Na podstawie „Prawosławnyje czudiesa w XX wiekie” Moskwa „Trim” 1993 r.
To opowiadanie słyszałam od zmarłej Olimpiady Iwanowny. Opowiadając, ona denerwowała się, a syn, o którym była mowa, siedział obok niej i twierdząco kiwał głową, kiedy w niektórych momentach opowiadania matka zwracała się do niego o potwierdzenie.
- Wania wtedy miał siedem lat. Bystry był, pojętny i wielki urwis. Żyliśmy w Moskwie na Ziemnym Wale, a Wani chrzestny - na ukos od nas w czteropiętrowym domu.
Jakoś przed wieczorem wysłałam Waniuszę do chrzestnego, zaprosić go na herbatę. Przebiegł Wania drogę, wspiął się na drugie piętro, a że do dzwonka przy drzwiach dosięgnąć nie mógł, to stanął na poręczy schodów i tylko chciał przeciągnąć do dzwonka rękę, jak nogi ześliznęły się i on upadł w prześwit schodów.
Stary odźwierny, siedzący na dole, widział, Wanię padającego jak worek na cementową podłogę. Staruszek dobrze znał naszą rodzinę i, zobaczywszy takie nieszczęście, pośpieszył do nas z krzykiem:
- Wasz synek się zabił!
My wszyscy, kto był w domu, zerwaliśmy się na pomoc Wani, ale kiedy przybiegliśmy pod dom, to zobaczyliśmy, że on sam powoli idzie nam naprzeciw.
- Wanieczka, kochany, żyjesz?! - Chwyciłam go na ręce. - Gdzie ci boli?
- Nigdzie nie boli. Po prostu pobiegłem do chrzestnego i chciałem zadzwonić, ale upadłem na dół. Leżę na podłodze i nie mogę wstać. Tu do mnie podszedł staruszek, ten, co u was w sypialni na obrazie narysowany. On mnie podniósł, postawił na nogi i tak mocno i powiedział: „No, chodź dobrze, nie padaj!” Ja i poszedłem, oto tylko w żaden sposób nie mogę przypomnieć sobie, po co mnie do chrzestnego posyłaliście?
Po tym Wania dobę spał i wstał całkowicie zdrowy. W sypialni u mnie wisiał wielki obraz prepodobnego Serafima...
(„Niewymyślone opowiadania”)