Na podstawie http://tropinka.orthodoxy.ru/ Tłumaczenie E. Marczuk
(Po cudach kapitan uwierzył w Boga)
To było w 1989 roku. Przyszedł do mnie kapitan drugiej rangi, dziennikarz, literat, mój dawny przyjaciel, Borys Fieodorowicz Kożuchów. Wiosną, latem i jesienią on prowadzi statki na północy, a zimę, kiedy morze okrywa się lodem, spędza w domu z rodziną.
Nie widzieliśmy się parę lat. Opowiedziałem mu, jak po cudach uwierzyłem w Boga i zacząłem chodzić do cerkwi. I oto już od czternastu lat nie przepuszczam ani jednego Nabożeństwa. Udowadniałem mu, że Bóg jest, że Bóg pomaga mi we wszystkim, odpowiada na modlitwy, uzdrawia choroby, kiedy modlisz się z całego serca.
Ale kapitan słuchał nieufnie. Wszystkie moje dowody istnienia Boga przyjmował za literacką twórczość, artystyczny wymysł.
Po kilku prawie bezskutecznych rozmowach powiedziałem mu:
- Bóg stale czyni cuda w prawosławnej Cerkwi. Cud trwa już prawie dwa tysiące lata, każdego dnia.
- Jaki cud? - zapytał kapitan. - Cud przeistoczenia chleba w Ciało Chrystusa a wina w Krew Chrystusa.
- A jak to sprawdzić? Przecież Ciało i Krew Chrystusa, jak mówisz, mogą spożywać, doświadczać tylko wierzący?
- Jest i inny cud, który też trwa już dwa tysiące lata: w Cerkwi święci się wodę i ta uświęcona woda nie psuje się, stoi lata, dziesięciolecia. Widziałem najczystszą wodę, która stała 70 lat. Inna woda dawno już stęchłaby, a święta woda nie psuje się.
- Rzeczywiście - powiedział Borys - to najbardziej przekonujący dowód, jeśli tylko tam... nie używają chemii? Tam prawdopodobnie zanurzają do wody srebrny krzyż? Albo woda płynie w srebrnych rurach?
- Nie. Po pierwsze, po rewolucji 1917 roku bolszewicy wycofali z cerkwi wszystkie drogocenne krzyże, zdarli z ikon ornaty. Tak, że ani złotych, ani srebrnych krzyży nie zostało.
Po drugie, krzyż, którym wyświęcają wodę, może być dowolny: i żelazny, i miedziany, i drewniany, i kamienny. Po trzecie, krzyż opuszczają do wody zaledwie na kilka sekund. Przez ten czas żadne srebro nie podziała.
- A woda skąd? Czy nie ze świętej studni? Może ona już jest poświęcona?
- Nie, wodę możesz przynieść ze sobą. Weź bidon, można aluminiowy, można słoik, nalej wody z kranu, przynieś do cerkwi (właściwie, na Bogojawlenije «Objawienie Pańskie» wody często nie wystarcza, niektórzy przynoszą ją z sobą), i twoją wodę poświęcą przy tobie.
- I ona nie zepsuje się?
- Nie, jeśli twoje naczynie było czyste i woda nie z bagna, to na pewno wyświęci się.
- Wydaje mi się - znowu zwątpił Borys - to wierzący swoimi modlitwami, swoim nastawieniem, swoim biopolem jakby "ładują" wodę?
- Nie, to nie ludzie wyświęcają wodę i nawet nie kapłan, a Sam Bóg wyświęca wodę Swoją łaską. Bóg jest nieśmiertelny, niezniszczalny i te Swoje właściwości udziela wodzie, dlatego i woda staje się niezniszczalna, nie psuje się. Właściwie i relikwie świętych dlatego są niezniszczalne, bo łaska Boża udzieliła ciałom świętych ludzi, jeszcze podczas ich życia, właściwości nieśmiertelności, niegnicia i one według łaski Bożej są źródłem cudów uzdrowienia. Nie cud to - martwe ciała już dawno umarłych ludzi uzdrawiają choroby żywych, ożywiają umierających i nawet wskrzeszają zmarłych!
- Nie, wróćmy do wody - do tego, co można sprawdzić...
- Jeśli nie wierzysz - weź i sprawdź: o północy przed Chrztem Chrystusowym nalej wody, można z rzeki, z jeziora, ze studni, z kranu wodociągowego... I ta woda nie zepsuje się, nawet jeśli nie przynosiłeś jej poświęcić do cerkwi. Ponieważ w to wielkie święto wyświęca się cała wodna natura na ziemi, wyświęca się cała woda. I nawet bez twojej modlitwy i bez pogrążenia krzyża. Sam Bóg poświęca całą wodę.
- A cóż potem z nią się dzieje? - A potem znowu zaczynają działać prawa natury, tak, że tylko ta woda, wzięta o północy przed Chrztem Pańskim, pozostaje uświęcona i stoi przez dziesięciolecia.
- Trzeba sprawdzić - powiedział kapitan. On poszedł. Nadeszło święto Bogojawlenija - tak nazywają Chrzest, ponieważ w ten dzień objawił się Bóg, objawiła się Trójca Święta: Jezus Chrystus, Bóg Syn, chrzcił się w wodach Jordanu, Bóg Ojciec głosem z niebios świadczył o Synu i Bóg Duch Święty, w postaci gołębia, zstąpił na Jezusa Chrystusa. Tego dnia znowu przyniosłem do domu poświęconej wody. Zrobiłem zapasy na cały rok, około stu litrów.
Po Chrzcie Chrystusowym minęło około miesiąca i oto znów przyszedł do mnie kapitan, radosny, rozpromieniony.
- Rzeczywiście, jest Bóg - powiedział - są cuda: święta woda to rzeczywiście święta woda! Ona rzeczywiście nie psuje się! I opowiedział mi następujące. On zdecydował się sprawdzić moje słowa. O północy przed Chrztem nalał wody z wodociągu. Potem w dzień nalał wody z uzdrawiającego źródła. I nalał jeszcze wody z tego samego wodociągu. Wszystkie trzy wody postawił w szklaneczkach w jednym miejscu, w celu przechowania. Minął czas i woda z kranu, nalana w dzień, stęchła, jej kolor zmienił się, stała się mętna, nawet brudna, z nieprzyjemnym zapachem. Woda ze źródła też stęchła, ale nie tak mocno, w niej pojawił się mętny osad i źle pachniała. I tylko woda, wzięta z kranu o północy przed Chrztem, pozostała czystą.
- Przekonałeś mnie: Bóg jest, to rzeczywiście cud. I czyż to trwa dwa tysiące lat? Każdego roku?!
- I każdego dnia, i każdą godzinę, i każdą minutę. Wodę można poświęcić w świątyni i w domu w dowolnym czasie. Tylko wierz.
Władimir GUBANOW.