Do strony głównej


Na podstawie Golden-Ship.ru tłumaczenie Eliasz Marczuk

Archimandryta Ioann Kriest'jankin

O dobrych uczynkach i miłosierdziu

Wiele ludzi myśli, że żyć według wiary i wypełniać wolę Bożą jest bardzo trudno.

Tak naprawdę - bardzo łatwo. Trzeba tylko zwrócić uwagę na rzeczy małe, na drobnostki i starać się nie zgrzeszyć w najmniejszych i najlżejszych sprawach.

To sposób najprostszy i najłatwiejszy, aby wejść w świat duchowy i zbliżyć się do Boga.

Zwykle człowiek myśli, że Stwórca żąda od niego bardzo wielkich spraw, najbardziej skrajnej ofiarności, całkowitego zniszczenia jego osobowości. Człowiek tak boi się tych myśli, że zaczyna bać się w czymkolwiek zbliżyć się do Boga, chowa się od Boga, jak Adam kiedy zgrzeszył i nawet nie wnika w słowo Boże: „Wszystko jedno - myśli - nic nie mogę zrobić dla Boga i dla duszy swojej, będę już lepiej w uboczu od duchowego świata, nie będę myśleć o życiu wiecznym, o Bogu, a będę żyć, jak się żyje”.

Przy samym wejściu w dziedzinę religii, istnieje niejaka „hipnoza wielkich uczynków” - „trzeba uczynić coś wielkiego - albo nic”. I ludzie nie robią żadnego uczynku dla Boga i dla duszy swojej. Zdumiewające: im bardziej jest oddany człowiek drobiazgom życia, tym mniej właśnie w drobiazgach chce być czcigodnym, czystym, wiernym Bogu. A tymczasem przez poprawny stosunek do drobiazgów powinien przejść każdy człowiek, pragnący zbliżyć się do Królestwa Bożego.

„Pragnący zbliżyć się” - tu właśnie i kryje się cała trudność religijnych dróg człowieka. Zwykle chce wejść w Królestwa Bożego całkowicie dla siebie nieoczekiwane, magicznie-cudownie, albo też - według prawa, przez jakiś wyczyn. Ale ani to, ani drugie nie jest prawdziwym znajdowaniem wyższego świata.

Nie magicznie-cudownie wchodzi człowiek do Boga, pozostając obcym na ziemi sprawom Królestwa Bożego, nie kupuje on wartości Królestwa Bożego jakimikolwiek zewnętrznymi czynami swoimi. Czyny potrzebne są do dobrego zaszczepienia w człowieku życia wznioślejszego, psychologii niebiańskiej, woli jasnej, pragnienia dobrego, serca sprawiedliwego i czystego, miłości nieobłudnej. Właśnie przez małe, codzienne uczynki to wszystko może przyjąć się i zakorzenić się w człowieku.

Drobne dobre uczynki to woda na kwiat osobowości człowieka. Wcale nie trzeba wylać na potrzebujący wody kwiat morza wody, można wylać pół szklanki i to będzie dla życia wystarczające, żeby już mieć dla życia wielkie znaczenie.

Wcale nie trzeba człowiekowi głodnemu albo dawno głodującemu zjeść pół puda chleba - wystarczające zjeść pół funta i już jego organizm podźwignie się. Życie samo daje zadziwiające podobieństwa i obrazy ważności małych spraw. A w medycynie, która to sama ma do czynienia z małą i ściśle ograniczoną ilością leku, istnieje jeszcze cała dziedzina - homeopatyczna nauka, uznająca tylko zupełnie małe dawki leku na tym założeniu, że nasz organizm sam produkuje niezwykle małe ilości cennych dla niego substancji, zadowalając się nimi dla utrzymania i rozkwitu swojego życia.

I chciałoby się zatrzymać baczną uwagę każdego człowieka na zupełnie małych, bardzo łatwych dla niego i jednakże niezwykle potrzebnych rzeczach.

