Powrót


Na podstawie golden-ship.ru Tłumaczenie E. Marczuk


KOLCZYKI ZE SZCZEREGO ZŁOTA

Maria ma siedem lat. Chodzi, raczej, biega do pierwszej klasy. Dlaczego biega? Nie wiem. Prawdopodobnie dlatego, że chodzić jej się nie udaje. Nogi same niosą, chudziutkie, sprytne, zwinne nóżki, ledwie dotykają ziemi, na skróty, prawie po linii punktowej, naprzód, naprzód... Maria czarnooka i bystrooka, świdry-węgielki z ciekawością patrzą na Boży świat, ciesząc się jaskrawymi kolorami ziemskiego bytu i martwiąc się z powodu kolorów niewyrazistych. Czy własne imię jej się podoba? Ona je ubóstwia. Maria... Jak takie imię może się nie spodobać? Oczywiście, Maszka, Marusia, Mania nie tak melodyjnie, nieraz i odzywać by się nie chciało, ale odzywa się. Nie odezwiesz się, a wołali tam, gdzie jest ciekawie. Maria żyje w prawosławnej rodzinie, ma trzy starsze siostry i ani jednej młodszej. Domownicy kochają ją, ale nie rozpieszczają. Maria i sama rozumie - rozpieszczanie do dobra nie doprowadzi i przyswoiła z pieluszek, że zadowalać się trzeba małym. I zadowalała się, póki nie nastąpił ten niezapomniany dzień.

Ona skakała przez kałuże i tornister nieboleśnie stukał jej po plecach, oto jak wesoło, bardzo wesoło: dzisiaj z matematyki jej nie zapytali! A jeszcze w domu dzisiaj - pierogi! Maria wychodziła do szkoły, a najstarsza jej siostra Lena zaczynała piec ciasto:

- Przyjdziesz ze szkoły, a one gorąciutkie...

Bywają przecież takie dni. Wszystko układa się, nawet przez kałuże skacze się łatwo i z wdziękiem, oto teraz jak rozbiegnę się... I - stanęła. I czarne oczka-świderki zaświeciły entuzjazmem. Naprzeciw Marii szła ślicznotka. Jej popielate włosy spływały po ramionach, chód lekki i niezależny, w oczach - wspaniałomyślna wyrozumiałość do wszystkich ludzkich słabości razem wziętych. A w uszach - kolczyki! Zaćmienie umysłu, a nie kolczyki! Migoczące, drżące w słońcu ogniki. Marii nawet wydało się, że one dzwonią. Jak wiosenne kropelki - dzyń, dzyń...

Serce dziewczynki zabiło pod granatową, na sztucznej wacie kurteczką, głośniej, niż to dzyń, dzyń... Zmierzchło słońce. Smak oczekiwanych pierogów stał się niemiły i grubiański. Ślicznotka przeszła obok, zgrabnie obszedłszy wielką, lśniącą w słońcu, kałużę. A Maria zatrzymała się przed kałużą w bezsilności - nie przeskoczyć. Lekkość w nogach zmieniła się w ołowiany ciężar. Przywlokła się do domu i z rozmachem rzuciła tornistrem w zielonego kosmatego zająca, spokojnie siedzącego na kanapie i obojętnie gapiącego się na ścienny kalendarz z widokiem zimowego Toronto. Zając pokornie ucichł pod ciężarem mądrych podręczników Marii. A ona sama, jak była w kurtce, zwinęła się obok zająca w kłębek, odwróciła się do ściany i - gorzko zapłakała. Przyszła mama, siadła przy niej. Milcząc położyła rękę na rozpalonej głowie córeczki. Przyszła najstarsza siostra, postawiła obok na stole talerz z pierogami. Przyszła najmłodsza ze starszych sióstr, przestraszona:

- No co ty, Masza, no co ty?

Nie było taty, on pracował na wieczornej zmianie, nie było też jeszcze jednej siostry, ona w instytucie. Zebrani dookoła kanapy oczekiwali na objaśnienia Marii.

