Na podstawie http://www.wco.ru Tłumaczenie Eliasz Marczuk
- Kielejnica (posługująca przełożonej klasztoru – przyp. E.M.) M.I. Sjergiejewa (z miasta. Jełabugi Wiatskiej guberni) w swoim liście, z 5 października 1912 r., na ręce proboszcza cerkwi na Smoleńskim cmentarzu, pisze między innymi: "W naszej miejscowości pamięć służebnicy Bożej Ksienii jest czczona przez ludzi szczególne, ponieważ bardzo wiele osób, cierpiących na różnego rodzaju choroby, po modlitewnym zwróceniu się o pomoc do służebnicy Bożej Ksienii, otrzymywało nadzwyczajne uzdrowienie. Tak, na moich oczach jedna kobieta z osiedla Stare Sarali, porażona paraliżem i pięć miesięcy nie mogąca wstać na nogi, skoro tylko pisemnie zwróciła się z prośbą o odsłużenie panichidy po służebnicy Bożej Ksienii i modlitwę na jej grobie o swoje uzdrowienie, natychmiast, jeszcze zanim otrzymała odpowiedź, że jej prośba została spełniona, poczuła ulgę w swojej chorobie, wstała na nogi i obecnie czuje się zdrowo".
- Pani A. Smiełowa (Permskiej guberni) 11 stycznia 1913 roku, między innymi, pisze: "A nie tak dawno wszyscy moi bliscy mieli tak dużo biedy i różnego rodzaju chorób, że nie wiedzieliśmy, co robić. Wtedy, zupełnie przypadkowo, dowiedzieliśmy się o wielokrotnych wypadkach cudownego okazania modlitewnej pomocy przez służebnicę Bożą Ksieniję i natychmiast zdecydowaliśmy się zwrócić się do niej z modlitwą. Zebraliśmy, według sił i możliwości, kopiejeczki i wysłaliśmy je do kaplicy służebnicy Bożej Ksienii z gorliwą prośbą o odsłużenie po Błogosławionej panichidy oraz o modlitwy o złagodzenie naszej biedy. I za te-to kopiejeczki otrzymaliśmy od Pana Boga, według orędownictwa za nas służebnicy Bożej Ksienii, tak wiele łask, że piórem nie można wszystkiego wyrazić. Nie będę tu mówić o innych. Powiem o sobie. Ja, grzesznica, nie umiałam modlić się i nie modliłam się, chociaż cierpiałam z powodu strasznego bólu głowy, a na duszy u mnie zawsze był ciężki, nieznośny smutek. Posyłając razem z innymi list do kaplicy służebnicy Bożej Ksienii, nawet nie myślałam o tym, że otrzymam jakąkolwiek ulgę albo uzdrowienie od swoich chorób i dlatego nie przywiązywałam do naszej prośby jakiegokolwiek znaczenia. Ale zadziwiająca sprawa, wkrótce po wysłaniu listu zaczęłam zauważać, że bóle głowy u mnie stają się słabsze, smutek mięknie i staję się zupełnie innym, niezgryźliwym, jak wcześniej, a pogodnym człowiekiem. Teraz jestem zupełnie zdrowa. Ani bólu głowowy, ani smutku - nie ma i we wspomnieniach. Ze wstydem i duchowym bólem przyznaję się do swego dawnego ociemniałego i głupiego niewiarstwa, głęboko ubolewam nad tym i gorliwie błagam Pana Boga o wybaczenie mego dawnego strasznego grzechu. Teraz nie tylko głęboko wierzę, ale jestem twardo przekonana i stanowczo wiem, że moje i duchowe, i fizyczne, uzdrowienie dokonało się tylko według serdecznej modlitwy za mnie innych wierzących ludzi a zwłaszcza po wstawiennictwu świętej Bożej Błogosławionej Ksienii. Boże, wybacz mi grzesznej!"
