Powrót


Na podstawie golden-ship.ru Tłumaczenie E. Marczuk


W SWOJEJ OJCZYŹNIE PROROK

Na to spotkanie oczekiwałam kilka lat. Wyjechaliśmy z Samary wcześniej, ponieważ nie znaliśmy dokładnie drogi. Ale parę kilometrów przed wsią Utiowka serce moje zaczęło mocno walić i jak gruda do gardła podeszło wzruszenie. Oto zaraz, już zupełnie szybko... Czuję. Wiem. Czekam. «Utiowka» - czytam na drogowskazie.

Wieś Utiowka nieftiegorskiego okręgu, mała, peryferyjna, prastara wieś, zagubiona wśród takich samych wsi w samarskiej guberni. Długo kluczyły moje ścieżki-drogi, póki nie przyprowadziły tu. Jeszcze minuta i będę, nie kryjąc się, płakać przy grobie pod niedużym wzorzystym krzyżem prawie przy samej ścianie Troickiej Cerkwi. Witaj, Grigorij Żurawlow, człowieku, który dawno i trwale zająłeś w mojej duszy szczególne miejsce.

W muzeum Moskiewskiej Duchowej Akademii, w cerkiewno-archeologicznym gabinecie, zobaczyłam niedużą ikonę świętego Lwa - Papieża. Było w niej coś szczególnie wzruszającego, ona nie pozwalała oderwać od siebie spojrzenia, chociaż uczciwie powiedzieć, mało co wiedziałam o żywocie świętego Lwa. Seminarzysta-przewodnik powiedział, że napisał* tą ikonę prosty chłop - zupełnie nawet nie ikonopisiec, u chłopa tego nie było ani rąk, ani nóg, pisał on ikonę zębami. Napisana była po mistrzowsku, ze smakiem. Jakże tak? Jakże to możliwe?

Za rok w piuchtickim żeńskim monasterze darowane mi było radosne spotkanie. Matka Irina, według monasterskiego posłuszeństwa przewodnik, pokazała mi w Uspienskiej świątyni niedużą ikonkę świętego Gieorgija Pobiedonosca (św. Jerzego Zwycięzcy) na koniu, obalającego na ziemię groźnego smoka.

- Tę ikonę pisał zębami wiejski ikonopisiec...

- Żurawlow?! - wykrzyknęłam.

- Tak, Grigorij Żurawlow ze wsi Utiowka samarskiej guberni.

Od tamtej pory modliłam się i prosiłam błogosławieństwa u Pana Boga na podróż do Utiowki.

On urodził się w 1858 roku. Kaleką. Ledwie podrósł, wypełzał na kikutach na podwórze, brał zębami patyczek i coś kreślił nim na ziemi. Robił to tak uporczywie, że pochodzący z tej samej wsi dziwili się - jak bardzo był uparty! Ziemski nauczyciel Troickij zwrócił uwagę na rysunki kalekiego chłopca Griszy i zdziwił się, jak dokładnie przedstawia to, co widział. Zaczął Troickij uczyć Griszę Żurawlowa piśmienności. Piśmienność chłopiec opanował szybko, umysł miał bystry, chłonny, litery wypisywał wprawnie, jedna w drugą. Kiedy Grisza podrósł, miał najpiękniejszy na wsi charakter pisma, jemu nawet powierzano przepisywać protokoły egzaminów, co uważane było za szczególny znak zaufania i szacunku. A już listów napisał przyszły malarz - za całą wieś. Nie po prostu był piśmienny, a wymalowywał, wyrysowywał każdą literkę.

A jeszcze on miał największą bibliotekę na wsi. Czytać lubił. W ogóle do nauki wszelkiej miał pociąg. I w Utiowce nie został, odjechał do Samary, dostał się do gimnazjum (ros. szkoła średnia). Miał dwadzieścia dwa lata, kiedy je skończył i wrócił do rodzinnej wsi, samokształcenie kontynuował, nauczył się kreślenia (rysunku), anatomii człowieka. I dopiero po tym zaczął pisać ikony na zamówienie. U niego chętnie zamawiali, czyż nie osobliwość - bez rąk, bez nóg, a maluje.