I wszyscy je usłyszeli:

- Chcę kolczyki - szlochając, wydusiła z siebie Maria - małe, z czystego złota. Ale mi ich nigdy nie kupicie... - I znowu rozbeczała się, gorzko rozmazując łzy po nieszczęśliwej twarzy.

Wieczorem, kiedy zebrali się wszyscy, a Maria zmęczona wstrząsem dnia, mocno spała, w kuchni zaczęła się «rada w Filach»* o właściwej taktyce i mądrej strategii. Oczywiście kolczyków dla Marii rodzinny budżet nie podoła. A i po co małej dziewczynce takie rozkapryszenie? Trzy córki wychowały się bez tych kaprysów i Maszce przejdzie, ktoś musi poważnie z nią porozmawiać. Kto? Tata? Starsza siostra? Mama? Mama.

- Wiesz, to bardzo droga rzecz i nie damy rady. A zobaczysz na kimś futro z norek, też zechcesz? Tak nie wypada, jesteśmy ludźmi prawosławnymi, nam rozkosz nie na pożytek. Ot wyrośniesz, wyuczysz się, pójdziesz do pracy...

Maria przeraziła się długiej drogi do jej najdroższego marzenia. Oszaleć - wyrosnę, wyuczę się. Kolczyki chciała teraz. Jaskrawe ogieńki, złote kropelki przeszywały serce i w słodkiej męce ono jęczało i narzekało przeciwko macierzyńskiej logice.

- Sto lat przejdzie. A ja teraz chcę! Niczego mi nie kupujcie, ani butów na zimę, ani swetra, tylko kupcie kolczyki...

W głosie mamy zabrzmiały stalowe nutki:

- Przestań kaprysić. Ot nauczyła się - żądać. Żadnych kolczyków nie dostaniesz.

Zatęskniła, zasmuciła się dziewczynka-podskoczka. I trzeba było spotkać się jej ze ślicznotką-kusicielką? I oto wszak co ciekawe: okrutny maminy wyrok «żadnych kolczyków nie otrzymasz» jeszcze bardziej rozpalił jej serduszko. Ona chciała rozmawiać tylko o kolczykach.

Stawała przed lustrem i wyobrażała się szczęśliwą, uśmiechającą się, z kolczykami w uszach. Dzyń - obróciła się w prawo, dzyń - obróciła się w lewo.

- No kupcie...

- Masza, przestań.

- No, nie potrzebuję zimowych butów.

- Ile można mawiać o jednym?

- No, proszę...

Otrzymała klapsa od najmłodszej ze starszych sióstr. Popłakała. I - znowu za swoje.

Decyzja przyszła niespodziewanie. Zrozumiała, że nigdy nie wzruszy wytrwałych w surowym uporze domowników. Trzeba iść inną drogą. I droga została przez nią określona.

Niedziela okazała się być szara, ciężka, słotna.

- Ja na spacer.

- W taką pogodę? Tylko niedługo.

Biegiem, nie oglądając się, do pociągu podmiejskiego. Stanęła w przedziale, wtuliła się nosem w szybę, tylko oby nie kontrolerzy. Tylko cztery przystanki. Do Siergijew Posadu. Do Ławry. Do priepodobnego Siergija.

Ogromna kolejka w Troickim Soborze do grobowca z relikwiami priepodobnego Siergija. Stanęła w ogonku, mała, czarnooka dziewczynka-trzcinka z najpoważniejszymi zamiarami. Będzie prosić Priepodobnego o kolczyki. Mówią, on jest wielkim orędownikiem, wszystkich słyszy, wszystkich pociesza. A ona jest prawosławna, ochrzczona, mama prowadza ją do cerkwi, do Eucharystii, nawet pościć próbuje. Czyż ona, prawosławna chrześcijanka Maria, nie ma prawa poprosić Priepodobnego o pomoc? Zaczął padać deszcz. Kobieta stojąca z przodu puściła ją pod parasol. Pomalutku, pomalutku, do relikwii...

Padła na kolana starsza kobieta ze łzami rozpaczy - pomóż!

Maria na minutę zwątpiła w swoją decyzję. Ludzie mają biedę, oni proszą w biedzie pomóc, a ja - kolczyki... U Priepodobnego i czasu nie zostanie dla mnie, oto narodu ile i wszyscy proszą - o poważnym!

