Do strony głównej


Na podstawie Internetu tłumaczenie Eliasz Marczuk


O Bożym bycie

U wybitnego myśliciela, matematyka Blaise Pascala spotykamy taką ocenę ludzi: „Są tylko trzy kategorie ludzi: jedni znaleźli Boga i służą Mu; ludzie ci są rozumni i szczęśliwi. Drudzy nie znaleźli i nie szukają Jego; ci ludzie są szaleni i nieszczęśliwi. Trzeci nie znaleźli, ale szukają Jego; ci ludzie są rozumni, ale jeszcze nieszczęśliwi”.

Ci którzy znaleźli Boga są rzeczywiście, rozumni i szczęśliwi: „Błogosławiony, kto wierzy: dobrze mu na świcie”. Dlatego na pytanie: czy Bóg istnieje? – tacy ludzie śmiało i z przekonaniem odpowiadają:

„Wierzę w Jedynego Boga...”, „Bóg jest blisko nas” (V. Mojżeszowa. 4,7);

„Poznaliśmy cię” (Ozeasz, 8,2);

„Z nami Bóg” (Izajasz. 8,10);

„On (nie tylko) z Mojżeszem rozmawiał” (Jana. 9,29), ale „wielokrotnie i na różne sposoby mówił od dawna (i do innych) ojców przez proroków. W ostatnie zaś dni mówił do nas przez Syna” (Hebr. 1,1-2);

„Bóg objawił się w ciele” (Tym. 3,16.);

„Wszystko od Boga” (1 Kor. 8,6; 2 Kor. 5,18)

„Pan Bóg kieruje krokami człowieka” (Przyp. 20,24);

„Los człowieka od Pana Boga” (Przyp. 29,26);

„On ma władzę żywota i śmierci” (Mądr. Salom. 16, 13);

„Na wszystko Pan i Jego święta wola”, „Bez Boga ani do proga”;

Dlatego, „źle mi bez Ciebie, Panie” (błog. Augustyn).

„Dziękuję Ci, Stwórco, że dałeś mi radość w Twoim stworzeniu, zachwyt z wytworu rąk Twoich. Opisałem ludziom całe piękno Twojego stworzenia, ponieważ mój skończony rozum mógł zrozumieć Twoją nieskończoność. Odpuść mi grzech mój, jeśli powiedziałem cokolwiek niegodne Ciebie” (astronom J. Kepler).

„Boże wszechmocny! Wezwałeś mnie z marności i padam w dół przy podnóżu tronu Twojego” (historyk fon Ranke).

Amper nie raz wykrzykiwał: „Jak wielki, o, jak wielki jest Bóg!”

„Bóg – prawda, absolut” (N.I. Pirogow).

Tak mówili i tak mówią wszyscy wierzący ludzie wszystkich czasów i wszystkich narodów, jak prości, tak i wykształceni, jak przeciętni, tak i wybitni myśliciele, sławy nauki. Tylko szaleniec może powiedzieć: „Nie ma Boga” (Ps. 13(14),1; 52(53),2).

W jakiż sposób wierzący pojmują tajemnicę niewypowiedzianej istoty Boga? Są trzy drogi poznania: Objawienie, rozmyślanie i poprzez naukę. Objawieniem nazywamy wszystko, co Bóg objawił nam o Sobie. Mamy dwa rodzaje objawienia: naturalne i nadprzyrodzone. Pierwsze jest przejawem Boga w zewnętrznym świecie, a drugie – w Biblii, jako pisanym słowie Bożym i w Tradycji Cerkwi, jako w napisanym Bożym słowie, oficjalnie uznanym przez światowy autorytet cerkiewny.

Objawienie nadprzyrodzone jako historyczne zjawisko znajduje się w religii starotestamentowej i chrześcijańskiej; dzieli się też ono na przygotowawcze – Stary Testament i główne – Nowy Testament.

Naturalne objawienie

Co więc mówi o Bogu naturalne objawienie? „Niebo głosi sławę Bożą i o sprawach rąk Jego przepowiada firmament” (Ps. 18(19),2). „Z wielkości piękna stworzenia jest poznawany Sprawca ich bytu” (Mądr. Salom. 13,5). „Bo niewidzialna Jego istota, to wieczna moc Jego i Bóstwo, od stworzenia świata mogą być oglądane w dziełach i poznawane umysłem” (Rzym.1,20). „Spytaj bydlęcia i nauczy cię, i ptaka niebieskiego i obwieści ci; albo porozmawiaj z ziemią i nauczy cię i powiedzą ci ryby morskie. Kto we wszystkim tym nie pozna, że ręka Pańska stworzyła to? W Jego ręce jest dusza wszelkiej rzeczy żywej i duch wszelkiego ciała ludzkiego” (Hiob. 12, 7-10).

Dlatego i wykrzykują chrześcijanie: „I w niebie widzę Boga” (Lermontow). To znaczy, że podobnie jak obserwowanie artystycznego dzieła nieuchronnie naprowadza myśl o samym artyście i daje jasne wyobrażenie o sile i właściwościach jego talentu, tak i oglądanie i poznawanie świata z różnorodnością i wielkością jego zjawisk, z pięknem różnych form jego życia, z harmonią i celowością wszystkich jego sił nieuchronnie wzbudza myśli o jego Stwórcy i daje wyobrażenie o Jego właściwościach – wszechpotędze, dobroci, mądrości.

Widzialna przyroda okazuje się księgą, w której kunsztownie i dostępnym dla wszystkich językiem wpisane są zadziwiające dzieła Boże. „Przyroda – mówi Camille Nicolas Flammarion w swojej książce „Bóg w przyrodzie” – nie tylko pokazuje Boga, ale i udowadnia Jego (istnienie - przyp. E.M.)”. „Natura – według świadectwa Łomonosowa – jest pewną Ewangelią, nie milknąc głosi Twórczą siłę, mądrość i wielkość. Nie tylko niebo, ale i wnętrza ziemskie opowiadają sławę Bożą. Jego wszechpotęgi, majestatu i mądrości – ten widzialny świat jest pierwszym, dostępnym, niezakłamanym i niemilknącym kaznodzieją”.

Inny naukowiec przyrodę nazywa nawet Biblią. „Świat jest Biblią przyrody, objawieniem Boga jako Stwórcy” (mineralog James Geikie). „Przyroda – żywa szata Boga” (Goethe).

„Ja w stworzeniu jakby dotykam Boga rękami” (astronom Kepler). „Świat jest najbardziej widocznym dowodem bytu osobowego Boga, Stwórcy wszystkich rzeczy i troszczącego się o cały świata” (zoolog Agassiz). „Od widoku nieba – krótka droga do Boga”, – napisano na pomniku astronoma Angelo Pietro Secchi w Rzymie.

Zdrowy rozsądek

Z pomocą naturalnemu objawieniu o Bogu przychodzi i zdrowy rozsądek i nauka.

Dziesięcioletnia Lena z wielkim zakłopotaniem wróciła ze szkoły. Już przy wejściu do domu zapytała mamę:

- Czy to prawda, że Boga nie ma, że wierzyć w Boga – to burżuazyjny przesąd?

Mama przyciągnęła do siebie Lenę i zapytała ją:

- Powiedz, skąd twój nauczyciel dowiedział się, że Boga nie ma?

Lenna powiedziała, że, według nauczyciela, we wszystkich dobrych, nieburżuazyjnych książkach jest napisane, że Boga nie ma i że świat powstał sam z siebie.

- Dziecko moje, powiedziała matka, jest Bóg miłosierny, Stwórca świata.

Lenna z niedowierzaniem popatrzyła na mamę i zapytała:

- A ty, mamo, wiesz na pewno, że Bóg jest?

- Oczywiście, – powiedziała matka. – Popatrz na niebo i ziemię, na kwiaty i drzewa, na góry i rzeki, na mnóstwo gwiazd! Kto ich stworzył?

- Wszechmocny i miłosierny Bóg – niezdecydowanie powiedziała Lena. – Ale nauczyciel mówi, że wszystko to pojawiło się samoistnie.

Mama uśmiechnęła się i zapytała:

- Pomyśl, Lena, czy zjawia się cokolwiek samo z siebie? Oto na jutro masz od nauczyciela zadaną pracę pisemną. Połóż wieczorem na stół papier, atrament. Myślisz, że do rana praca zrobi się sama? Albo oto mamy ziemniaki, kapustę i inną zieleninę. Myślisz, że zupa ugotuje się samoistnie? Oto masz suknię. Jeśli nauczyciel zapyta cię, kto uszył ci suknię, powiedz mu, że ona pojawiła się sama z siebie, jak i cały świat.

Lenna powiedziała:

- Nie, mamo, nauczyciel w to nie uwierzy. On wie, że odzież samoczynnie się nie szyje.

- Widzisz – powiedziała mama. Jeśli odzież nie może powstać samoczynnie, to jakże mógł pojawić się cały niezmierzony świat, i ziemia, i słońce, i miliony gwiazd, i góry i morza, i rzeki, i ludzie, i zwierzęta same z siebie?

Lenna powiedziała:

- Rzeczywiście, mamo, masz rację! Samo z siebie nic nie może się pojawić i jeśli jest świat, czyli jest też jego Stwórca – wszechmocny i miłosierny Bóg. Ale dlaczego nie możemy widzieć Boga? – Zapytała Lena.

Matka spojrzała na słońce i powiedziała Lenie:

- Popatrz na słońce!

Dziewczynka popatrzyła i natychmiast odwróciła wzrok.

- Nie mogę patrzeć na słońce – powiedziała – słońce lśni zbyt jaskrawie dla moich oczu i ono mnie oślepia.

- Tak, – powiedziała matka. Bez światła i ciepła słonecznego nie mogą istnieć ani ludzie, ani zwierzęta, ani rośliny. Ale nie możemy na nie patrzeć. Jego odblaski są silniejsze od naszych oczu. A słońce to tylko twór Boży. Jakże możemy widzieć Boga, jeśli nawet na twór Jego nie możemy patrzeć? „Bóg w świcie żyje niedostępnym” – mówi słowo Boże.

Teleologiczne i ontologiczne dowody istnienia Boga

Oprócz tego tak zwanego kosmologicznego dowodu są jeszcze dowody istnienia Boga: teleologiczne, ontologiczne, moralne, historyczne.