„Prawdziwie, prawdziwie mówię wam, kto napoi jednego z małych tych tylko czaszą zimnej wody w imię ucznia, nie utraci nagrody swojej”(Mt. 10:42). W tym słowie Bożym - najwyższe wyrażenie ważności małego dobra. „Kubek wody” to niewiele. Palestyna za czasów Zbawiciela nie była pustynią, jak w nasze dni, ona była kwitnącym, zraszanym krajem i kubek wody dlatego był bardzo niedużą wielkością, ale oczywiście praktycznie cenną w tym czasie, kiedy ludzie podróżowali przeważnie pieszo. Ale Pan Bóg nie ogranicza się w tej wskazówce do małego: kubek zimnej wody. On jeszcze dodaje, żeby go podawano choćby „w imię ucznia”. To godny uwagi szczegół. I na nim trzeba wnikliwie zatrzymać się. Najlepsze uczynki zawsze w życiu są uczynkami w imię Chrystusa, w imię Pana.

„Błogosławiony idący - w jakimkolwiek sensie - w imię Pańskie”, w imię Chrystusa. Duch, imię Chrystusa nadają wszystkim rzeczom i uczynkom wieczną wartość, jakby nie były małe te uczynki.

I prosta miłość ofiarna ludzka, na której zawsze spoczywa odblask miłości Chrystusa, czyni znaczącym i drogocennym każde słowo, każdy gest, każdą łzę, każdy uśmiech, każde spojrzenie człowieka. I oto Pan Bóg jasno mówi, że nawet nie w Imię Jego, a tylko w imię Jego ucznia uczyniony mały dobry uczynek już jest wielką wartością w wieczności. „W imię ucznia” - to granica związku z Jego Duchem, Jego sprawą, Jego życiem…

Przecież jasne, że uczynki nasze mogą być i często bywają egoistyczne, wewnętrznie interesowne. Pan Bóg wskazuje nam na to, radzi zapraszać do siebie do domu nie tych, którzy mogą nam odpłacić tym sam poczęstunkiem, zaprosiwszy w swoim czasie nas do siebie, ale żebyśmy zapraszali do siebie ludzi, potrzebujących naszej pomocy, wsparcia i pokrzepienia. Goście nasi niejeden raz bywają rozsadnikami pyszałkowatości, pomówienia i wszelkiego zamieszania. Inna sprawa - dobra przyjacielska rozmowa, ludzkie kontakty - to błogosławione, to wzmacnia dusze, czyni je bardziej wytrwałymi w dobru i prawdzie. Ale kult nieszczerych światowych kontaktów to choroba ludzi i obecnie wyniszczającej siebie cywilizacji.

W każdych kontaktach ludzkich powinien być koniecznie dobry Duch Chrystusa albo w jawnym Jego przejawieniu, albo w skrytym. I ta skryta obecność Ducha Bożego w prostych i dobrych kontaktach ludzkich, jest tą atmosferą „uczniowości”, o której mówi Pan Bóg. „W imię ucznia” - tym samym pierwszym stopniem kontaktów z innym człowiekiem w Imię Samego Pana Jezusa Chrystusa …

Wielu, jeszcze nie znających Boga i zadziwiającego obcowania w Imię Jego, już ma między sobą to bezinteresowne czyste obcowanie ludzkie, zbliżające ich do Ducha Chrystusowego. I na tym pierwszym stopniu dobra, o którym Pan Bóg powiedział jak o podaniu szklanki wody „tylko w imię ucznia” mogą utrzymywać się liczni. Lepiej powiedzieć - wszyscy. A także dobrze jest rozumieć te słowa Chrystusa dosłownie i starać się pomóc każdemu człowiekowi. Ani jedna chwila podobnych kontaktów nie będzie zapomniana przed Bogiem, jak „ani jeden mały ptak nie będzie zapomniany przed Ojcem Niebieskim” (Łk. 12, 6).

Jeśliby ludzie byli mądrzy, wszyscy dążyliby do małych i całkiem łatwych dla nich uczynków, przez które mogliby otrzymać sobie wieczny skarb. Wielkie zbawienie ludzi jest w tym, że oni mogą zaszczepić się do pnia wiecznego drzewa życia przez najbardziej znikomy zraz (pęd) - uczynek dobra. Do dzikiej jabłoni wcale niekoniecznie zaszczepiać całego pnia jabłoni dobrej. Wystarczy wziąć mały zraz i zaszczepić go do jednej z gałęzi dziczki. Także, żeby zakwasić (spulchnić) beczkę z ciastem wcale nie trzeba jej mieszać z beczką drożdży. Wystarczy położyć zupełnie niewiele drożdży - i cała beczka spulchnieje. Tak samo i dobre: najmniejsze może dokonać ogromnego działania. Oto dlaczego nie trzeba lekceważyć drobiazgów w dobroci i mówić sobie: „wielkiego dobra nie mogę uczyni - nie będę starać się o żadne dobro”.