Ale jak tylko podniosła się na schodek przed relikwiami, tak i zapomniała o wszystkim, oprócz kolczyków. Przygięła dziecięce kolanka czysta szczera modlitwa. Oczy były suche, ale serce - drżące.

W domu martwili się. Ale Maria zdecydowanie przeszła do kuchni i poprosiła jeść. Domownicy wymienili spojrzenia - odpuściło. A na drugi dzień dziewczynka pojechała do Ławry znowu. Bezpośrednio po szkole, nie zachodząc do domu. Ludzi było mniej i szybko znalazła się przed świętymi relikwiami. Znowu prosiła - uporczywie i cierpliwie. Trzeci raz - niepowodzenie. Marię w Ławrze zauważyła przyjaciółka starszej siostry Leny.

- Ty sama? A w domu wiedzą?

No oczywiście, że zameldowała. «A wiecie, wasza Masza...» Maria oberwała za samowolę w całości. Uporczywie milczała, kiedy domownicy dopytywali się, po co jeździła do Ławry. Wreszcie, nie wytrzymała i krzyknęła:

- Tak, o kolczyki u Priepodobnego prosiłam! Przecież wy mi nie kupicie. Kolczyki!

Zaczęły się długie pedagogiczne rozmowy. Mama powiedziała, że u Priepodobnego trzeba prosić zapału w nauce, on pomaga tym, kto słaby w naukach. A ty, Masza, czy ty nie masz o co poprosić Priepodobnego? Czyż u ciebie jest wszystko w porządku, z matematyką na przykład?

I znowu Maria posmutniała. Mamina prawda zawstydziła ją, czyż priepodobnemu Siergijowi do kolczyków, jeśli z całej Rosji jadą do niego z powodu zaliczeń, egzaminów, klasówek?

Był wieczór cichy i ciepły. Słoneczny dzień zdążył ogrzać ziemię i ona oddawała teraz zgromadzone ciepło czułym zmierzchom, które w porę przyszły na zmianę. Mama weszła do domu tajemnicza, milcząca i piękna. Długim spojrzeniem popatrzyła na Marię, nie pośpieszyła, jak zwykle, do kuchni grzmieć naczyniami, smażyć i parzyć, a siadła na kanapę, objęła córeczkę.

- Daj rękę - poprosiła niegłośno.

Małe, przytulne pudełeczko legło w dłoni Marii. A w nim...

- Kolczyki... Mamo, kolczyki! Kupiłaś? Drogie? Ale nie potrzebuję nic, butów na zimę...

- Nie, córeczko, to nie mój prezent. To tobie priepodobny Siergij podarował.

Nocą, kiedy wzruszona Maria ostrożnie schowawszy pod poduszkę najdroższe pudełko spała, wyciszeni domownicy słuchali historii...

Mama śpieszyła się w stronę pociągu i ją dogoniła znajoma. Nie widziały się dawno, jak i co, jak dom, jak dzieci?

- Oj i nie pytaj. W domu u nas jak na wojnie. Maria tak wyczynia. Zobaczyła u kogoś na ulicy kolczyki i - chcę takie i koniec. Złote, nie byle jakie. I tłumaczyliśmy i karaliśmy, nic nie pomaga. Tak ona co wymyśliła? Zaczęła jeździć do Ławry i modlić się przy relikwiach priepodobnego Siergija, żeby on jej kolczyki podarował!

Znajoma w zdumieniu zatrzymała się.

- Kolczyki? do Priepodobnego modliła się? Cuda...

Wyciszona znajoma odprowadzała mamę do pociągu i kiedy ta już weszła do przedziału i chciała machnąć jej ręką, nagle szybko zdjęła z siebie kolczyki:

- Weź! To dla Maszki.

Drzwi zamknęły się i zmieszana mama została w przedziale z kolczykami w rękach. Ganiła siebie całą drogę za swoje nietaktowne opowiadanie. Pojechała następnego dnia oddać. A ta nie bierze: to jej nie ode mnie, od priepodobnego Siergija.