Teleologia jest celowością urządzenia świata. Jeszcze na długo przed Narodzeniem się Chrystusa ludzie dochodzili do idei naczelnego rozumu na świecie. Celowość stworzenia widzieli Sokrates, Platon i inni filozofowie. „Jeśli jest rozum na świecie, to więc, powinien być i Rozumny Stwórca tego świata” – mówili oni.

Ontologiczny dowód został sformułowany przez błogosławionego Augustyna. Naszemu poznaniu właściwe jest pojęcie o Bogu, znaczy – On jest realny. Prawda, pojęcie o Bogu u ludzi jest różne. Każdy naród myśli o Nim po swojemu, czci Jego na takie sposoby, jakie uważa za najlepsze i najbardziej przyjemne Bogu. Wiadomo, że dawni Egipcjanie oddawali boskie honory krokodylom, wężom i innym zwierzętom. Mieszkańcy dzikich wysp kłaniali się przed słońcem albo księżycem albo układali swoją zdobycz przed drzewem kokosowym, któremu przypisywali boską cudotwórczą siłę.

W Rosji Zorianie* i samojedy* smarowali słoniną wargi swojemu posągowi, kiedy prosili u niego czegokolwiek i bili go batem, kiedy proszonego nie otrzymywali; ale i taka wypaczona wiara w Boga ma swoją wartość: w niej przejawia się próba człowieka w odnalezieniu prawdziwego Boga.

*Zyrianie wywodzą się ze średniowiecznych plemion ugrofińskich, zamieszkujących tereny między jeziorem Ładoga a Uralem

*Samojedy- uralo-ałtajskie plemię, zbliżone do Finów, ale różniące się od nich typem i językiem. Ich nazwa pochodzi nie od „samo-jedzenia”, tj. ludożerstwa, a prawdopodobnie, od Samiejednam – nazwy, którą nadają swemu krajowi

Moralny i historyczny dowód bytu Bożego

Istota moralnego dowodu – w sumieniu, które właściwe jest całej ludzkości. Skąd w nas żyje ten bezstronny sędzia, nazywany sumieniem, który osądza człowieka za jego zły postępek? Czyż nie znamy wypadków, kiedy przestępca, który dokonał przestępstwa, na przykład, mordu i uniknął sądu i kary, chowając się, jak się mówi, jak kamień w wodę, męczony następnie przez wyrzuty sumienia, dobrowolnie przyznaje się do przestępstwa i oddaje się w ręce sądownictwa? Czyż to wszystko nie świadczy o istnieniu Boga?

Przecież każde prawo zakłada istnienie prawodawcy i czym ono wyżej, tym mądrzejszy prawodawca; a jakie ludzkie prawo może być wyższe i czystsze od żądań długu i nakazów sumienia?

Oprócz tego, całej ludzkości właściwe jest dążenie do prawdy. Ale, niestety, jej wśród ludzi nie ma. Znaczy, ma ją Bóg, który też przywróci ją w drugim życiu człowieka.

Historyczny dowód. Historia jasno i zdecydowanie świadczy, że ludzie wszystkich czasów ciągnęli się i ciągną się do Boga. Jak kwiatek ciągnie się do słońca i od niego otrzymuje światło i ciepło, bez czego nie może żyć, tak i stały pociąg człowieka do Boga wynika z tego powodu, że tylko w Bogu dusza człowieka może znaleźć wszystko, co jest jej potrzebne dla prawidłowego i zdrowego życia. Jeśli ciągniemy się do Boga, znaczy, Bóg istnieje jak realna Siła, bo co ciągnie do siebie, to istnieje. „Znalazłem Boga właśnie dlatego, że On istnieje. Nie można znaleźć tego, czego nie ma”, – mówił A.S. Puszkin.

Że ludzie zawsze szukali Boga, o tym powiedział jeszcze dawny historyk-moralista Plutarch: „Obejdź wszystkie kraje i możesz znaleźć miasta bez murów, bez pisma, bez władców, bez pałaców, bez bogactw, bez pieniędzy, ale nikt nie widział jeszcze miasta, pozbawionego świątyń i bogów, miasta, w którym by nie wznoszono modlitwy, nie przysięgano imieniem bóstwa”.

Inny dawny pisarz, Cyceron, świadczy: „Nie ma plemienia tak dzikiego, nie ma człowieka, który na tyle stracił świadomość o moralnych obowiązkach, że ich dusz nie oświetlałaby myśl o bóstwach. I to rozpamiętywanie o bóstwach pojawiło się nie w wyniku wcześniejszej umowy i porozumienia ludzi, utrwaliło się nie siłą państwowych zarządzeń albo siłą ustaw, nie to jest jednomyślność wszystkich ludzi, która powinna być uważana za prawo przyrody”.

Jeśli przejdziemy również teraz zamieszkaną przez nas ziemię we wszystkich kierunkach, to wszędzie, gdzie tylko znajdziemy ludzką istotę, choćby w najbardziej dzikim stanie, zobaczymy, że jej spojrzenie jest zwrócone do nieba, wszędzie, gdzie tylko myśli rozum, będący chociażby na najniższym poziomie rozwoju, odkryjemy, że jest mu właściwa myśl o Najwyższej Istocie. Wszędzie, gdzie tylko bije ludzkie serce, ono radośnie trzepoce i drży, przeczuwając byt tej Istoty. Wszędzie, gdzie tylko rozlega się ludzka mowa, chociażby najbardziej prosta, najbardziej niedoskonała, już jest słowo, oznaczające Boga. Słowem, gdzie są ludzie, tam jest i wiara w Boga. Dlatego „etnografia nie zna bezreligijnych ludzi”, - powiedział niemiecki geograf Ratzel. Fakt powszechnego wierzenia ludzi jest niezaprzeczalny i mówi o tym, że myśl o Bogu głęboko przechowuje się w duszy człowieka, jako jej przynależność i jak nieodzowne jej żądanie, albo, jak wyraża się A.S. Puszkin, „instynkt wiary jest właściwy każdemu człowiekowi. Ludzie czują, że Bóg istnieje, że On jest Najwyższą Istotą we wszechświecie, jednym słowem, że Bóg jest”. Takie są argumenty zdrowego rozsądku i naturalnego objawienia o bycie Boga.

Co o Bogu mówi nauka

Cóż mówi nauka o Bogu w osobach jej przedstawicieli? Przede wszystkim, przeanalizujmy pojęcie nauki, a następnie rozpatrzymy jej cele i zadanie. „Nauka, według objaśnienia anatoma W. Holmesa, jest myślą Boga, odkrytą przez człowieka”.

„Ona – świadectwo o Bogu w przyrodzie” – mówił profesor Kijowskiego uniwersytetu O.P. Swietłow. „Podczas bliższych i wszechstronnych badań ona stale napotyka na jawne ślady Boga we wszechświecie”.

Zoolog Agassiz nazywa naukę „tłumaczeniem myśli Stwórcy na język ludzki”.

„Moje pojęcie o Bogu – czytamy u biologa F. Charleza – tylko wzmacnia się i wzbogaca się poprzez naukowe poszukiwania”.

„Poznanie przyrody jest drogą do uwielbienia Stwórcy” – mówi naukowiec Justus von Liebig.

„W jakim byśmy kierunku nie dokonywali swoich badań, wszędzie odkrywamy najjaśniejsze dowody twórczego Rozumu, działanie przemądrej i wszechmocnej Opatrzności w przyrodzie” – mówi angielski geolog Lajel.

„Czym jaśniej rozszerza się dziedzina nauki – słyszymy od astronoma Gerszela – tym liczniejsze stają się dowody istnienia wszechmocnej twórczej Mądrości”.

To też potwierdza i chemik Bojl: „Prawdziwy przyrodnik, na ile by nie przenikał swoją wiedzą tajemnic przyrody, nieuchronnie wszędzie widzi w niej jawny palec Boży”.

Tego sam zdania jest i inny chemik – Szenbejn: „Kto ciągle obserwuje życie przyrody otwartymi oczyma, ten nie tylko będzie wierzyć, ale przekonywać się, że w przestrzeni nie ma ani najmniejszego miejsca, gdzie nie ujawniałaby się w najbardziej zadziwiający sposób w całym majestacie Boska działalność”.

„Nauka – według myśli amerykańskiego profesora S. Szmanula – to gorliwe i szczere dążenie człowieka do poznania Boga, jak On ujawnia się w przyrodzie”.

Taka jest właśnie nauka według określenia jej przedstawicieli. Co zaś dotyczy celu i przeznaczenia nauki, to o tym tak mówią uczeni: „Nauka powołana jest, aby ożywiać i wzmacniać religijne przekonania” (astronom Medler).

„Cel jej –- głosić nie milknąc Twórczą siłę, mądrość i wielkość Boga” (M.W. Łomonosow); „Świadczyć o Bogu” (P. Swietłow). „Przyprowadzić do wiary w Boga, bo tylko wiara we Wszechmocnego i Wszechwiedzącego Stwórcę może rozwiązać zagadki przyrody i ludzkiego życia” (botanik Heer). „Każda gruntowna znajomość przyrody prowadzi do uznania Boga” (fizyk Ersted).

Dlatego fizyk W. Thomson nazywa naukę „najlepszą pomocnicą i sojuszniczką religii”. „Nauka – siostra religii w tym sensie, że ona ujawnia część zasad, kierujących wszechświatem i życiem człowieka. To – stopnie, wprowadzające do wiary” (geolog Harry Govier Seeley).

„Stwórca dał rodzajowi ludzkiemu – według Łomonosowa – dwie książki: w jednej pokazał Swoją wielkość, a w drugiej – Swoją wolę. Pierwsza – ten widzialny świat, druga – Pismo Święte. W tych proroczych i apostolskich natchnionych przez Boga księgach interpretatorzy i tłumacze są wielkimi nauczycielami cerkwi. A w tej księdze (budowie widzialnego świata), matematycy, astronomowie i pozostali tłumacze boskich wlanych w naturę działań są takimi, jakimi w owej księdze prorocy, apostołowie i cerkiewni nauczyciele. Nauka i religia są to rodzone siostry, córki Wielkiego Rodzica: one nigdy nie mogą się rozdwoić, chyba, że kto z jakiejś próżności i pokazania swego mędrkowania wrogość między nie wsieje”.

Nauka i wiara wzajemnie dopełniają się i wzmacniają się. R. Major uzupełnia tę myśl rosyjskiego uczonego takimi słowami: „naturalno-naukowe prawdy są tym dla religii, czym strumienie i rzeki dla oceanu”.

