspienskim Wrażkie (Moskwa, zaułek Brusow, d. 15/2) znajdują się dwie czczone ikony swiatitiela Spirydona z cząstką jego świętych relikwii (we wtorki o 18.00 czytany jest tu Akafist do swiatitiela Spirydona z Trymifuntu). Cudotwórcza ikona Swiatitiela Spirydona Trymifunckiego znajduje się przed prawym klirosem*. Swiatitiel Spirydon przedstawiony jest na bogato ozdobionej rizą (koszulką) ikonie, w centrum której znajduje się otwierana szkatułka ze znajdującymi się w niej cząstkami świętych relikwii Swiatitiela.

W Pokrowskim chramie Daniłowego monasteru w Moskwie przechowywany jest bucik z relikwii swiatitiela Spirydona, podarowany dla monasteru w 2007 roku przez metropolitę Kierkiry, Paksi i pobliskich wysp Nektariusza.

*kliros – miejsce po prawej i lewej stronie ambony (przed carskimi wrotami) przeznaczone dla chóru i psalmisty (prawy i lewy kliros)

 

Święte relikwie, które są przewodnikami (szerzycielami) łaski, – to cud Boży. Modląc się przed relikwiami i cudotwórczymi ikonami, otrzymujemy od Boga proszone.

„Ludzie niewierzący i nawet niektórzy chrześcijanie nie rozumieją, dlaczego Cerkiew Prawosławna kłania się świętym relikwiom i ikonom. Nam mówią: „Cóż może wyjść z deski, na której naniesiony jest obraz, albo od szczątków zmarłego człowieka? Łaska – od Boga, jak więc może ona wychodzić z fizycznych przedmiotów?” Niektórzy nawet oskarżają nas o bałwochwalstwo za to, że my czcimy święte obrazy i szczątki świętych Bożych.

Odpowiedź na te oskarżenia jest bardzo prosta: Bóg – Źródło życia i Przyczyna wszelkiego stworzenia. Po to, aby działały prawa fizyczne, w przestrzeni poruszały się planety, funkcjonowały żywe organizmy, niezbędna jest energia, i tę Boską energię nazywamy właśnie łaską Świętego Ducha. Łaska przenika sobą całe (wszelkie) stworzenie: żywe i nieżywe, i człowieczą świadomość, i martwe kamienie. W tym sensie cały świat jest obdarzony łaską przez Boga. Na każdym przedmiocie przebywa Boska energia, dlatego, że bez tego daru one po prostu nie istniałyby.

Ale kiedy my, patrząc na świętą ikonę, z wiarą modlimy się do tego, kto jest na niej przedstawiony, kiedy wkładamy siłę naszej wiary w tę modlitwę, tym bardziej, kiedy modli się nie jeden człowiek, a tysiące i tysiące ludzi w ciągu długich lat, Bóg objawia wielki znak Swojej łaski. Według naszych modlitw Pan daje znak Swojej obecności poprzez świętą ikonę, a relikwie są też znakiem szczególnej łaski, spoczywającej na sprawiedliwym, czyje szczątki my czcimy. „Kości wasze zakwitną” (Iz. 66. 14) powiedziane jest w Piśmie Świętym o sprawiedliwych.

Ale kłaniając się świętym relikwiom i cudotwórczym ikonom, nie powinniśmy myśleć, że poprzez swoje działanie automatycznie zdobywamy zbawienie. Powinniśmy rozumieć, że Bóg zbawia nas Swoją łaską.

Powinniśmy z bojaźnią Bożą czcić święte relikwie, przykładać się do nich, całować święte ikony, modlić się przed nimi, ale rozumieć, że Bóg nie zbawia nas automatycznie, lecz tylko w odpowiedzi na naszą wiarę i na nasze trudy życiowe.”

(Z kazania patriarchy Cyryla podczas pielgrzymki do relikwii św. Spirydona do Grecji).


wyszperane w Internecie, tłumaczenie Eliasz Marczuk

Żywot Cuda2