Jak bardzo nawet najmniejsze dobro pożyteczne jest dla człowieka, niezaprzeczalnie udowadnia się tym, że nawet najmniejsze zło jest dla niego niezwykle szkodliwe. Trafiła nam, powiedzmy odrobinka w oko - oko już niczego nie widzi i nawet drugim okiem w tym czasie trudno patrzeć. Małe zło, które trafiło jak pyłek do oka duszy, natychmiast wyprowadza człowieka z porządku życia. Błaha sprawa - sobie albo innemu z oka jego ciała, albo duszy wyjąć odrobinkę, ale to dobro, bez którego nie można żyć.

Rzeczywiście, małe dobro jest bardziej konieczne, istotne na świecie, niż wielkie. Bez wielkiego ludzie żyją, bez małego nie przeżyją. Ginie ludzkość nie od niedostatku wielkiego dobra, a od niedostatku właśnie małego dobra. Wielkie dobro jest zaledwie dachem, postawionym na ścianach - cegiełkach małego dobra.

Otóż, Stwórca zostawił człowiekowi, tworzyć małe, najłatwiejsze dobro na ziemi, wziąwszy na Siebie wszystko wielkie. I tu, przez tego, kto tworzy małe, Sam Pan Bóg tworzy wielkie. Nasze „małe” Stwórca Sam czyni Swoim wielkim, bowiem Pan Bóg nasz - Stwórca, który z niczego stworzył wszystko - tym bardziej, z małego może stworzyć wielkie. Ale nawet samemu ruchowi do góry przeciwstawiają się powietrze i ziemia. Każdemu, nawet najmniejszemu i najlżejszemu dobru przeciwstawia się zacofanie ludzkie. To zacofanie Zbawiciel ujawnił w zupełnie krótkiej przypowieści: „…Nikt, kto pił stare wino, nie zechce natychmiast młodego; bowiem mówi: stare jest lepsze” (Łk. 5, 39). Każdy człowiek, żyjący na świecie, jest przywiązany do zwykłego i dobrze znanego. Przyzwyczaił się człowiek do zła - on je właśnie uważa za swój normalny, naturalny stan, a dobro wydaje się mu czymś nienaturalnym, krępującym, ponad jego siły. Jeśli zaś człowiek przyzwyczaił się do dobra, to już czyni je nie dlatego, że trzeba czynić, a dlatego, że nie może nie czynić, jak nie może człowiek nie oddychać, a ptak - nie latać.

Człowiek, rozsądny, wzmacnia i pociesza przede wszystkim samego siebie. I to wcale nie egoizm, jak niektórzy niesprawiedliwie przekonują, nie, to prawdziwe wyrażenie bezinteresownego dobra, kiedy ono niesie najwyższą duchową radość temu, kto je czyni. Dobro prawdziwe zawsze głęboko i czysto pociesza tego, kto łączy z nim swoją duszę. Nie można nie cieszyć się, wyszedłszy z mrocznego podziemia na słońce, do czystej zieleni i aromatu kwiatów. Nie można krzyczeć człowiekowi: „Jesteś egoistą, rozkoszujesz się swoim dobrem!” To jedyna nieegoistyczna radość - radość dobra, radość Królestwa Bożego. I w tej radości będzie człowiek uratowany od zła, będzie żyć u Boga wiecznie.

Dla człowieka, który nie wypróbował czynnego dobra, ono wydaje się czasami jak zbędna męka, nikomu nie potrzebna… Istnieje stan fałszywego spokoju, z którego trudno bywa wyjść człowiekowi. Jak z łona matki trudno wyjść dziecku na świat, tak bywa trudno człowiekowi - niemowlęciu wyjść ze swoich płytkich uczuć i myśli, skierowanych tylko na dostarczenie egoistycznej korzyści sobie i nie mogących przybliżyć się do troski o innego, niczym nie związanego z nim człowieka.