„Nauka i wiara – mówi pewien pisarz – to dwa kwiaty, które wyrosły z jednego i tego samego korzenia. Zerwijcie jeden z nich, zginie i drugi; nauka bez wiary będzie wątpliwością i rozpaczą; wiara bez nauki przekształci się w marzenie, przesąd, w brednię”.

„Wszyscy najwięksi uczeni byli wierzącymi” (fizjolog D. Walsh). „Prawdziwy przyrodnik nie może być ateistą” (Medler). „Wszyscy prawdziwie wielcy przyrodnicy zawsze byli ludźmi przekonanymi o istnieniu Boga i tym więcej, czym głębiej przenikali w tajemnice przyrody”. (Schonbein). „Nie pomylę się, jeśli powiem, że nie znam człowieka, który byłby przy zdrowych zmysłach i nie wierzył w Boga” (prof. Szmanul).

Odnośnie zaś naukowców XX wieku ciekawa jest ankieta, przeprowadzona w 1928 roku z inicjatywy pewnej paryskiej gazety. Ta ankieta była przeprowadzona wśród wybitnych francuskich naukowców, członków Akademii nauk, żeby ustalić stosunek współczesnych naukowców do religii. Na podstawie tej ankiety ustalono:

a) Ani jeden współczesny francuski naukowiec nie jest ateistą;

b) Wszyscy potwierdzają pełną zgodność nauki i religii;

c) Wszyscy wskazują na bezpodstawność ateistycznych pretensji (roszczeń).

Podobne rezultaty dały też dwie inne ankiety wśród amerykańskich i angielskich naukowców. Uczony Chateljer pisze: „Nie ma żadnej rozbieżności między nauką i religią. To fakt, udowodniony doświadczalnie. Paskal, Amper, Coty i inni naukowcy byli ludźmi głęboko religijnymi i jednocześnie wielkimi naukowcami”.

Ale przecież są wśród naukowców i ateiści – mówią inni. Tak, są, ale to nie powinno nas smucić, ponieważ niewierzący to znikome jednostki i są wyjątkami, a wyjątki tylko potwierdzają ogólną regułę; podobnie jak obłęd pojedynczych osób nie świadczy przeciwko mądrości rodzaju ludzkiego (a go podkreśla – E.M.), tak i bezbożność jednostek nie przeczy naszej sytuacji. „Tylko płytcy ludzie uważają, że ograniczona pojemność ich własnego rozumu jest niewystarczająca aby pomieścić i naukę i wiarę” (D. Walsh). „Płytkie rozumy popisują się zaprzeczaniem istnienia czegokolwiek wyższego, ponadmaterialnego, ale taka żałosna ambicja poszczególnych osób nie może obwiniać nauki; jeszcze mniej służy dla jej pożytku i dobrego imienia” (Major). W tym samym sensie mówi też Francis Bacon: „Tylko powierzchniowa znajomość przyrody może oddalać nas od Boga, zaś bardziej głęboka i gruntowna znajomość, przeciwnie, zwraca do Niego”. „Ale wraz ze zmianą czasów – według wnioskowania Otto Zoecklera – może wszystko się zmienić i ci „uczeni” znów zaczną czytać o Bogu z dwóch równoległych tekstów: z księgi przyrody i z Objawienia”.

W ten sposób, ateizm poszczególnych osób wcale nie podważa powszechności wiary w Boga. Otóż, objawienie, rozważanie i nauka niezaprzeczalnie udowadniają istnienie Boga. Ale chociaż te argumenty są i „wierne i uczą mądrości” (Ps. 18(19),8), jednakże „dzięki tej drodze znamy Boga tylko częściowo” (fizyk W. Thomson). Dlatego jest dane nam jeszcze inne dodatkowe, nadprzyrodzone objawienie.

Nadprzyrodzone objawienie

I z niego dowiadujemy się, że:

1) Bóg – Duch (Jana. 4,24);

2) On stworzył niebo i ziemię (I Moj. 2, 4) Przez Słowo, tzn. Jezusa Chrystusa (Jan. 1, 1-3; 1 Kor. 8, 6; Kol. 1,16);

3) Bóg Jeden (Gal. 3, 20), ale Trynitarny w osobach (hipostazach) (Mat. 28,19; 1 Jan. 5, 7);

4) Wszechwiedzący (I Sam. 2, 3);

5) Wszechmocny (Ps. 67 (68), 15);

6) Miłosierny i Litościwy, nierychły do gniewu, a obfity w miłosierdziu i w prawdzie (II Moj. 34, 6);

7) On tworzy prawdę (sprawiedliwość) (Ps. 102 (103), 6);

8) Wybacza wszystkie bezprawia, uzdrawia wszystkie dolegliwości, nasyca dobrem (Ps. 102 (103), 3, 5,);

9) On – Sędzia, Prawodawca (Ps. 33 (34), 22);

10) Bóg – miłość (1 Jan. 4, 8);

11) On wzywa człowieka do wiary w Siebie. „Bez wiary nie można podobać się Bogu, ponieważ bez wiary nie może być też nadziei na Jego miłosierdzie i miłości do Niego, a więc i do ludzkości, ponieważ nie ma rozrachunku przedkładać sprawy innych nad swoje;

12) Chrystus – Zbawiciel świata (Jan. 4, 42; Jan. 4, 14; 1 Tym. 1,1);

13) Łaska i prawda przez Jezusa Chrystusa (Jan. 1, 17);

14) Tą łaską jesteśmy wybawieni (Dz. 15, 11);

15) On – Orędownik przed Ojcem (1 Jan. 2, 1; Jan. 14, 6; Ef. 2,18);

16) Duch Święty posyłany jest wierzącym (Dz. 19, 2);

17) On żyje w nas (1 Kor. 3, 16);

18) Uczy nas i pociesza (Jan. 14, 26).

Oprócz tego jeszcze wiele innego wiadomo nam o Bogu z tego samego Objawienia, ale daleko nie wszystko, a zaledwie „częściowo wiemy, jakby przez matowe szkło, wróżebne” (1 Kor. 13, 9,12). W Samym Sobie, w Jego Istocie, „Boga nikt nigdy nie widział” (1 Jan. 4, 12) i „widzieć nie może” (1 Tym. 6, 16) tu, na ziemi, bo „głęgi bogactwa, mądrości i oblicza Bożego” nie może poznać nasz ograniczony rozum. „Niepojęte losy Jego i niezbadane drogi Jego” (Rzym. 11, 33-34). Jednakże apostoł upewnia nas, że na pewno zobaczymy Boga w Jego Istocie, a stanie się to wtedy, gdy będzie „nowe niebo i nowa ziemia” (Obj. 21,1); „Wtedy będziemy podobni do Niego i zobaczymy Jego takim, jakim On jest” (1 Jan. 3, 2).

Zbawiciel potwierdził te słowa, mówiąc: „Czyści sercem Boga ujrzą” (Mat. 5, 8). Do tego momentu poznajemy Boga poprzez wskazane sposoby, więcej albo mniej z tej strony, z której On zwraca się do nas poprzez Swoje właściwości i ukazania się.

Oto ile jest dowodów bytu Bożego! Oto ile przekonań i pocieszeń dają one wierzącym ludziom!

1) One mówią, że wiara w Boga daje człowiekowi niezachwiane oparcie w życiu. W najtrudniejszych momentach życia religia daje człowiekowi siły i moc. Jeszcze grecki historyk Ksenofont powiedział: „Najsilniejsze i najmądrzejsze są te miasta i narody, które są pobożne”.

2) Religia daje naszemu życiu treść. Człowiek bez Boga podobny jest do pozłacanej ramki bez obrazu. Dusza bez Boga jak światło bez słońca, noc bez gwiazd, ciało bez duszy, wędrowiec, nie wiedzący, dokąd idzie, jak dziecko bez rodziców, jak serce bez szczęścia. Bez wiary w Boga świat dla człowieka przekształca się w bezsens, w jeden przypadkowo powstały i stale szumiący młyn, zależący od ślepego przypadku. Bez wiary w Boga nie ma i wzniosłych moralnych ideałów, nie ma i prawdziwej radości, i nadziei – pozostaje tylko zwierzęce wegetowanie i bydlęce przyjemności. Jak oddzielny człowiek, tak i całe narody, jeśli stracą wiarę w Boga, tracą i swoje ideały i swoje napędowe siły i fundament swojego istnienia.

3) Religia daje w życiu i szczęście, i pocieszenie. Ani kino, ani teatry, ani muzyka, ani wesoła rozmowa z bliskimi przyjaciółmi nie ucieszą w ciężkie dni życia. Tylko religia może dać pocieszenie w cierpieniach. Tylko religia posiada cudowną siłę przemieniania cierpienia w radość. Według słów amerykańskiego psychologa Jamesa, „religia jest jedną z dróg, którą człowiek idzie, dążąc do szczęścia i na której on to szczęście znajduje. Religia posiada cudowną siłę – nawet najbardziej nieznośne cierpienia ludzkiej duszy przekształcać w najgłębsze szczęście”. Ona mówi wszystkim: „przyjdźcie do mnie, przygarnę was, ucieszę was, osłodzę wasze życie, ułatwię wam męstwo i cierpienie, wasze wypróbowania uczynię łatwiejszymi do zniesienia. Rozjaśnię potężnym promieniem waszą ciemną krętą drogę. Cierpiącym dam nadzieję; szukającym – światło, wątpiącym i rozpaczającym – przekonanie i wiarę”. Ona mówi wszystkim: „bądźcie braćmi, pomagajcie sobie, wspierajcie siebie nawzajem w waszej wspólnej drodze! Wasz cel dalej niż to materialne i przemijające życie. Ten cel w tej duchowej przyszłości, która złączy was wszystkich jak członków jednej rodziny, gdzie nie ma trosk, potrzeb i niezliczonych cierpień. I ludzkość odrodzi się wielka i silna w ten dzień, kiedy to nauczanie, nieskończone źródło pocieszenia, będzie zrozumiane i przyjęte. W ten dzień zawiść, nienawiść, złość wygasną w sercach poniżonych. Silny, uświadamiając, że i on był słabym i może znów nim być, że jego bogactwo nie jest czym innym, jak darem z góry, stanie się wrażliwszy, lepszy dla swoich nieszczęśliwych braci. Nauka, dopełniona, napełniona nową filozofią, wypędzi wszystkie przesądy i ciemnotę. Nie będzie więcej ani sceptyków, ani niewierzących. Wiara prosta, braterska rozpowszechni się między wszystkimi narodowościami, aby zmusić żeby zamilkła ich nieprzyjaźń i rywalizacja. I ziemia uwolni się od plag, ją dręczących...” (E. Stejgel). Oto, dlaczego nieskończenie prawy jest poeta, który powiedział: „Błogosławiony, kto wierzy: Dobrze jemu na świcie...”

