Do strony głównej


Na podstawie http://www.memoriam.ru/forum/viewtopic.php?f=22&t=1138#p18605 tłumaczenie Eliasz Marczuk


Dlaczego boimy się iść do cerkwi

Boimy się, że nie znając zasad zachowania się możemy znaleźć się w nie komfortowej sytuacji.

Prawdopodobnie, w życiu każdego człowieka bywa moment, kiedy odczuwa on chęć pójścia do cerkwi. Ale nie wszyscy z ans na to się decydują. Oni boją się, że z powodu nieznajomości zasad zachowania się w cerkwi, znajdą się w niezręcznej sytuacji, drugich powstrzymują inne staruszki i przesądy.

Staruszki

Argument większości to – agresywne staruszki, atakujące nieśmiałą dziewczynę, wchodzącą do cerkwi, żeby postawić świecę. Oczywiście, idąc do cerkwi, trzeba, przede wszystkim, starać się rozważać po chrześcijańsku i wyrozumiale przyjmować wszelkie pokusy w postaci doradczyń w chusteczkach.

„Nie tak stoisz, nie tam idziesz, wszystko nieprawidłowo robisz!” – tak, takie coś po prostu można było usłyszeć w każdej cerkwi w Rosji na początku lat 90-ych, kiedy ludzie dopiero co zaczęli chodzić do świątyń mniej lub bardziej masowo. Naturalne, że bywalców modlitewnych miejsc, tych właśnie staruszek, zaczęła przerażać i drażnić taka liczba „obcych przybyszów”, wdzierających się na „ich” terytorium i jeszcze niemiejących poprawnie zachować się w cerkwi. Na podwórku 2008 rok, staruszki jak przedtem są, ale w ciągu minionych prawie dwudziestu lat odrodzonego życia cerkiewnego, one zmieniły się, a wielu z tych, które przedtem burczały, po prostu już nie ma.

I dlatego, zapytajcie sami siebie, czy nie jest tak, że to nie staruszka was powstrzymuje, a własna niepewność?

Boją się stać!

Wielu błędnie myśli, że zakaz gawędzenia, chodzenia i rozmów przez komórkę w cerkwi zakłada kompletną ciszę i stanie w miejscu. Jest rzeczą oczywistą, że spacerowanie podczas nabożeństwa po cerkwi od jednej ikony do drugiej, starając się porozstawiać świece przed wszystkimi ikonami, trochę nie odpowiada sytuacji i rozprasza innych od modlitwy. Chodzić, oczywiście, można, ale tylko nie przeszkadzając innym parafianom. Jeśli ktoś źle się poczuł albo się zmęczył, to może przysiąść na ławeczce, nikt za to nie osądzi.

Co zaś dotyczy komórki, to wystarczy ustawić ją na tryb bezdźwięczny i, jeśli ktoś dzwoni, lepiej wyjść na podwórko.

Jeśli jesteście niegotowi na razie do rozmowy z duchownym, po prostu módlcie się, jak umiecie.

Styl ubioru

Zasady przyzwoitości w prawosławnej cerkwi zakładają schludny i skromny wygląd. Ale spódnica do pięt i chustka na oczach wcale nie jest ideałem zewnętrznego wyglądu chrześcijanki. Co dotyczy długości, koloru i fasonu ubrania, tu wybór całkowicie należy do was. Należy oczywiście uwzględnić, że zbyt odkryte, przezroczyste albo obcisłe stroje nie odpowiadają pojęciu „niewinności (przyzwoitości)”. Ale w zupełności można włożyć spódnicę do kolan, bluzkę z rękawami do łokci, a na głowę narzucić lekki szalik albo chustkę, nikt nie zabrania też beretu, kapelusza i prostej czapki.

Do tego w większości cerkwi teraz wcale nie potępia się noszenia spodni. Chociaż spódnice i sukienki tradycyjnie bardziej pasują do chodzenia do cerkwi.

Krytyczne dni

Kanonicznego zakazu dla kobiet na pójście na nabożeństwo, całowania ikon i postawienia świec w krytyczne dni nie ma i nigdy nie było.

Odnośnie udziału w sakramentach (priczastije, spowiedź, ślub, chrzest itd.), niektórzy bardziej liberalni duchowni pozostawiają decyzję w tej sprawie sumieniu samych parafianek, jednak, w zasadzie, nie jest to zalecane.

Beznadziejna grzeszność

„Mi nie można tam iść, ja już tyle nagrzeszyłem, że nigdy w życiu nie wymodlę przebaczenia”, – wielu tak właśnie myśli. Świadomość własnych grzechów – to już pierwszy krok na drodze do prawdziwego pokajania, ale pokajanie bez modlitwy jest niemożliwe. Tu ważne, aby nie wpaść w unynije – tak nazywany jest w prawosławiu depresyjny nastrój i pesymizm. Pamiętajcie, że Pan Bóg wszystkich nas kocha, jak matka kocha swoje dzieci, dlatego nie bójcie się pójść do domu Jego i opowiedzieć Mu o wszystkim, co nagromadziło się w duszy.

Jeśli nie jesteście jeszcze gotowi do rozmowy z kapłanem, to idźcie i po prostu módlcie się, jak umiecie. I to będzie wasza rozmowa z Bogiem.

Aleksandr Borisow, Departament Cerkiewnych Stosunków Zewnętrznych Patriarchatu Moskiewskiego

 

Do kogo idziemy do cerkwi?

 

Jesteś ochrzczony, uważasz się za chrześcijanina?