Oto to przekonanie, że stary, znany i codzienny stan jest zawsze lepszy od nowego, nieznanego, właściwe każdemu nieoświeconemu człowiekowi. Tylko ci, którzy zaczęli rosnąć, wstępować na drogę łaknięcia i pragnienia Prawdy Chrystusowej i duchowego zubożenia, przestają żałować swojego zacofania, nieruchomości swoich zdobytych w życiu i przez życie wygrzanych marzeń… Z trudem ludzkość odrywa się od codzienności. Tym ona siebie częściowo, być może i chronić od nieokiełznanego zuchwalstwa i zła. Unieruchomienie nóg w bagnie czasami przeszkadza człowiekowi rzucić się z głową w otchłań. Ale częściej bywa, że bagno przeszkadza człowiekowi wejść na górę Bogowidzenia albo przynajmniej wyjść na mocną ziemię posłuszeństwa słowu Bożemu…

Ale przez mały, łatwy, z największą łatwością dokonywany uczynek człowiek najbardziej przyzwyczaja się do dobra i zaczyna mu służyć mimo woli, ale od serca, szczerze i przez to bardziej i bardziej wchodzi w atmosferę dobra, puszcza korzenie swojego życia w nową glebę dobra. Korzenie życia ludzkiego łatwo przystosowują się do tej gleby dobra i wkrótce już nie mogą bez niej żyć… Tak ratuje się człowiek: od małego pochodzi wielkie. „Wierny w małym” okazuje się wiernym w wielkim.

Dlatego teraz śpiewam hymn nie dobru a jego nieznaczności, jego małości. I nie tylko nie wypominam wam, że w dobrym zajęci jesteście tylko drobiazgami i nie dźwigacie żadnej wielkiej ofiarności, ale odwrotnie proszę was nie myśleć o jakiejkolwiek wielkiej ofiarności i w żadnym wypadku nie lekceważyć w dobroci drobiazgów.

Proszę bardzo, jeśli zechcecie, wpadajcie we wściekłości nie do opisania z jakiejś szczególnej okazji, ale nie gniewajcie się z powodu drobiazgów „na brata swojego niepotrzebnie” (Mt. 5, 22).

W razie konieczności wymyślajcie kłamstwa jakie wam się podobają, ale nie mówcie w życiu codziennym nieprawdy swoim bliźnim. Błahostka to, drobnostka, marność, ale spróbujcie to wypełnić i zobaczycie, co z tego wyjdzie.

Zostawcie na uboczu wszystkie rozważania: można czy też nie można zabijać miliony ludzi - kobiet, dzieci i staruszków - spróbujcie wykazać swoje moralne uczucie w drobiazgu: nie zabijajcie osobowości waszego bliskiego ani razu, ani słowem, ani napomknieniem, ani gestem. Przecież dobrem jest i powstrzymać siebie od zła… I tu, w drobiazgach, ty łatwo, niepostrzeżenie i dogodne dla siebie możesz zrobić wiele.

Trudno nocą stanąć na modlitwę. Ale wniknijcie rano - jeśli nie możecie w domu, to przynajmniej, kiedy idziecie do miejsca swojej pracy i myśl wasza jest wolna - wniknijcie w „Ojcze nasz” i niech w sercu waszym odezwą się wszystkie słowa tej krótkiej modlitwy. I na noc, przeżegnawszy się, oddajcie się z całego serca w ręce Niebieskiego Ojca… To całkiem łatwo…

I podawajcie, podawajcie wody każdemu, kto będzie potrzebować - podawajcie szklankę, napełnioną najprostszą życzliwością dla każdego człowieka, potrzebującego jej. Tej wody w każdym miejscu całe rzeki - nie bójcie się, nie zubożeje, zaczerpnijcie każdemu po szklance.

Cudowna drogo „małych uczynków”, śpiewam ci hymn! Otaczajcie, ludzie, siebie, przepasujcie się małymi sprawami dobra - łańcuchem małych, prostych, łatwych, nic nie kosztujących was dobrych uczuć, myśli, słów i spraw. Zostawmy wielkie i trudne, ono jest dla tych, którzy lubią je, a dla nas, którzy jeszcze nie pokochaliśmy wielkiego, Pan Bóg miłosierdziem Swoim przygotował, rozlał wszędzie, jak wodę i powietrze, małą miłość.


Do strony głównej