Co mówią ateiści?

Co zaś słyszymy od ateistów?

1) „Bóg – to tylko słowo w słowniku” – rezonuje radziecka komsomołka-spadochroniarka – „latałam wysoko, wysoko w niebie, ale nigdzie nie widziałam ani Boga, ani aniołów”. (Podobną myśl wypowiedział również Gagarin.)

2) „Wierzę tylko w to, co widzę na własne oczy. Boga zaś nikt nie widział, znaczy Jego niema”.

3) „Jeśli Bóg jest duchem, to dlaczego Jego przedstawiają w postaci człowieka z brodą albo w postaci gołębia, czy w postaci płomieni?”

4) „Jeśli Bóg jest duchem, to jak On może spacerować (I Moj.3,8), przychodzić (II Moj. 33, 11), gniewać się (II Moj. 4, 14), walczyć z człowiekiem (I Moj. 32, 28), schodzić z nieba aby popatrzeć na miasto (I Moj. 11, 5), rzucać stamtąd kamienie (Joz. 10, 11), żałować?” (I Moj. 6, 6).

5) „Bóg jeden, ale Trójca Święta. Przecież to jawny matematyczny absurd: jeśli jeden, to w żaden sposób nie trzej, a jeśli trzej, to nie jeden”.

6) „W Boskim objawieniu mówi się, że Bóg nie tylko w Trójcy Świętej, ale w znacznie większej liczbie, na co wskazuje imię Boga (Elogim – wieloraka liczba); Adam nazwany także Bogiem („jeden z Nas”) (I Moj. 3, 22). Mało tego i wszyscy „ludzie – Bogowie” (Ps. 81 (82), 6), „obraz i podobieństwo Boże” (I Moj. 1, 27). Jaka więc ta jedność Boga?”

7) „Bóg wierzących nie jest wszechobecny, jeśli Adam mógł skryć się przed Jego obliczem między drzewami raju” (I Moj. 3, 8).

8) Wierzący twierdzą, że „człowiek nie może widzieć Boga” (II Moj. 33, 20). „Boga nikt nigdy nie widział” (1 Jan. 4, 12), a w innym miejscu Biblii powiedziane: „Mówił Pan Bóg z Mojżeszem twarzą w twarz” (II Moj. 33, 11); „Bóg przestał mówić z Abrahamem” (I Moj. 17, 22). Nie tylko Mojżesz, „ale i Aaron, Nadab, Abin i siedemdziesięciu starszych Izraelskich widzieli Boga” (II Moj. 24, 9, 10). Jawna sprzeczność”.

9) „Wierzący przedstawiają Boga-Ojca w postaci staruszka „Przedwiecznego” (Dan. 7, 9), Jego Syna o wyglądzie trzydziestoletniego mężczyzny i zapewniają, że Ojciec i Syn są równi między sobą i wieczni, tzn. Oni Obaj są jednego wieku. Czy to nie gwałt nad zdrowym rozsądkiem?”

10) „Bóg – pomysłowość władców i duchowieństwa”.

11) „Strach stworzył pierwszych bogów” – jeszcze w głębokiej starożytności tak było powiedziane” (Lucretius i inni.).

12) „Jeśli by, rzeczywiście, istniał Bóg-Stwórca i troszczący się o stworzenie, to On żałowałby ludzi, jak Swoje stworzenie i nie byłoby tak dużo pokrzywdzonych i dotkniętych. Ludzie cierpią i nikt nie słyszy. Jasne: Niebo jest puste i Bóg wierzących głuchy”.

Taka prawie cała argumentacja ateizmu. Co też mu odpowiedzieć? Powiemy najpierw słowami A.S. Puszkina: „Często zadaję pytanie: dlaczego oni, ateiści, gorączkują się i mówią o Bogu”? Oni zaciekle walczą przeciwko Niemu i jednocześnie nie wierzą w Niego. Wydaje mi się, że oni tracą na próżno siły, kierując swoje ciosy przeciwko temu, co, według ich zdania, nie istnieje”.

Odpowiedzi ateistom

A teraz zbadajmy sprzeciwy według punktów:

1) „Bóg tylko w słowniku i nigdzie w niebie nie widziałam Go”. Komsomołka nie widziała Boga, a Lermontow widział Go ponad 100 lat temu, kiedy mówił: „I w niebie widzę Boga”. Tego samego zdania są wszyscy zdrowo myślący ludzie: „Wieczny, Wszechobecny, Wszechmocny Bóg przeszedł przede mną: nie widziałem Jego osoby, ale Jego odbicie ogarnęło moją duszę i zanurzyło ją w uwielbienie” (przyrodnik i lekarz Carl von Linné).


„Милый друг! Иль ты не видишь,
Что все видимое нами
Только отблеск, только тени
От Незримого очами ?”

В. Соловьев.


„Miły przyjacielu! Czyż nie widzisz,

Że wszystko to co oglądamy
To tylko odblask, tylko cienie
Od Niewidzialnego oczami ?”

W. Sołowiow.

Ale Ten „Niewidzialny oczami” – Duch i poszukiwać Go zewnętrznymi zmysłami jak człowieka albo jakikolwiek przedmiot według wszelkiej miary byłoby dziwne. Co zaś dotyczy Boga, jak „tylko słowa w słowniku”, to chwała Tobie, Panie! Znaczy i słownik potwierdza naszą myśl. Przecież każde w nim słowo jest wyrażeniem jakiejś myśli, nazwą jakiegoś przedmiotu, tzn. wszystkiego tego, co realnie istnieje. Jeśli słowo Bóg w ateistycznym słowniku nie jest jeszcze przekreślone, to ono najlepiej demaskuje niesłuszność bezbożników. Ono świadczy krótko i jasno, że tak naprawdę jest, rzeczywiście istnieje to, co nazwane tym słowem, tzn. Bóg. Stąd nasza rada: częściej wnikajcie w to słowo w słowniku.

2) „Wierzę tylko w to, co widzę na własne oczy. Boga nikt nie widział - znaczy, Jego niema”. A widzieliście swoje narodziny? A sposób połączenia duszy waszej z ciałem? Oczywiście, nie! Znaczy, nie istniejecie? A widzieliście zapach, smak, idee, myśli? Oczywiście, nie! Znaczy, że tego wszystkiego tak naprawdę nie ma? Oczywiście, wszystko to istnieje, chociaż my go i nie widzimy. Nie widzimy przecież dlatego, że nasze organy zmysłów są bardzo niedoskonałe. Są, na przykład, dźwięki, nieuchwytne dla naszego ucha. Muzyk z czułym słuchem słyszy czternaście obertonów (wydźwięków) dźwięczącej nuty, my zaś dwa-trzy, a fizyka zliczy ich tysiące. Są zapachy tak delikatne, że zupełnie nieodczuwalne naszym powonieniem. Malarze widzą dziesięć odcieni kolorów tam, gdzie my – zaledwie trzy. Są rzeczy zupełnie niedostrzegalne. Słowem, istnieje na świecie mnóstwo rzeczy, kolorów, dźwięków, zapachów, które nie są obierane naszymi zmysłami z powodu ich ograniczoności i niedoskonałości. Ale czy wynika z tego, że są nierealne? Wcale nie! Dlatego przekonanie „wierzę w to, co widzę” – to niedorzeczność.

3) Słusznie: Bóg jest Duchem i Jego Istoty nie można przedstawić. Ale przedstawiamy Boga nie w Jego Istocie, a w tej postaci, w jakiej On zjawiał się ludziom. Widział Daniel Boga w postaci starca (Dan. 7) – tak i malujemy Go; żył Chrystus, jak człowiek – tak więc utrwalamy. Schodził Duch Święty w postaci płomieni albo gołębia – tak i przedstawiamy. Znaczy, nasze ikony Boga nie są przedstawieniem Boga-Ducha, a przedstawieniem objawień Bożych w oparciu o Boskie Objawienie.

4) „Bóg spaceruje”symbolika, obrazowość wyrażenia w sensie „odpoczął od dzieł Swoich” (I Moj. 2, 3). „Bóg przychodzi do namiotu” – tu Arka Przymierza nazwana Bogiem (II Sam. 6, 4). Przedstawienie Boga z brodą, oczyma, rękami to też symbolika, umowny sposób przedstawiania Boga i Jego życia podobnie, jak śmierć jest przedstawiana z kosą, aniołowie – ze skrzydłami, diabeł – z rogami i ogonem. Ludzkie atrybuty przypisywane są Mu jako symbol męstwa, wszechmocy, wszechwiedzy i pozostałych cech. Co zaś dotyczy „żałowania przez Boga swego czynu” (I Moj. 6,6), gniewu (II Sam. 6,7), powonienia (I Moj. 8, 20,21), to wszystko jest znakiem nieobojętnego stosunku Jego do ludzkiego losu. Walka Boga z Jakubem jest rozumiana też nie dosłownie. Jakub zgrzeszył, oszukał ojca i skorzystał z lekkomyślności swego brata. Bóg walczy z Jakubem, tzn. zwalcza jego grzech samowoli i na znak tego daje mu inne imię – Izrael, tzn. jakby mocujący się z Bogiem. Bóg mówi. W jakim że języku? Na to pytanie sprawiedliwy Hiob odpowiada: „Bóg mówił... we śnie człowieka, w nocnym widzeniu, podczas senności na łożu... albo człowiek mądrzeje poprzez chorobę, okrutny ból w kościach swoich” (Hiob. 33, 15, 19).

Człowiek słyszy głos Boży? Tak! O tym u poety-chrześcijanina czytamy:


„Жизнь без Христа — случайный сон;
Блажен, кому дано два слуха,
Кто слышит и церковный звон,
И слышит вещий голос Духа”.


„Żywot bez Chrystusa – przypadkowy sen;
Błogosławiony, komu dane dwa słuchy,
Kto słyszy i cerkiewny dzwon
I słyszy wieszczy głos Ducha”.

Oto ten właśnie głos Boga słyszą wierzący w Niego i nieprawdopodobnego tu niczego niema. „Bóg rzucał kamienie z nieba i schodził popatrzeć na miasto”. I w danym przypadku – ta sama kwiecistość wyrażenia, wskazująca na pomocą Bożą ludziom.

