Na podstawie „Prawosławnyje czudiesa w XX wiekie” Moskwa „Trim” 1993 r.


CUDA WEDŁUG MODLITW STARCA SEBASTIANA KARAGANDZKIEGO

Kozielska Optyńska pustelnia Wprowadzenia NMP, na całą Rosję znana ze swoich wielkich starców, była ostatecznie zamknięta w 1923 roku. Ale nie dopuścił Pan Bóg przerwać tradycji optyńskiego starcostwa. Ostatni starcy na pocieszenie ginącej Rosji zostawili następców i uczniów. I zaprawdę krzyżowa była ich ziemska droga: areszty, znęcanie się, obozy i zesłania, tajne nabożeństwa, nocne spowiedzi...

Wśród tych, kto razem z małym stadem swoim niósł w sobie optyńskie światło, był i schiarchimandrita Sebastian - starec Siewastian Karagandzki, optyński mnich, posługujący i uczeń dwóch starców - Józefa (Litowkina) i Nektariusza (Tichonowa).

„ZA ZMARŁEGO MODLIĆ SIĘ NIE BĘDĘ!”

Wszystkich, kto znał go, ojciec Sebastian zdumiewał darem uzdrawiania, skutecznej modlitwy i jawną zdolnością przewidywania przyszłości.

Według dziedziczonego klasztornego obyczaju on szczególnie lubił zaduszne służby i codziennie sam służył panichidy. I dzieci swoich (duchowych - przyp. EM) błogosławił najbardziej modlić się za zmarłych.

„...Daj, Panie, pokój duszom zmarłych sług Twoich... Kto podał tą kartkę - Jana, Symeona, Olgi, Marii?” – „Ja, ojcze” - odzywa się nieznana kobieta. „A Symeon kiedy umarł?” – „Dawno, ojcze”. - „Weźcie waszą karteczkę, nie będę modlić się za duszę. Przynieście zaświadczenie o jego śmierci”. - „Co ja, mała żeby to robić?” - „Oto i dobrze, przynieście zaświadczenie...”

Okazuje się, idąc za dziwacznym przesądem, ta kobieta napisała na kartce zadusznej imię żywego człowieka.

OCALENIE PASAŻERÓW AUTOBUSU

Batiuszka często pomagał tym, kto daleko od niego w myślach prosił o modlitwy. Tak, pewnego razu jego duchowa córka wracała z gości. Kierowca-ryzykant, zamierzywszy dogonić inny autobus, zaczął ścinać drogę wprost przez pole. Autobus rzucało z boku na bok, płakały dzieci, komuś zrobiło się źle. Gdyby koło wpadło w dół albo na kępę - wypadek! Ale kierowca w dzikim zapale nie zauważał niczego „Ojcze, ratuj! Batiuszka, pomóż!” - szeptała przestraszona kobieta. Nagle autobus zwolnił bieg. Pierwszy, ten, który jechał z przodu, stał na szosie. Kierowca zmieniał koło.

Na drugi dzień było całonocne czuwanie przed świętem. I tylko chciała służebnica Boża opowiedzieć, jakiego nacierpiała się strachu, jak kapłan zapytał: „To pani do mnie wczoraj krzyczała: Batiuszka, uratuj i pomóż?” – „Tak”. - „Bo trzeba przecież, kiedy mnie wołasz, wszystko mówić: kto woła, od czego uratować... A to mi tak trudno. Słyszę „Uratuj!” A kogo? Od czego? Trzeba przecież mówić. No, pomyślnie dojechaliście?..”

NIEROZPIECZĘTOWANY LIST

Matula Barbara Dronowa opowiadała, jak ojciec Sebastian uzdrowił jej córkę. Każdego dnia dziewczynkę męczyły skurcze, ona padała jak martwa, odejmowało ręce i nogi. I kiedy lekarze powiedzieli, że nadziei nie ma, matula Barbara zdecydowała napisać do Karagandy. List zaadresowała do diakona, ojca Mikołaja Samarcewa. A kiedy wrzuciła kopertę do skrzynki pocztowej, nagle poczuła, jak lekko zrobiło się jej na duszy. Tego wieczoru ataku nie było. Nie było i następnego dnia. Choroba przeszła bez śladu.

A tymczasem ojciec diakon ciągle nosił w kieszeni nierozpieczętowany list. Po miesiącu, wytarty i postrzępiony, wreszcie zebrał się wręczyć batiuszce. „Przeczytać go wam?” - „Już nie trzeba! - Odpowiedział ojciec Sebastian.

(Według materiałów artykułu M. Rudienko w czasopiśmie „Prawosławna rozmowa”, nr 3, 1993 r.)


Schiarchimandrit – prowadzący anielskie życie mnich najwyższego stopnia stanu zakonnego będący przełożonym klasztoru

Panichida – nabożeństwo za zmarłych

Starzec, starec,  starczestwo -  kierunek mnisiego życia, u którego podstaw leżą rady i pouczenia, udzielane przez doświadczonego duchowego opiekuna«starca» (w żeńskim monasterze – «starycy»); Podobne «pouczające» rozmowy mogą być czysto mnisze, jakby skierowane wewnątrz klasztoru, albo mniszo-świeckie, otwarte na zewnątrz.