- Pani Wiera Karpowa (Bieliłowka, Kijowska gubernia) 20 stycznia 1913 roku, w liście na ręce proboszcza świątyni na cmentarzu, między innymi, pisze: "Dwa lata temu zwracałam się do Was z prośbą pomodlić się na grobowcu u służebnicy Bożej Ksienii o pomoc naszemu dobremu znajomemu Siemionowi O. Jak do Was wtedy pisałam, tego pana - człowieka nienagannie dobrego i wierzącego - zupełnie niewinnie na podstawie pomówienia wrogów, zwolniono z pracy. Ojciec wielodzietnej rodziny oprócz pensji nie ma żadnych środków do życia. Z powodu zwolnienia z pracy straszne nieszczęście, bieda i niedostatek groziły osobiście jemu i jego rodzinie. Nadziei na wyjście z okropnego położenia, jak się zdawało, nie pozostawało żadnej. Ale w tym czasie przypadkowo przeczytaliśmy w "Pałomnikie" ("Pielgrzymie") wiadomość o służebnicy Bożej Ksienii i zdecydowaliśmy zwrócić się do niej o jej modlitewną pomoc, wierząc, że Pan Bóg nie zostawi bez spełnienia prośby Sprawiedliwej. Natychmiast z tego powodu posłaliśmy do Was list z wyżej wspomnianą prośbą. I proszę wyobrazić sobie nasze głębokie zdziwienie, kiedy równocześnie z Waszą odpowiedzią o spełnieniu naszej prośby, otrzymaliśmy i inne zawiadomienie, że sprawę S.O. polecono rozpatrzyć ponownie! Zaczęło się nowe dochodzenie i sprawa O. natychmiast przyjęła szczęśliwy obrót. Pan O. został całkowite uniewinniony i zaproponowano mu, chociaż w innym miejscu, nową lepszą posadę, gdzie pracuje i obecnie.
Takiego szczęśliwego obrotu sprawy niczemu innemu nie możemy przypisać, jak tylko modlitewnej pomocy świętej Bożej, Błogosławionej Ksienii".
- Pani Wiera I. Gabbina (z Taszkientu), prosząc gorliwie o odsłużenie panichidy po służebnicy Bożej Ksienii, w swoim liście do o. proboszcza z 26 stycznia 1913 r., pisze, że wszystkie jej najskrytsze życzenia, modlitwy i prośby, skierowane wcześniej do Pana Boga poprzez świętą służebnicę Bożą Ksieniję, obecnie w cudowny sposób spełniły się:
a) jej córka Walentyna zupełnie wyzdrowiała od swojej choroby i obecnie czuje się doskonale,
b) jej matka Maria porażona wcześniej paraliżem teraz też poprawiła się: chodzi bez obcej pomocy, swobodnie mówi i jakichkolwiek oznak choroby na wykrzywionej wcześniej od paraliżu twarzy zdecydowanie nie zostało żadnych; tylko palcami ręki jeszcze niezupełnie dobrze włada i dlatego jeszcze nie może, mocno trzymać w ręce rzeczy. Ale Bóg da i to szybko przejdzie,
c) cała jej kochająca się rodzina do obecnego czasu była rozsiana po różnych zakątkach Turkiestanu i prawie nigdy nie widzieli się ze sobą. Wszyscy nad tym bardzo ubolewali i błagali Pana Boga, poprzez wstawiennictwo służebnicy Bożej Ksienii, o połączenie ich wszystkich w jednym miejscu. I zadziwiająca sprawa w końcu 1912 roku, właśnie przed świętem Bożego Narodzenia, okoliczności złożyły się tak, że wszyscy krewni Wiery I. zjechali do jednego miasta i wszyscy zaczęli żyć teraz jak jedna bliska, przyjazna rodzina. Istotnie, Cudowny Bóg w świętych Swoich!
Mnóstwo i innych nadzwyczajnych wypadków okazania modlitewnej pomocy przez służebnicę Bożą Ksieniję przekazywanych jest z ust do ust między odwiedzającymi jej grób. Niestety wszystkie te przypadki nie są sprawdzane i zapisane i dlatego na razie nie mogą być opublikowane do powszechnej wiadomości.