W podobnych wyrażeniach poeta Dymitrijew przekazuje odczucie wierzącego człowieka:


„Гремит... Благоговей, сын праха,
Се Ветхий Денми с небеси
Из кроткой благотворной длани
Перуны сеет по земли...”


„Grzmi... Bój się Boga, synu marności,
Oto Przedwieczny z niebios
Z łagodnej dobroczynnej dłoni
Pioruny sieje po ziemi...”

5) Odnośnie zaś Trójcy Świętej. Jeśli byśmy przekonywali, że jeden równa się trzy, a trzy równe jednemu, to, oczywiście, byłoby to absurdem. Ale niczego podobnego wierzący nie mówią. Chociaż i powiedziane: „Trzej świadczą na niebie: Ojciec, Słowo i Św. Duch: I Ci trzej są jednym” (1 Jan. 5,7), ale to znaczy, że Bóg jest jeden, a trynitarny w osobach (hipostazach). Wyjaśnienie tej prawdy jest bardzo proste: kiedy Bóg Sam w Sobie, wtedy on Bóg-Ojciec; ukazanie się Jego w świecie – Bóg-słowo, a działanie tego Słowa – Duch Święty, krócej mówiąc, Bóg ujawnia Się przez Syna Duchem Świętym. Jeden, ale w trzech Osobach.

6) Bogów nie dużo, a jeden Bóg. Jeśli Adam jest nazwany przez Boga (jeden z Nas) i ludzie są mianowani tym słowem, to nie we właściwym sensie, a w tym, że człowiek jest „iskierka Boża”, „z rodu Bożego” (Dz. 17, 28), rzeczywiście, „obraz i podobieństwo Boże” (I Moj. 1, 26). W czym zaś wyraża się ten obraz i podobieństwo? Obraz – znaczy przedstawienie, portret, fotografia. Nie równość, a podobieństwo, kopia oryginału. Podobieństwo jest tym samym. Więc, oba te słowa są synonimami, ale, tym nie mniej i odróżniają się one między sobą. Obraz oznacza coś realnego, już istniejącego i pokazuje, jaka jest rzecz w danym czasie. Podobieństwo zaś pokazuje, czym powinna być ta rzecz. Do takiego rozumienia tego słowa doprowadza i słowiańskie wyrażenie: „Jako przystoi Tobie wszelka chwała” – przystoi, tzn. powinna być oddana chwała. My – ludzie – obraz Boży w takim rozumieniu: Bóg – wieczny i nieśmiertelny i my –- nieśmiertelni. On – wszechobecny i my możemy być (duchem) w wielu miejscach jednocześnie. Bóg – wszechmądry i my jesteśmy mądrzy. On – wszechmocny i my możemy dużo uczynić. On jest wszechdobry i my bywamy dobrymi itd. Jesteśmy bogami, można powiedzieć, w miniaturze i rodzimy się z boskimi właściwościami, ale nie zawsze odznaczamy się podobieństwem Bożym. To podobieństwo musimy koniecznie zdobyć, tzn. żyć i działać według wskazówki Boga. Znaczy, obraz Boży – to zaczątki ideału, a podobieństwo jest drogą do jego osiągnięcia, rozwoju, doskonalenia (Mat. 5,48). Do zilustrowania naszej tezy weźmiemy ziarno. Wewnątrz niego, w zarodku, całe drzewo z korzeniami, gałęziami, płodami w całym swoim pięknie, ale... tymczasem w ukrytym, potencjalnym aspekcie. Żeby drzewo mogło należycie wyrosnąć, niezbędne jest działanie ciepła i wilgoci i gleby. Tak i my – obraz Boży – wewnątrz, w zarodku – z Boskim pięknem, ale, żeby być podobieństwem Bożym, musimy rozwijać się, upodabniać się do Boga przy odpowiednich warunkach.

7) „Adam schował się w raju, a Bóg pyta go: Gdzie jesteś, Adamie? Jaki więc On wszechwiedzący?” Że Bóg wszechmocny – to widzieliśmy wcześniej, a po co On pyta Adama, odpowiemy teraz: „Nie chcę śmierci grzesznika, ale żeby grzesznik odwrócił się od drogi swojej i był żywy. Odwróćcie się, odwróćcie się od złych dróg waszych” (Ezech. 33,11). Oto cel Boga przy przepytaniu Adama – naprowadzić go na drogę pokajania, wzbudzić świadomość uczynionego grzechu. Ileż tu miłości, czułości, cierpliwości Stwórcy do Swojego stworzenia! Bezbożnicy nie mogą tego zrozumieć: „Macie oczy, a nie widzicie” (Jerem. 5,21); (Mark. 8,18), „chodzicie po omacku” (Izaj. 59,10).

8) Nie ma żadnej sprzeczności i w przekonaniu wierzących: „Boga nikt nigdy nie widział” i „Mojżesz i starsi rodu widzieli Go”. Istota Boża jest niepojęta i Jego nikt z ludzi nie widział. Jeśli powiedziane, że Mojżesz widział Boga, to znowu nie w Istocie Jego, a „ty zobaczysz Mnie z tyłu” (II Moj. 33,23), tzn. w przejawach w rozpatrywaniu stworzenia. Co zaś dotyczy „starsi rodu widzieli Boga”, to natychmiast w Biblii i objaśnienie tego wyrażenia w nawiasach: „Miejsce stania Boga (Miejsce pod nogami Jego)” (II Moj. 24,10-11), „chwała Pańska” (wiersz 16). Znaczy i starsi rodu widzieli Boga też nie w Jego Istocie, a w wizerunkach Jego, w chwale Bożej. Dlatego o sprzeczności tu nawet mówić nie wypada.

9) Żadnego gwałtu nie ma nad zdrowym rozsądkiem, kiedy wierzący uznają równość Ojca i Syna. Tak mówi Sam Syn Boży: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (Jan. 10,30), „Ojciec we Mnie i Ja w Nim” (Jan. 10,38). „Kto Mnie widział, widział Ojca” (Jan. 14,9). Przy równości Ojca i Syna, jednakże, „Ojciec Mój większy jest niż Ja” (Jan. 14,28) – i tu żadnej sprzeczności. To znaczy, że Syn przedwiecznie rodzi się od Ojca, Duch Święty przedwiecznie schodzi od Ojca, a Bóg Ojciec – ani rodzi się, ani schodzi, w tym sensie jest On, jakby „większy”; Nasz rozum godzi się z tym nauczaniem. „Jak każda ziemska filozofia – mówi pewien naukowiec – oparta na postulacie: wiemy, że dwa razy dwa równe jest cztery, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć, dlaczego to tak, tak i niebiańska: nam podany jest fakt, ale objaśnienie jego nie jest dane”.

10) „Bóg – wymysł ludzi”. „Strach stworzył pierwszych Bogów. Nie umiejąc objaśnić groźnych zjawisk przyrody, pierwsi ludzie uważali je za przejaw bóstwa i zaczęli je ubóstwiać”. Ale czy strach i religijne uczucie to jedno i to samo? Przecież strach sam w sobie wcale nie jest religijny i między tymi uczuciami nie ma nic wspólnego. Strach przed groźnymi zjawiskami zawiera w sobie egoistyczne uczucie grożącego niebezpieczeństwa i rodzi pragnienie uniknięcia tego niebezpieczeństwa. Proszę wziąć człowieka, nie znającego praw przyrody, jakie jest u niego uczucie podczas burzy? On zamyka z pośpiechem okna, drzwi, chowa się i ucieka od niebezpieczeństwa. Człowiek zaś religijnie usposobiony nie ucieka od Boga, a odwrotnie, dąży do Niego, ufa, kocha, ma nadzieję, otwiera przed Nim duszę, mówi, co mu boli, i to tak jak nikomu z ludzi nie powie. W ten sposób, te dwa uczucia są diametralnie przeciwne i z jednego nie może wynikać drugie. A jeśli tak, to nieprawdą jest, że strach stworzył Boga. W XVIII wieku ukazała się nowa teoria pochodzenia wiary w Boga, tak zwana polityczna. Francuscy filozofowie-encyklopedyści uważali religię za dzieło państwowej i cerkiewnej (kościelnej) polityki. „Wiarę w Boga – mówili oni – wymyślili ludzie, którym ona była korzystna, tzn. władcy i duchowieństwo. Pierwsi, przy jej pomocy, starali się nadać większy autorytet swoim prawom, a drudzy – dla własnych interesów”.

Prawda – niektórzy władcy, jak, na przykład, Mojżesz, Zoroasters, Numa Pompiliusz, czasami posługiwali się religią dla celów obywatelskich jako środkiem do podtrzymania autorytetu swoich praw. Ale to nie znaczy, że oni, właśnie są twórcami religii. Przecież jeśli władcy korzystali z religii, znaczy, ona już wśród danych ludzi istniała, a jeśli tak, to jasne, że nie oni wymyślili wiarę w Boga. Co zaś dotyczy duchowieństwa jako wynalazców religii, to zapytajmy, skąd duchowieństwo całej kuli ziemskiej samo uzyskało wiarę? Kiedy ono zdołało umówić się tak między sobą? I jak mogła cała ludzkość wychować się religijnie? Z historii wiemy, że duchowieństwo nie stanowiło niezbędnego warunku istnienia wszystkich religii. Wiele religijnych kultów, jak, na przykład, ruscy Słowianie, nie miało kapłanów jako odrębnej klasy. Tam starszy rodu dokonywał całego nabożeństwa. Znaczy i ta teoria jest bezpodstawna. Religia jest starsza i od władców i od duchowieństwa.

11) „Niebo jest puste i Bóg wierzących głuchy”. To kłamstwo demaskował jeszcze dawny filozof Seneka w takich słowach: „Kto ośmieli się przekonywać, że Bóg żyje, wcale nie troszcząc się o nas? Czyż nie słyszy On błagalnych głosów? Czyż nie widzi On rąk, podniesionych z błaganiem do nieba?” Że Pan Bóg rzeczywiście słyszy nas, o tym dowiemy się ze Słowa Bożego: „On słyszy mnie, kiedy zawołam do Niego” (Ps. 4,4). „On bliski tym którzy są skruszonego serca, pokornych duchem zbawi” (Ps. 33(34),19), „i od wszystkich boleści wybawia ich” (wiersz 18). „Wolę bojących się Jego On wypełnia i wołania ich słyszy” (Ps. 144(145),19). „Strzeże Pan wszystkich miłujących Go” (wiersz 20) „i przed obliczem Jego jest pisana pamiętna księga o bojących się Pana i czczących imię Jego” (Mal. 3,16). „Kto czci Boga i prosi, zaś nie zawsze otrzymuje proszone od Boga, to tylko dlatego, że prosi nie na dobro, a żeby użyć dla zaspokojenia swoich namiętności” (Jak. 4,3). Tę samą myśl wyjaśnia Szekspir:


„Как часто мы, самих себя не зная,
У неба просим себе бед.
Но благо просьб наших не слышит
На благо нам..."