Próbuję wyobrazić sobie, jak to w ogóle można i nic mi się nie udaje. W małej książeczce wydanej w Samarze cztery lata temu, trafiło mi się wreszcie zdjęcie Grigorija Żurawlowa. Na taborecie w eleganckim garniturze, noga na nogę, siedzi jego brat Afanasij Nikołajewicz. A obok na kikutach, z pustymi rękawami czarnej do podłogi marynarki - on. Twarz z małą bródką i wąsami, wysokie czoło. Patrzy prosto. Od całego jego wyglądu powiewa siłą. Uczucie litości do nieszczęśliwej pokraki nie przychodzi i na myśl. Wnikliwość, silny charakter nie zostawiają miejsca dla westchnień i współczucia. Mówią, że brat jego, Afanasij, po śmierci matki pielęgnował Grigoria, woził go na bazar, do łaźni, oczywiście do cerkwi. Bez cerkwi Żurawlow swojego życia nie wyobrażał.

On malował, stojąc na podłodze na swoich kikutach przed małym specjalnym stolikiem, trzymając pędzel w zębach. Malował farbami i węglem. Mówią, był wesołego charakteru, żartowniś, umiał wyrabiać różne sztuczki. Na przykład, brał w zęby pasterski bat, robił nim zamach i z ogłuszającym świstem trzaskał. Albo wprawnie chwytał zębami szklankę i wypijał. A podpisywał się! Bardzo szczycił się swoim podpisem, po mistrzowsku, wirtuozersko wywijał swoje nazwisko.

Grigorij Żurawlow nie siedział bez zajęcia. On był leciutki, wiejscy mężczyźni nosili go po Utiowce. Przyniosą go do cerkwi, on siedzi i na wszystkich przenikliwie spogląda.

W 1885 roku w Utiowce zaczęto budowę wielkiej Troickiej świątyni. Beznogi, bezręki mistrz bierze się rozpisywać jej ściany*. Specjalnie dla niego zbudowali pomosty, na których on i pracował bezustannie. Po śmierci Żurawlowa o nim jak gdyby zapomnieli. A potem, w bogoburcze lata, świątynię zamknęli, kapłana miejscowego posadzili w «dyliżans» i wywieźli «bez prawa korespondencji» a ikony, kto się nie lenił, zabierał z soboru na gospodarskie potrzeby. One i palą się dobrze i dziurę w płocie załatać nimi bardzo nawet można. Ale Pan Bóg odkrył imię zapomnianego plastyka-ikonopisca, odkrył w cudowny sposób.

Jeden jugosłowiański znawca sztuki Zdrawko Kajmanowicz w 1963 roku w serbskim osiedlu Puraczyc odkrył niezwykłą ikonę. Święci Równi Apostołom Cyryl i Metody – całe sylwetki, w rękach zwitki. Praca jest zadziwiająco subtelna, wyjątkowo dokładna. Najpierw Zdrawko pomyślał, że to praca ikonopisca z akademickim wykształceniem. Ale przeczytał podpis na odwrocie i żachnął się: «Tę ikonę pisał zębami chłop Grigorij Żurawlow ze wsi Utiowka samarskiej guberni, bezręki i beznogi, roku 1885, 2 lipca». Jugosłowiański znawca zwrócił się z interpelacją do nas do kraju i wkrótce otrzymał odpowiedź z Państwowego Archiwum, potwierdzającą autorstwo Żurawlowa. Jak dostała się ikona do dalekiej Serbii, dziwić się nie trzeba. Prace Grigorija były chętnie kupowane i wywożone w różne strony.

...Miejscowy batiuszka Anatol Kopacz znajduje w wielkiej wiązce kluczy klucz od świątyni i wchodzimy z nim w chłód wyciszonej cerkwi. Ikony Grigorija Żurawlowa z prawej strony od Carskich wrót. «Zbawiciel» Pokornie złożone na piersi ręce, długie włosy po ramiona, opuszczone w dół oczy. W całej sylwetce Zbawiciela - cisza i pokora. Ta cisza i pokora «krzyczą» z ikony o naszej niepokorze i naszej nieciszy. Ikona oddycha, modlić się przed nią łatwo, płakać radośnie. Jaki talent trzeba mieć od Pana Boga, żeby stworzyć podobne? Zupełnie zapominam, że ikonę napisał kaleka. Słowa «kaleka» serce nie przyjmuje, ono przy tej ikonie wydaje się obcym, obelżywym, grubiańskim. Nie kaleka, mistrz. A oto jeszcze jedna ikona - «Zbawiciel Błogosławiący». Z błogosławiącą prawicą, w wyszywanej szacie, z oczami, w których jest nieziemski smutek. Patrzeć w te oczy - znaczy kajać się i błagać o przebaczanie. Chociaż one zupełnie nie piętnują, one ubolewają. I litują się i niepokoją się. Nie, nie, napisać takiego nie można. I znowu przypominam - zębami (!)