Mąż tej znajomej Natalii - diakon jednej z podmoskiewskich cerkwi. Przeszło już dużo czasu, a jego ciągle w żaden sposób nie wyświęcają na kapłana. A oni by już chcieli na swoją parafię, życie porządkować. I poszła Natalia prosić pomocy u priepodobnego Siergija. Tak jak i Maria stanęła w długiej kolejce, też uklękła przed świętymi relikwiami. Pomóż, święty Chrystusowy! I nagle w modlitewnym zapale obiecała:

- Ja tobie kolczyki swoje złote ofiaruję, pomóż...

Wkrótce męża Natalii wyświęcili. Został proboszczem jednej ze świątyń w okolicach Moskwy. Nadszedł czas oddawać obiecane. Przyszła do Ławry, chodzi w zakłopotaniu: dokąd jej z tymi kolczykami? Na trumnie zostawić nie można, zabronione, przekazać komuś, ale komu? Chodziła, chodziła, ale tak i nie wymyśliła, jak lepiej odwdzięczyć się priepodobnemu Siergijowi swoimi złotymi kolczykami. Wyszła z Ławry, i tu spotkała się z mamą Marii. I uszom swoim nie uwierzyła:

- Maria nasza do Ławry jeździ, żeby Priepodobny jej kolczyki podarował...

Zdjęła z siebie złote kropelki-ogniki. Według błogosławieństwa Priepodobnego. Bo łamać tego błogosławieństwa Natalia nie może.

A Maria i nie zdziwiła się szczególnie z drogiego prezentu, dziecięce serce otworzyło się ku świętemu starcowi i szczerze pokładało nadzieje na jego pomoc. Modlitwa jest szczególnym wysiłkiem. W nim jest swoja tajemnica, swoje prawa i swoja opatrzność. Drogi prezent od priepodobnego Siergija w małym pudełeczku. Szczególna radość czarnookiej dziewczynki, która potwierdziła swoją czystą wiarą i gorliwością, bez wścibskich oczu, modlitwą, naturalny porządek dostrojony tysiącleciami życia w Bogu.

A uszy u Marii nie są przekłute. I pozwolić jej nosić kolczyki do szkoły mama boi się. To i prawda - ryzykownie. Kiedy rozmyślali, jak lepiej postąpić, zadzwonił kapłan Maksym. Ten sam, którego matuszka modliła się do Priepodobnego. I obiecała ofiarować drogi prezent.

- Słuchaj, Mario, tu taka sprawa powiedział poważnie. - Sobór nasz trzeba odnawiać, prace nie mają końca. Freski żądają poważnej restauracji. Chcę ciebie poprosić - pomódl się, żeby Pan Bóg dał nam siły do pracy na sławę Bożą. I jak tylko freski odnowimy, tak natychmiast i pobłogosławię cię nosić kolczyki. Zgodna?

- Jak błogosławicie, ojcze Maksymie - pokornie odpowiedziała służebnica Boża Maria.

Ona bardzo chce, żeby to nastąpiło jak najszybciej. I każdego wieczoru staje na modlitwę przed ikoną Priepodobnego Siergija, kładzie pokłony do ziemi i prosi, i ma nadzieję, i wierzy. A sobór nazywa się Troicki. I w tym też wyraźnie jest widoczna cudowna Opatrzność Boża. Priepodobny Siergij - sługa Trójcy Świętej od swoich narodzin do błogosławionego zgonu. Jego modlitwami żyją i umacniają się wszystkie Troickie monastery i świątynie Rosji. I tej nie zostawi on bez swojego duchowego pokarmu, tym bardziej, że jest szczególna orędowniczka za świątynię, mała dziewczynka z pięknym imieniem Maria. Czarnooka Calineczka, której bardzo będą do twarzy kolczyki z najszczerszego na świecie złota.

Natalia Suchinina


Rada w Filach - wojenna rada, który zgodnie z Wojskowym regulaminem była zebrana 1 (13) września 1812 roku podczas Ojczyźnianej wojny przez głównodowodzącego M. I. Kutuzowa we wsi Fili na zachód od Moskwy. Na której rozpatrywano problem o tym, czy wydać Francuzom bitwę pod Moskwą czy też poddać miasto bez walki.


Powrót