„Jak często, samych siebie nie znając,
U nieba prosimy sobie złego.
Ale Dobry próśb naszych nie słyszy
Dla dobra naszego..."

O cierpieniach

12) Co zaś dotyczy ludzkich cierpień, to i one wcale nie podważają wiary w Boga. Jeszcze dawny mędrzec Epiktet mówił: „Wiedz i pamiętaj, że jeśli ludzie są nieszczęśliwi i cierpią, to oni sami w tym winni”. To potwierdza też i Biblia, wskazując na istnienie we wszechświecie najpotężniejszego, niewzruszonego, najsurowszego prawa – odpłaty, prawa odwetu, winy, absolutnego wymiaru sprawiedliwości (V Moj. 32,35; Jer. 17,10; Rzym. 2,6). Jego znaczenie w moralnym życiu Chrystus namacalnie pokazał Swoim aforyzmem: „Kto napoi... tylko pucharem zimnej wody... nie straci nagrody swojej” (Mat. 10,42). Więc, najmniejsze dobro uczynione bliźniemu daje dobro również nam i przeciwnie, dlatego „czyń dobro i zło ciebie nie spotka” (Towita 12,2). „Jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą” (Mat. 7,2). „Którzy miecza dobywają, od miecza giną” (Mat. 26,52). „Czyż może kto wziąć ogień za pazuchę, żeby nie zgorzały szaty jego? Może kto chodzić po rozpalonym węglu, żeby nie poparzyć nóg swoich?” (Przyp. 6, 27-28). „Kto czym zgrzeszy, ten tym i jest karany” (Mądr. Sal. 11,17). „Tak jak wiatr siali, to wiatr żąć będą” (Ozeasza 8,7). „Kto sieje skąpo, skąpo i żąć będzie, a kto sieje obficie, ten obficie żąć będzie” (2 Kor. 9,6). „Co człowiek posieje, to i żąć będzie” (Gal. 6,7). Znaczy, „Twórcą zła nie jest Bóg” (św. Jan Klimak). „On nikogo nie kusi złem” (Jak. 1,13). Dlatego, jeśli jesteśmy nieszczęśliwi i cierpimy, to sami jesteśmy winowajcami tego: „Cierpimy za grzechy swoje” (Dan. 3,28; 2 Mak. 7,32). Tu działa niewzruszony zakon zwrotnego działania. Zdarza się to, co powinno było się zdarzyć, jako rezultat naruszenia znanego prawa. „Weźcie – mówi jeden z publicystów – rozżarzone żelazo gołymi rękami i otrzymacie oparzenia. Wydarzy się to, co powinno było się wydarzyć od naturalnego działania prawa przyrody”. Tak i w moralnym życiu. Nieszczęście, cierpienie, bieda to wszystko swego rodzaju oparzenia, odpłata za naruszenie przez nas tych albo innych praw. O tym mądrym, dobroczynnym prawie mówi i nauka i codzienne doświadczenie i wszyscy prawdziwi chrześcijanie.

W funkcjonowaniu wszechświata, w jego życiu, wszystko jest ściśle powiązane jedno z drugim. Każde zjawisko jest rezultatem poprzedzającego działania. Naukowy aksjomat: kąt odbicia jest równy kątowi padania. Kamień, rzucony do góry, na pewno spadnie na dół. Takie jest prawo rzeczy w przyrodzie. Powstaje nieprzerwany łańcuch przyczyn i skutków: Na tym właśnie polega życie świata. Z doświadczenia zaś wiemy: „Nie kop innemu dołu, sam do niego wpadniesz”; „Jak zawołasz, tak też odezwie się”; „Wypłyną z oczu wilka owcze łezki”.

Jakie zaś jest znaczenie naszego cierpienia? Słowo Boże mówi: „Ono dla naszego pożytku, żebyśmy mieli udział w świętości Boga” (Hebr. 12,10). „Głód i wrzód i boleść i trudy posłane, jak bicze dla poprawy” (3 Ezdry 16,20). „Boleści najlepsze nauki” (Hebr. 12,6) jak środek pedagogiczny. To łaska Boża, to ojcowska ręka (V Moj. 8,5), kierowana miłością, chociaż uścisk jej czasami jest dla nas bolesny; To pigułka, chociaż gorzka, ale lecznicza i w niej wielka czyszcząca siła: „Żale lepsze od śmiechu” (Ekkl. 7,7).

Jakie zaś jest znaczenie naszego cierpienia? Słowo Boże mówi: „Ono dla naszego pożytku, żebyśmy mieli udział w świętości Boga” (Hebr. 12, 10). „Głód i wrzód i boleść i trudy posłane, jak bicze dla poprawy” (3 Ezdry 16, 20). „Boleści - najlepsze nauki” (Hebr. 12, 6) jak środek pedagogiczny. To łaska Boża, to ojcowska ręka (V Moj. 8, 5), kierowana miłością, chociaż uścisk jej czasami jest dla nas bolesny; To pigułka, chociaż gorzka, ale lecznicza a w niej wielka oczyszczająca siła: „Żale lepsze od śmiechu” (Kazn. Sal. 7, 4).

Cierpienie jest przyjacielem i dobrodziejem, wychowującym naszą cierpliwość (Rzym. 5, 3), męstwo, energię, niezłomność ducha, miłosierdzie i inne zalety. „Gdzie więcej moralnych zalet, dobroci, przyjaźni? W tym środowisku, gdzie jest bogactwo, radość, beztroska, czy tam, gdzie bieda, smutek, choroby? Przyroda wyraźnie pokazała, jaką postać przybiera życie bez cierpień. Na przykład w świecie zwierząt, tak zwanych pasożytów, które przy najmniejszym nakładzie wysiłku i energii, zaspokajają swój nieograniczony apetyt co zobaczymy? Zobaczymy kalekie stworzenia, u których z wielkim wysiłkiem można znaleźć nerwowe centra-baterie psychicznej siły. Pasożyty są wyrodkami, bo uchyliły się od dobroczynnego i rozwijającego wpływu cierpienia. To samo i z człowiekiem. Takie prawo Stwórcy w odniesieniu do stworzenia” (Sabatier).

Ale, będąc sprawiedliwym, Bóg jest jednocześnie i miłosierny. (Ps. 17(18),26). Ustanowiwszy niezmienne prawo odpłaty, Bóg przejawia i łaskę do upadłego stworzenia, „pocieszając go w każdej boleści” (Ps. 144(145),14; 2 Kor. 1,4). „On nakłada na nas brzemię, ale On też i wybawi nas” (Ps. 67(68),11). Oto dlaczego prawdziwi chrześcijanie mówią:


„Не говори, что нет спасенья,
Что ты в печалях изнемог.
Чем ночь темней, тем ярче звёзды,
Чем глубже скорбь, тем ближе Бог”

(А. Майков)


„Nie mów, że nie ma zbawienia,
Że w smutku straciłeś siły i zwątpić byś mógł.
Czym noc ciemniejsza, tym jaśniejsze gwiazdy,
Czym głębszy smutek, tym bliżej nas Bóg”

„Wyznaczone jest aby przez cierpienie zdobywać ziarnko mądrości, niedostępnej w książkach. Trzeba tylko śliczniutko wycierpieć samemu, i natychmiast zaczynasz rozumieć wszystkich cierpiących... Mało tego – sam rozum rozjaśnia się” (N.W. Gogol). Poeta W.A. Żukowski pisze: „Ziemskie cierpienie traci swoją posępność, ponieważ ukazuje nam w pobliżu Boga jako pomocnika, kładącego Swoją rękę na naszą rękę”. U poety I. Kozłowa, ślepca, którego całe życie było szeregiem ciężkich cierpień, czytamy:


„При теплой вере — горя нет;
Она дружит нас с небесами;
В страданьях, в радости — Бог с нами,
>Во всем печать Его щедрот.

Изведал я, что убивать
Не могут грозные страданья,
Пока мы будем сохранять
Любви чистейшей упованья.

Меня не крест мой ужасает, —
Страданье верою цветет, —
Сам Бог кресты нам посылает,
А крест наш Бога нам дает”.


„Przy serdecznej wierze – biedy nie ma;
Ona zaprzyjaźnia nas z niebiosami;
We wszystkim pieczęć Jego hojności.
W cierpieniach, w radości – Bóg z nami,

Poznałem, że zabijać
Nie mogą groźne cierpienia,
Póki będziemy zachowywać
Miłości najczystszej zaufania.

Mnie nie krzyż mój przeraża, –
Cierpienie wiarą promienieje, –
Sam Bóg posyła nam krzyże,
A krzyż nasz Boga nam daje”.

Ostatnia myśl szczególne dobrze wyrażona jest przez L. Andriejewa w jego „Sawwie”: „Oto bieda moja, widzicie jaka, na ziemi takiego nie bywa, a wezwij mnie Boże i powiedz: „Masz tobie, Jeremi, królestwo Ziemskie, a biedę twoją oddaj dla mnie”, – nie oddam. Słodsza mi ona od miodu lipowego, mocniejsza od zacieru chmielowego... Prawdę poznałem dzięki biedzie mojej... Chrystusa – otóż Kogo! I zawsze przede mną oblicze Jego czyste, dokąd bym się nie obrócił! Rozumiesz, Panie, cierpienie moje?... Rozumiem, Jeremi... Tak my we dwoje z nim i żyjemy”. Pisarz I. Gonczarow mówi: „Cierpienia oczyszczają duszę, wywyższają ją. Nie zaznać cierpień – znaczy nie zaznać całej pełni życia... Tak, widzę, jak niezbędna dla życia jest i ta walka i niepokój, jak życie bez nich byłoby nie życiem, a zastojem, sennym”. „Wiele nieszczęść przyniesie ci życie, ale to dzięki nimi i szczęśliwy będziesz i życie pobłogosławisz a co najważniejsze i innych zmusisz pobłogosławić” – poucza F. M. Dostojewski ustami starca Zosimy. Oto jak patrzą na cierpienia wierzący ludzie!