Ojciec Anatol stał z boczku, on rozumiał minuty spotkania z żurawlowskimi ikonami. Nie ponaglał. Już potem on opowie mi, że po otwarciu świątyni zbierano ikony ze świata po nitce. Jakaś staruszka przyniosła ikonę «Pan Bóg Zastępów», niczego nie powiedziała, zostawiła w świątyni i wszystko. Ze wsi Mało-Małyszewka przybyły trzy ikony - «Żony-mironosicy», «Chrzest Paski», «Zmartwychwstanie Chrystusa». A ikonę «Zbawiciel Błogosławiący» podarowała świątyni Maria Piestimienina, prawnuczka opiekuna świątyni.

Ale ikony to jeszcze nie cały spadek Żurawlowa. W Troickim soborze wysiłkami ojca Anatola udało się zachować kilka napisanych przez Grigorija fresków. Trudno je dostrzec (zrozumieć), ale ja wpatruję się do bólu w oczach w ścienne malowidła i widzę rękę, podniesioną nad skrzyneczką - uzdrowiciel Pantielejmon, taki znany wszystkim prawosławnym, w rzadko której świątyni nie ma jego ikony.

A oto jeszcze jeden fresk. Biskup Czernihowski Fieodosij. A oto jeszcze jeden - święty Symeon Wierchoturski. Twarze świętych patrzą ze ścian Troickiego soboru, przypominając o człowieku, który zostawił nam nie tylko zadziwiające freski i ikony, ale jeszcze i udzielił na własnym przykładzie naukę życia. Jak żyć? Oczywiście, z Panem Bogiem w sercu. Inne życie nie zostawiłoby po sobie takiego jaskrawego śladu. Zadziwiające: człowiek przyszedł na świat kaleką. Pierwsze uświadomione rozumienie tego mogło zrodzić w duszy naturalne narzekanie: dlaczego ja, za co ja? Zawiść wobec zdrowych, złość do pomyślnych, smutek o jutrzejszym dniu. A on wypełza na kikutach na Boży świat z półmroku chłopskiej chaty, bierze w zęby patyczek... On sławi Pana każdym swoim nowym rysunkiem, każdą ikoną, każdym freskiem. Mówią, że i kopułę Troickiej świątyni też on rozpisywał.

Bardzo chciałam poznać zdanie malarzy o ikonach Grigorija Żurawlowa. I bardzo ucieszyłam się, przeczytawszy słowa malarza Mikołaja Kolesnikowa: «O, rozumiem, że widzieć farby, czuć przestrzeń, umieć stworzyć obraz - to nie wszystko. Koniecznie trzeba jeszcze umiejętnie władać pędzlem. Artysta-ikonopisiec pokonując kalectwo, znalazł siły, żeby rozwinąć w sobie talent, któremu pisane przetrwać wieki. Przecież te ikony zaprawdę nie ręką ludzką uczynione».

A przecież rzeczywiście - nie ręką ludzką uczynione. Mówią, stworzone rękoma jest wszystko, co jest stworzone przez człowieka. A okazuje się, nie. Pan Bóg według szczególnej łaski posyła wiernym dzieciom Swoim dar talentu tworzenia nie rękoma. Żurawlowowi ten talent posłany był w nadmiarze. Oczywiście, imię jego szybko wyszło za granice Utiowki. W 1892 roku w Samarze wyświęcono cerkiew Chrystusa Zbawiciela. Ikony do jej ikonostasu były zamówione w Petersburgu, w pracowni Sidorskiego. Wszystkie. Oprócz jednej. Ikonę patrona Samary, Swiatitiela Aleksija, Metropolity Moskiewskiego, gubernator zamówił u Grigorija. I on tę ikonę napisał. Niestety, informacja o tym została zamieszczona tylko w niedużej książce, poświęconej budowie świątyni. Ale samej świątyni już nie ma, wysadzono ją w bogoburcze lata, prawdopodobnie razem z ikonostasem.