- Oczywiście.

- A dlaczegoż to nie idziesz do cerkwi?

- A wiesz, ja tam już raz byłem, napatrzyłem się na waszą cerkiew… Wszedłem do świątyni, po raz pierwszy, nic nie wiem, boję się, tyle ważnych życiowo pytań – ale jakoś poszedłem nie tam, i jakaś złośliwa starucha na mnie nakrzyczała (wariant: obojętny pop nie wysłuchał, odniósł się bez zrozumienia), tak że więcej ja tam nie pójdę… Wierzę sam z siebie, czytam Biblię, modlę się do Boga jak umiem, to mi wystarcza.

Przykładowo taki dialog jest dobrze znany, chyba, każdemu duchownemu. A i każdy z nas, tak czy inaczej, spotkał się z takim oto stosunkiem niektórych parafialnych aborygenów (tubylców) do tych, którzy po raz pierwszy przyszli do cerkwi.

Całkiem niedawno pewien batiuszka opowiedział mi taki przypadek: wchodzi do ich cerkwi bardzo piękna panienka. Natychmiast zaatakowały ją babki-parafianki: „Ty co tak się rozmalowałaś, bezwstydnica!” Ta speszyła się: „A ja wcale się nie malowałam, to jak tak zawsze wyglądam…” Reakcja babek była wstrząsająca: „Jeśli urodziłaś się z takim … wyglądem, to nie powinnaś pchać się do cerkwi!” – wielokropkiem zastąpiłem pewne mocne wyrażenie, którego nie przytoczyłem tu ze względów na przyzwoitość.

Tak, nie nowość to, niestety, prawie normalność w naszej cerkiewnej współczesności… Mnie zaś bardziej interesuje oto jaki moment: co właśnie odpowiadamy ludziom, którzy, zderzywszy się ze „złośliwą cerkwią”, więcej do świątyni ani nogą?

Jeden rodzaj odpowiedzi: „No i co, że nakrzyczano! Nie zwracaj na to uwagi. Przecież nie idziesz do ludzi, a do Boga…”

Odpowiedź nieprawidłowa. Nie tylko do Boga idziemy do Cerkwi. Cerkiew – to rodzina: Bóg – Ojciec, a my – dzieci. Bracia i siostry. Samotnie do Boga nie przychodzi nikt, i przykazanie kochać Boga i kochać bliźniego pozostaje najważniejszym przykazaniem. Ze względu na najważniejszą sprawę jedności, ze względu na pokonanie samotności – Eucharystii, Ciała i Krwi Chrystusa, karmiących nas i łączących z Bogiem i ze sobą nawzajem, i wszystko istnieje w Cerkwi – świątynie, dzwony, ikony dogmaty, kanony, tradycje.

Tak, wszyscy w Cerkwi jesteśmy zwykłymi śmiertelnymi ludźmi, nieprzyjemnymi, grzesznymi, ze swymi słabościami – ale tak już jest. Przejawy grzechu – to tak – zdążają się u nas czasem takie, że nie tylko od Cerkwi należałoby nas odłączyć, ale i po prostu porządnemu człowiekowi przebywać obok nas jest nieprzyjemnie.

To według naszego pojmowania. A jeśli stanąć po stronie Boga, po stronie ojca i matki… Przecież wiadomo, że im bardzie problematyczne dziecko – tym bardziej z jego powodu boli serce. I Bóg pragnie aby wszyscy, wszyscy zbawili się i do rozumu prawdy doszli. I kocha wszystkich. Wystarcza Go dla wszystkich, w odróżnieniu od nas – my mali, On wielki.

Otrzymawszy receptę na osobiste „zbawienie duszy”, jakże często chcemy pokonać, odepchnąć, zadeptać tych, którzy są dookoła, przeszkadzających naszemu zbawieniu i zdobywaniu łaski, jak bardzo chcemy zostać z Bogiem tylko sam na sam! I oto stoimy w pustce przed Nim – słyszymy pytanie, przepełnione bólem i miłością: „Gdzież brat twój?” – pytanie, już pewnego razu zadane przez Boga, sami wiecie komu…

Dlatego czyż nie poprawniej byłoby powiedzieć naszemu rozmówcy: „Tak, przyszedłeś do świątyni – ale czy widziałeś Cerkiew? Ty widziałeś po prostu złośliwą staruchę albo niedbałego duchownego. To jeszcze nie Cerkiew… Zrozum siebie: czy rzeczywiście chcesz pokonać swoją samotność, być z Bogiem i mieć życie wieczne? Jeśli tak – próbuj wejść do Cerkwi znów i znów, i zobaczysz: tam są i inni ludzie, i znajdziesz tych, którzy są bliscy tobie duchem. I zrozumiesz, o czym Cerkiew mówi w swojej modlitwie: „Sam siebie i jeden drugiego nawzajem i całe życie nasze Chrystusowi Bogu powierzmy”…

Dogmatyka, ascetyka, ładunek cerkiewnej tradycji – w końcu Cerkwi ponad dwa tysiące lat, nie żarty, dużo wszystkiego się nazbierało. Ale jakże nam, chrześcijanom czy to początku trzeciego tysiąclecia, czy to czasów ostatecznych, kto wie, trzeba chronić, jeśli jest, i poszukiwać, jeśli zgubione, właśnie to: „Po tym poznają, że jesteście Moimi uczniami, jeśli będziecie mieć miłość między sobą”.

Kapłan Siergiej Krugłow.