Otóż, rozpatrzywszy wszystkie argumenty bezbożników, przekonujemy się, że nieistnienie Boga jest absolutnie nie do udowodnienia: „Tak tylko pusty człowiek mędrkuje” (Hiob 11,12). Dlatego też wszystkie zaprzeczenie ich nie mają żadnej wartości, co przepięknie poświadczył A.S. Puszkin: „Bardzo dobrze zrobiłem, że brałem lekcje ateizmu: zobaczyłem, jakie możliwości reprezentuje ateizm, rozważyłem je, przemyślałem i doszedłem do wniosku, że suma tych możliwości sprowadza się do zera, a zero tylko wtedy ma realne znaczenie, kiedy przed nim stoi cyfra. Tej to cyfry i brakuje mojemu profesorowi ateizmu” (A.O. Smirnowa). Dlatego, „prawdziwie próżni wy, u których nie ma widzenia Boga, którzy z widzialnych doskonałości nie mogli poznać Istniejącego i, spoglądając na dzieła, nie poznaliście Stwórcy...” (Mądr. Sal. 13, 1). „Wy szaleni i nieszczęśliwi” (Paskal). „Przyjdzie na was potępienie i za to, że niegodziwie myśleliście o Bogu... I za to, że... zdradziecko gardziliście świętym...”. (Mądr. Sal. 14, 30).

Po co chodzić do świątyni

„Bóg urządził Cerkiew, jak port, żeby w niej
ukrywający się od szumu i niepokojów życiowego morza
ludzie rozkoszowali się wielkim spokojem”.

Jan Złotousty

Wielu współczesnych ludzi uważa się za wierzących, ale w życiu cerkiewnym nie uczestniczy, rozważając tak: „Po co chodzić do świątyni, przecież można modlić się i w domu”. A jednak w domu modlić się z jakiegoś powodu nie wychodzi, a w cerkwi – długie służby, zawiłe i niezrozumiałe, jak śpiewał W. Wysocki, „...nie, i w cerkwi wszystko nie tak, wszystko nie tak, o młodzi”.

Te linijki adresowane są właśnie do ludzi, którzy nie widzą sensu chodzenia do świątyni, którzy uważają, że wiara jest możliwa i bez Cerkwi.

Bez cerkwi wyrosło kilka pokoleń radzieckich ludzi. Wiarę w Boga bolszewicy próbowali zastąpić wiarą w komunizm. Świątynie burzyli, wierzących prześladowali, śmiali się z nich, ale, tym nie mniej, wiary w ludziach zniszczyć jednak nie udało się. Cerkiew, pokonawszy najcięższe próby, wytrwała i teraz widzimy jej odrodzenie. Samo w sobie jest to już największym cudem, nad którym warto się zastanowić. Ludziom, nie znającym Prawosławia, którzy nie otrzymali religijnego wychowania, trudno zmienić swoje życie, wiele w cerkiewnej służbie pozostaje niejasnym. Liturgia i wszystko, co dzieje się w świątyni, wydaje się dziwne i jak gdyby dziejące się w obcym języku. Dlatego dla wielu współczesnych ludzi cała wiara wyraża się w tym, żeby „zajść do cerkwi postawić świecę”. I cała skiba (warstwa) uprawy kultury, unikalnego duchowego doświadczenia, zbawiennego dla zagubionej duszy, pozostaje obok. Udział w cerkiewnym życiu żąda wysiłków, to duchowa praca, a trudzić się nie chce. Bardziej proste i dostępne środki zawsze są pod ręką: Można wypić, zabawić się, pójść dokądkolwiek – i człowiek zapomniał się na jakiś czas, a o śmierci lepiej w ogóle nie myśleć. Ale ludzka dusza jest tak urządzona, że ona wszystko jedno ciągnie się do góry, szuka jakiejś wyższej słuszności, zmęczywszy się oszustwami i krzątaniną.

Święte dary

W świątyni czas jak gdyby się zatrzymał. Prawosławna Cerkiew, jak największą świętość, zachowała zgromadzone przez stulecia duchowe doświadczenia. Cały porządek cerkiewnej służby, układ, nawet język zostały niezmiennymi. Zmieniały się czasy, zamieniała się władza, a w cerkwiach po dawnemu odbywała się Liturgia. Nie ustawała ona i pomimo prześladowań wierzących przez radzieckie władze. Ponieważ Boska Liturgia zawsze miała i ma dla wierzących nie umowny, a zupełnie realny sens. W czasie Liturgii człowiek nie tylko wspomina o ziemskim życiu Chrystusa, nie tylko modli się do Boga o swoich życiowych potrzebach, ale, co najważniejsze – realnie łączy się z Nimi w Sakramencie Priczaszczenija (Komunii).

Ten sakrament jest ustanowiony przez samego Pana podczas Tajnej Wieczerzy. „I, wziąwszy chleb i podziękowawszy, przełamał i podał im, mówiąc: oto jest ciało Moje, które za was się oddaje; to czyńcie na pamiątkę Moją. Także i kielich po wieczerzy, mówiąc: ten kielich jest Nowym Przymierzem w krwi Mojej, która się za was wylewa” (Łuk. 22,19-20.). Znaczenie Eucharystii w tym, że otwiera ona człowiekowi dostęp do Boga, daje możliwość przynieść ofiarę swojemu Stwórcy, daje możliwość współudziału w ofierze Golgoty.

Sakrament jest najważniejszym pojęciem w chrześcijańskim życiu. W czasie Eucharystii wino i chleb przemienia się w Krew i Ciało Pana. „Wokół Eucharystii dokonuje biegu cały cykl światowego bytu” – pisał o. Paweł Florenski. Jak fizyczne choroby potrzebują kuracji, tak i nasza duchowa istota, uszkodzona grzechem, także potrzebuje leku. I taki „lek” – to Komunia Świętych Chrystusowych Tajemnic. „Energia zużywa się, wszystko rozsypuje się. Jeśli nie będzie na ziemi Komunii, świat rozsypie się” – tak rozpatrywał Komunię Ł.N. Gumilew.

Wymówki

Współczesny człowiek, jest otoczony wszelkimi „skarbami” cywilizacji, przyzwyczaja się do duchowego lenistwa, bezczynności i sam się pozbawia tego żywego obcowania z Bogiem. Czasami siłą przyzwyczajenia albo z powodu złożonego trybu życia przechodzi obok świątyni, usprawiedliwiając się przeróżnymi wymówkami. I tylko kiedy los zada mu niespodziewany cios, rozmyśla o Bogu, o wieczności, o swojej duszy i, już nie mędrkując, idzie do cerkwi. Ponieważ „dusza sama podpowiada”, gdzie szukać ratunku. Oczywiście, nie zawsze tak bywa. Człowiek jest obdarzony wolną wolą, zawsze ma wybór: Pójść do świątyni albo nie pójść. Właśnie Bogu jest potrzebny wolny wybór. Zrobić ten wybór czasem bywa nie lekko. Czasami do tego kroku Pan Bóg prowadzi człowieka całe życie przez próby, rozczarowania, przez sukcesy i niepowodzenia, szczęście i chorobę, straty i zyski. Przez wypróbowania dusza człowieka albo hartuje się, albo pęka. Świątynia, pomoc kapłana, modlitwa pomagają przeciwstawiać się życiowym trudnościom, godnie znosić uderzenia losu, zbyt wielkie wzloty i upadki, bogactwo i nędzę. Cerkiew uczy mądrości i cierpliwości.

Cerkiew zgromadziła drogocenne duchowe doświadczenie, mądrość. „Żywoty świętych”, podania, cudotwórcze ikony, przynoszące ludziom cudowną pomoc i uzdrowienie w chorobach, tysiące niewytłumaczalnych z punktu widzenia logiki zjawisk stopniowo otwierają się przed człowiekiem, który przybył do świątyni i uwierzył. Prawosławna Cerkiew przykładem wielu swoich szermierzy pokazuje wysoki ideał chrześcijaństwa, cel duchowego życia człowieka i jego istnienia na Ziemi, uczy godnie znosić trudności, hartuje duszę, daje wsparcie i ochronę. Chrześcijaństwo uczy prawdziwej, ofiarnej miłości. Prawosławie daje przykłady takiej miłości. Wystarczy przypomnieć sobie Prepodobnego Sierafima Sarowskiego, Jana Kronsztadzkiego, starców Optinoj pustyni (eremu), tak ukochanych przez naród. Nie znając Prawosławnej Cerkwi, nie można zrozumieć, w czym siła rosyjskiego ducha, nie można do końca zrozumieć ani rosyjskiej historii, ani rosyjskiej literatury.

Czasami człowiek, który po raz pierwszy przekroczył próg świątyni i próbuje znaleźć prawdę, ma nadzieję zobaczyć w świątyni świętych i doskonałych ludzi, a natrafia na jakąś staruszkę, która go osadza i czyni mu uwagi. Człowiek natychmiast czuje się tu obcym. Krępuje go to, że ludzie w świątyni, niekiedy nawet sami kapłani, mają te same życiowe niedostatki. I wtedy poddaje pod wątpliwość to najważniejsze, po co on tu przyszedł – a czy to tu trzeba szukać zbawienia? Ale trzeba pamiętać, że, przychodząc do świątyni, człowiek przychodzi do Boga, on przychodzi modlić się, spowiadać się przed Samym Bogiem za pośrednictwem kapłana, ulżyć swojej duszy. Zajrzeć w siebie, właśnie w siebie, a nie w osobę innego człowieka. Kapłanów, źli oni czy dobrzy i innych służących w świątyni osądzać może tylko Bóg. I nawet jeśli oni mają ludzkie niedociągnięcia, oni postawieni są przez Boga aby wypełniali swoją służbę.

Przyprowadzamy dziecko do szkoły, pomimo tego, że niektórzy nauczyciele są dalecy od doskonałości. Przecież powinniśmy dać swojemu dziecku wykształcenie. Albo lekarz, wypisujący niezbędne nam lekarstwo, może być skąpym, na przykład. Nam to nieważne. Myślimy o tym, żeby uwolnić się od choroby, a nie o tym, jakie cechy posiada ten lekarz, czy jest on ideałem.

I mimo wszystko, jeśli w naszym niesprawiedliwym i okrutnym świecie są jednak wysepki czystości i dobra, to gdzież ich szukać jak nie w świątyni.