Nie tylko w Samarze czczono ikonopisca-samouka. Sam car nie pominął swoją uwagą Grigorija. Tak, tak, było w życiu Żurawlowa i takie zdarzenie. Słuch o niezwykłym mistrzu doszedł i do panującego domu. Imperator Mikołaj Aleksandrowicz zaprosił go do siebie do pałacu i zamówił u niego grupowy portret carskiej rodziny. Cały rok mieszkał malarz w Petersburgu i pracował nad portretem. Mówią, Żurawlow Monarsze dogodził. 25 rubli złotym co miesiąc wyznaczył on dożywotnią rentę malarzowi. Ale to jeszcze nie wszystko. Samarskiemu gubernatorowi było rozkazane wykonać dla Żurawlowa «wózek do poruszania się zimą i latem». To była radość dla utiowskich chłopów - jeździli tym wózkiem na rybę i do łaźni.

W sklepiku z ikonkami Troickogo soboru bardzo chciałam kupić pocztóweczki - ikonki Grigorija Żurawlowa. Ale ojciec Anatol tylko ręce rozłożył:

- Nie ma ich. Nie w sprzedaży nie ma, a w ogóle.

Jaka szkoda! Każdy pielgrzym kupiłby z radością, podarowałby bliskim i znajomym. Ale druk kosztuje duże pieniądze, a ojciec Anatol ledwie zdąża łatać dziury. Z Bożą pomocą zrobił dookoła cerkwi płot, postawił krzyż na grobie Żurawlowa.

- A przyjeżdżają do was, batiuszka?

- Przyjeżdżają. Najwięcej swoi, samarscy. Daleko, peryferie...

Jaki żal, że te ikony, te freski widzi tak mało ludzi. Martwiłam się z tego w Utiowce, martwię się i teraz, kiedy piszę te linijki. Uwierzcie mi na słowo: przed ikonami, pisanymi przez bezrękiego malarza, oczyszcza się dusza i są darowane łzy łaski. Do nich powinni jechać, ich powinni widzieć ludzie, stać przed nimi i modlić się. Mówią, że z Samary od centralnego dworca autobusowego kursują autobusy do Utiowki. Ojciec Anatol będzie zadowolony z nowych pielgrzymów, jak zadowolony jest ze wszystkich, którzy przyjeżdżają do Troickiej świątyni.

Ikony utiowskiego mistrza są przechowywane również w Samarze. W Piotropawłowskiej cerkwi - ikona Świętego Księcia Aleksandra Newskiego, w muzeum samarskiej diecezji -«Mlekopitatielnica», «Smoleńska», w artystycznym muzeum - «Mikołaj Cudotwórca». Ale jednak ojcowizna Żurawlowa jest czymś szczególnym. Przejść się po ziemi, postać przy domu, w którym ikonopisiec żył, wejść do świątyni i pomodlić się wśród jego ikon i fresków - tego nie można porównać z niczym. Długo zbierałam się tu i dziękuję Panu Bogu, że odbyła się moja podróż i mogę opowiedzieć o niej czytelnikom.

Przed drogą powrotną postaliśmy jeszcze przy grobie Grigorija Żurawlowa. Zaczął padać deszcz, drobny, niedokuczliwy, ciepły. Ojciec Anatol odsłużył panichidę. Staliśmy długo. Wyjeżdżać nie chciało się. I oto po raz ostatni całuję metalowy krzyż, biorę błogosławieństwo u ojca Anatola i siadam do samochodu. Powrotna droga do Samary. Tam też są ikony Żurawlowa. Czekam na spotkanie z nimi.

cerkiew Świętej Trójcy we wsi Utiowka

Natalia Suchinina


Pisanie ikon – mówi się, że ikony nie są malowane czy rysowane a pisane (ze względu na głęboką treść teologiczną) przez ikonopisców.

Rozpisywać – przyozdabiać malowidłami, freskami

Panichida – nabożeństwo za dusze zmarłych


Powrót