Słuch o mnóstwie przypadków modlitewnego orędownictwa służebnicy Bożej Ksienii szeroko rozniósł się nie tylko po Petersburgu, ale i po całej Rosji, po najbardziej oddalonych jej peryferiach. Setki listów - z prośbą, aby pomodlić się na grobie służebnicy Bożej Ksienii o zbawienie od jakiejś biedy, nieszczęścia przychodzi zewsząd - i z Syberii, i z Kaukazu, i z zachodnich krańców, i z wewnętrznych guberni Rosji,. Tysiące odwiedzających codziennie bywa w kaplicy Błogosławionej. Ileż tu wypłakano biedy, ile przelano gorących łez i gorących modlitw! Ileż tych łez zostało osuszonych, ilu ludzie wyszło stąd ukojonych, pocieszonych!
Ponad sto lat minęło już od dnia śmierci błogosławionej. Wielu ludzi pochowano przez ten czas na Smoleńskim cmentarzu, dużo wśród nich pochowanych jest ludzi niegdyś słynnych - malarzy, artystów, administratorów, wojennych bohaterów, osób duchowych. Ale czyż wielu z nich jest podobnie znanych i teraz, jak byli oni znani i sławni za życia? Nie, większość z nich jest zupełnie zapomniana, groby ich nierzadko zarosły chwastami, niegdyś bogate nadmogilne pomniki rozsypały się, już nie ma kochającej ręki, która wstrzymałaby to niszczenie (na przykład, groby malarzy Szebujewa, Kozłowskiego), a groby niektórych z nich zupełnie zagubiły się i odnaleźć ich już nie ma możliwości (na przykład, grobów pisarzy Triediakowskiego, Kniażnina, Benediktowa, malarza Lewickiego).
Nie to widzimy w przypadku służebnicy Bożej Ksienii. Niegdyś mizerny nadmogilny nasyp nad jej ciałem pokryty obecnie bogatym marmurowym nagrobkiem, a nad tym nagrobkiem dzięki gorliwości czczących wzniesiona wspaniała, obszerna kaplica, upiększona wewnątrz marmurowym ikonostasem i mnóstwem ikon, darem wdzięcznych serc. Na ten grobek idą i biedny, i bogaty, i sławny, i żałosny, i prosty niewykształcony chłop, i mąż nauki, i skromny nowicjusz, i pokorny arcypasterz, i szeregowy żołnierz, i słynny generał, i nauczyciele, i uczniowie. (Opis odnosi się do czasu sprzed rewolucji 1917 r.)
I wszyscy oni - ze wzruszonymi duszami i z serdeczną skruchą przed majestatem ziemskiego wysiłku Błogosławionej oraz przed jej nigdy nie znikającą miłością po śmierci - proszą ją o pomoc i orędownictwo w swoich potrzebach, biedzie, nieszczęściu...
I im dalej płynie czas po śmierci Błogosławionej, tym szerzej i szerzej roznosi się wieść o niezwykłych przejawach miłości i miłosierdzia Błogosławionej do wszystkich z miłością, i wiarą przybiegających do niej.
Oto dlaczego codziennie, z rana i do wieczora, prawie nieprzerwanie, odprawiane są w kaplicy Ksienii panichidy o spokój jej duszy w rajskich komnatach. Dużo smutku, dużo biedy jest na białym świcie. Dużo biedy i potrzeb takich, które są nieuleczalne siłami ludzkimi. Do uleczenia tych bied niezbędne są siły nadludzkie, niezbędne siły Boskie. I dzięki Panu Bogu, są jeszcze na świętej Rusi błogosławieni Boży, są wielcy orędownicy za nas przed Bogiem, zawsze gotowi przyjść z pomocą w każdej biedzie, każdej potrzebie i wszelkim nieszczęściu. Trzeba tylko, abyśmy sami pokochali tych błogosławionych, trzeba wierzyć w nich i usilnie prosić ich wstawiennictwa a oni wkrótce odezwą się na nasze zawołanie, oni potrafią złagodzić nasze biedy i smutki.
Do liczby takich błogosławionych, których wstawiennictwo jest wielkie przed Bogiem, należy i służebnica Boża Ksienija. Światło chrześcijańskiej miłości, które w sobie samej zaświeciła ona za życia, mocniej i mocniej zaczyna świecić z grobu. "Kto mnie znał niech pomodli się za duszę moją dla zbawienia swojej duszy