Mikołaj Wasiljewicz Gogol w odpowiedź na zarzuty zachodnich katolików pod adresem naszej Cerkiew napisał takie linijki: „Jak mamy bronić naszą Cerkiew i jaką odpowiedź możemy im dać, jeśli oni zadadzą nam takie pytania: „A czy wasza Cerkiew uczyniła was lepszymi? Czy każdy u was wypełnia jak należy swój obowiązek?” Co wtedy im odpowiemy, poczuwszy nagle w duszy i w swoim sumieniu, że cały czas szliśmy obok naszej Cerkwi i ledwie znamy ją nawet i teraz? Posiadamy skarb bezcenny, i nie tylko nie troszczymy się o to, żeby go poczuć, ale nie wiemy nawet, gdzie on. U gospodarza proszą pokazać najlepszą rzecz w jego domu i sam gospodarz nie wie, gdzie się ona znajduje. Ta Cerkiew, która, jak czysta panna, zachowała się tylko jedna od czasów apostolskich w niepokalanej pierwotnej swojej czystości. Ta Cerkiew, która cała ze swoimi głębokimi dogmatami i najmniejszymi obrzędami zewnętrznymi jakby zniesiona bezpośrednio z nieba dla rosyjskich ludzi. Cerkiew która jedyna ma moc rozwiązać wszystkie węzły zdumienia i nasze pytania, która może sprawić niesłychany cud w aspekcie całej Europy, zmusiwszy u nas każdy stan, tytuł i urząd wejść w ich prawne granice i kresy i, nie zmieniwszy niczego w państwie, dać siłę Rosji zadziwić cały świat zgodną harmonią tego samego organizmu, którym ona dotychczas straszyła – i tej Cerkwi my nie znamy! I tej Cerkwi, stworzonej dla życia, dotychczas nie wprowadziliśmy w swoje życie!

Nie, strzeż nas Boże aby bronić teraz naszej Cerkwi! To znaczy stracić ją. Mamy tylko jeden możliwy sposób świadczenia – nasze życie. Życiem naszym powinniśmy bronić naszej Cerkwi, która cała jest życiem...” {N.W. Gogol. Kilka słów o naszej Cerkwi i duchowieństwie. (Z listu do pana. A.P.T.)}.

Czasami powszednia rutyna przeszkadza człowiekowi poświęcić niedzielę na pójście do świątyni. „Sześć dni pracuj, a siódmy – Panu Bogu twemu” – głosi przykazanie. Sześciu dni w tygodniu zupełnie wystarcza na rozwiązanie wszystkich życiowych problemów. W niedzielę człowiek powinien podążać nie do sklepu na zakupy, nie na koncert, a do świątyni.

Czy modlić się można w domu?

Domowa modlitwa odróżnia się od modlitwy ogólnej, cerkiewnej. „Gdzie dwaj albo trzej zebrani w imię Moje, tam i Ja pośród nich” – tak uczył Pan Bóg. Jeśli On przebywa wśród dwóch albo trzech, to tam, gdzie dziesiątki i setki ludzi zebranych w imię Jego i modlą się razem – On niewątpliwie powinien być obecnym i taka modlitwa ma ogromną siłę.

Przebywając w świątyni, trzeba rozumieć, że tu dzieje się coś bardzo ważne, trzeba troszczyć się o zachowanie w swojej duszy uwielbienia. Czasami przyzwyczajenie zabija uwielbienie, przychodzi zbytnia śmiałość i słabnie poczucie świętości miejsca. To prowadzi do ochłodzenia wiary i obojętności do cerkiewnych sakramentów. „Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący; o, jeśli byś był zimny albo gorący! Ale tak, żeś letni, a nie gorący i nie zimny, to wypluję cię z ust Moich” (Obj.3.15, 16) Ta tak zwana „ciepłochłodność”, to właściwy dla wielu brak gorącej wiary i prawdziwej miłości. Takie są dzisiaj i stosunku między ludźmi – w rodzinie między małżonkami, między rodzicami i dziećmi. Chłód w duszy staje się powszedni i tak stopniowo upływa całe życie. Ale nie takiego życia oczekuje od nas Pan, nie po to człowiekowi daje się życie, żeby on spędził je w pogoni za skarbami materialnymi, które otrzymawszy dusza mimo wszystko nie nasyci się, ponieważ ona jest stworzona dla wyższego celu.

Duchowe lenistwo zwykle i jest przyczyną tego, że człowiek nie idzie do świątyni. Ci, którzy uważają, że modlić się można również w domu, zwykle nie modlą się w ogóle. Telewizor dzisiaj dla wielu zagłusza duchową potrzebę doskonalenia żywej duszy, obcowania z Bogiem.

Duchowe doświadczenie

Przykłady gorącej wiary, prawdziwej miłości i skutecznej modlitwy dają prawosławnemu człowiekowi żywoty świętych, których w historii cerkwi było niemało i którzy, jak lampy, oświetlają jego drogę. Tysiące przypadków uzdrowienia i pomocy w duchowych potrzebach są utrwalone i opisane w prawosławnej literaturze. Teraz te książki są dostępne, w każdej świątyni jest wystarczająco pouczającej literatury dla czytelników z różnym przygotowaniem, ludzi każdego wieku i wykształcenia. Człowiek, który otrzymał wspaniałe wykształcenie, w duchowym sensie może być dzieckiem. I odwrotnie, niezbyt wykształcony człowiek może być duchowo mądrym i nawet posiadającym zdolność przewidywania (jak, na przykład, święci starcy). Oto dlaczego chrześcijanie, uczęszczający do cerkwi, mają swojego duchowego opiekuna. Człowiekowi, niedoświadczonemu w duchowej dziedzinie, są niezbędne właśnie duchowe rady. Wierzącemu, w tajemniczy sposób odkrywane jest, że tylko za samo posłuszeństwo swemu duchowemu ojcu Bóg okazuje człowiekowi swoją łaskę.

Przez ojca duchownego spowiadający się przynosi pokajanie Bogu w uczynionych grzechach. I tylko kapłan, jako Boży pomazaniec na Ziemi, ma władzę darować grzechy. Na to wskazuje się w Ewangelii. Jezus Chrystus, zwracając się do uczniów swoich, powiedział: „Prawdziwie mówię wam: Co zwiążecie na ziemi, to będzie związane na niebie; i co rozwiążecie na ziemi, to będzie rozwiązane na niebie” (Mat.18,18). „Komu odpuścicie grzechy, temu będą odpuszczone; na kim zatrzymacie, na tym zostaną” (Jan. 20,21-23). Apostołowie przekazali tę władzę kontynuatorom swojej służby – duszpasterzom Cerkwi Chrystusowej. Właśnie oni, kapłani postawieni są właśnie w świątyni aby przyjmować naszą spowiedź.

Spowiedź i przygotowanie do niej czasami bywają bolesne. Na pierwszą spowiedź ludzie (zwłaszcza starsi) boją się zdecydować, człowiek doznaje wstydu i skrępowania. Ale jeśli przypomnieć sobie słowa Zbawiciela, to fałszywa obawa ustępuje miejsca zdecydowaniu aby odciąć od siebie grzech, oddzielić się od niego. Tajemnica spowiedzi jest niewzruszona. Za rozgłoszenie tajemnicy spowiedzi kapłan może zostać odłączony od służby.

Sam Bóg podarował człowiekowi możliwość oczyścić swoją duszę od grzechu. Czyż to nie szczodry dar?

Dary uzdrowienia

Profesor filozofii W.N Łosski pisze o Cerkwi, że jest to „ośrodek wszechświata, środowisko, w którym decydują się jego losy. Wszyscy wezwani są aby wejść do Cerkwi <...> Świat starzeje się i niedołężnieje, a Cerkiew nieustannie jest ożywiana i odnawiana przez Ducha Świętego, źródło jej życia <...> Cerkiew jest czymś większym, niż ziemski raj”. (W.N Łosski. „Zarys mistycznej teologii Cerkwi Wschodniej (Kościoła Wschodniego)”).

Istnieje siedem sakramentów cerkiewnych:

    1. Kreszczenije – Chrzest
    2. Miropomazanije – Chryzmonamaszczenie, Bierzmowanie
    3. Wienczanije – Koronowanie (ślub cerkiewny)
    4. Eucharystia (priczaszczenije) – Komunia Święta
    5. Pokajanije – (Skrucha, spowiedź)
    6. Swiaszczenstwo (rukopołożenije) – Kapłaństwo (święcenie)
    7. Soborowanije (jeleoswiaszczenije) – Sakrament Oleju Świętego, Sakrament Chorych

Każdy sakrament, dokonywany w cerkwi to dar Boga człowiekowi, ważne wydarzenie w życiu, dające łaskę i duchowe siły. Co daje człowiekowi sakrament Soborowanija?

Apostoł Jakub mówi do chrześcijan: „Chory kto z was, niech wezwie prezbitrów Cerkwi i niech pomodlą się nad nim, namaściwszy go Olejem Świętym w imię Pańskie. I modlitwa wiary uzdrowi chorego i przywróci go Pan i, jeśli on zgrzeszył, będzie mu przebaczone” (Jak.5,14 i 15). Do sakramentu soborowanija (jeleoswiaszczenija) uciekają się chorzy, ponieważ czasami (uczą święci ojcowie) choroba jest posyłana przez Boga za niewyznane i zapomniane grzechy. Ten sakrament ma wielką siłę, dlatego podczas Soborowanija w świątyni jest tak dużo wiernych.

W sakramencie Jeleoswiaszczenija człowiekowi są posyłane z góry dwa Boże dary: uzdrowienie fizyczne i odpuszczenie grzechów. Czyż nie wielkie są oba te dary?

I teraz na pytanie „Po co chodzić do cerkwi, jeśli można modlić się i w domu?” – Można odpowiedzieć: „Żeby otrzymać wielkie dary, na które my, ludzie, być może i nie zasługujemy za swoje grzechy, ale które Bóg hojnie daje każdemu, szczerze zwróconemu do Niego sercem”. W Cerkwi szuka człowiek zbawienia, uzdrowienia, pojednania z Bogiem – i znajduje je.

Mówią, że kiedy zamykane są świątynie, otwierane są więzienia. „Przychodź do cerkwi – uczy Jan Złotousty – żeby w każdych sytuacjach pozostawać nietkniętym, żeby, uzbroiwszy się w duchową broń, nie zostać zranionym i zniewolonym przez diabła”.

Ł. J.