Na podstawie „Prawosławnyje czudiesa w XX wiekie” Moskwa „Trim” 1993 r.


Widzenie Antoniny (1949 roku)

Zamieszkiwałam na Sachalinie. W 1949 roku po wypadku samochodowym wysłano mnie na kontynent, do miasta Tomsk. Miałam wtedy 53 lata.

Jak tylko mnie dostarczono do szpitala, usnęłam i zjawił mi się niezwykle piękny śnieżnobiały anioł: „Wstawaj, Antonina, przejdziemy się po mytarstwach”. W odpowiedzi zapłakałam i powiedziałam, że mocno choruję i nie mogę podnieść się z łóżka. Anioł zaś namawiał czule: „Wstawaj, tam wszyscy tacy idą”. I podał mi niedługi sznurek. Uchwyciłam się i wstałam.

Wyszliśmy z aniołem ze szpitala i trafiliśmy pod ognisty deszcz. Przestraszyłam się i ze strachu głośno zapłakałam. Anioł wziął mnie za rękę i powiedział: „Ognia minąć nie można”. Ledwie powiedział te słowa, jak nadleciał silny wiatr i dał się słyszeć szum. Spojrzawszy do góry, zobaczyłam ogromną chmurę. „Dokądże idziemy? - W strachu zapytałam anioła. - Oto jaka ciemna chmura na nas nadciąga”. „To nie chmura, a tłumy diabelskie - odpowiedział. - Nie bój się. Żegnaj się, a prawidłowo uczyń na siebie znak krzyża”.

Przeżegnałam się i zaczęliśmy się zbliżać do strasznego miejsca. Wszelka będąca tam nieżyt' naraz zaczęła szczekać, świstać, huczeć i wyć. Z wyglądu te straszydła były podobne do psów, ale z rogami i przy tym okropnie śmierdzących. Z przerażenia ledwie nie straciłam zmysłów. Mówię aniołowi: „Dokąd też mnie prowadzisz? To taka straszna siła!” Mój anioł czule powiedział: „Pan Bóg mocniejszy”. I trzykrotnie uderzył ognistym mieczem nawskrzyż po czarnych straszydłach.

Biesy rozleciały się na boki i dały nam przejść do tunelu, gdzie z prawej strony stali ludzie, około 15 osób. Pojedyncza jaskrawie paląca się świeca oświetlała tunel i ludzi. Zapytałam anioła o ludzi ze świecą. On objaśnił: to pobożni chrześcijanie, którzy dawali na wspólną świecę chociaż parę groszy, oto im teraz i jasno i dobrze. Te świece będą świecić wiecznie.

Kiedy popatrzyłam w lewo, to zobaczyłam czarnego jak węgiel węża, a obok niego - mnóstwo ludzi, podobnych na skamieniałe głownie. Anioł powiedział mi, że wąż i całe jego stado to plemię szatańskie. Oni nie poznali światła Chrystusowego, oto i pochłonęła ich ciemność na wieki wieczne.

Przeszliśmy tunel, otworzyło się podziemie. Anioł rozkazał: „Leź w tę piwnicę”. Znów zobaczyłam diabły o psim wyglądzie. Paszcze ich otwarte, łapy są kosmate, cali w sierści z rogami, podnieśli swoje mordy i czekają na mnie. Zapłakałam i mówię aniołowi: „Dokądż mnie posyłasz? Oni przecież rozerwą mnie!” Anioł znowu czule zaczął pouczać: „Czuwaj i żegnaj się, nie bój się. Te mytarstwa będą przechodzić wszyscy”.

Zaczęłam się modlić: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzeszną”. Sama przeżegnałam się i jamę przeżegnałam trzykrotnie.

Psie diabelskie mordy zadrżały i popadały, porażone znakiem krzyża. Zaczęłam prosić anioła, żeby szybciej zabrał mnie stamtąd. Anioł podał mi biały sznurek, uchwyciłam się za niego i wyskoczyłam na zewnątrz.

Poszliśmy z aniołem dalej, do głębokiej jak studnia jamy. A tam małe dzieci jak komarki w butelce - piszczą, płaczą, wszystkie żywe. Nagle rozległ się dziecięcy głosik: „Mamo, mamo, wyciągnij nas stąd!”

„Kto to?” - Spytałam anioła. „Twoje dzieci - odpowiedział. - Czyż zapomniałaś, że mąż twój kazał zrobić aborcję?..” Tu przypomniałam sobie, jak zaszłam w ciążę, jak nie chciałam zgładzić dziecka, a mąż wypędził z domu i kazał zniszczyć je, jak po operacji wyjaśniło się, że nosiłam dwojaczki...

Długo i gorzko płakałam nad swoimi dziećmi przy tym dole. Następnie podniosłam pełne łez oczy i zapytałam anioła: „Kiedyż oni uwolnią się z tego lochu?”

„Kiedy rodzice ich umrą, to zejdą do dołu, a niewinne dzieci Pan Bóg oswobodzi. Za każde zabite z twojej winy maleństwo trzeba modlić się do Pana Jezusa Chrystusa, żeby On zmiłował się nad tobą, i 500 pokłonów do ziemi położyć za każde dziecko. Trzeba surowo przestrzegać postów i prosić Królową Niebiańską, żeby ubłagała Pana, aby przebaczył ci tak ciężki grzech - morderstwo swoich dzieci”.

Idziemy dalej drogą i widzę - stoją czerwone wagony. Zajrzałam do drzwi, a tam diabelskie straszydła pijaków biją pałkami, ręce do tyłu wykręcają i zmuszają wszelkie paskudztwo jeść. Biją i krzyczą na pijaków: „To twoja robota?! Upijałeś się do wymiotów! Jedz swoje dobro teraz!” Ludzie krzyczą, płaczą...

W zdziwieniu zapytałam anioła: „Po co mnie tu przyprowadziłeś? Ja nigdy w życiu nie piłam do upicia się”. „Wiem - odpowiadał anioł - ale ani jednego mytarstwa ominąć nie można!”

Doszliśmy do mytarstwa palenia - wagon pełen smrodu i dymu. Siedzą w wagonie czarni osmaleni ludzie, a biesy przypiekają ich palącymi się papierosami...

Idziemy ze świętym aniołem dalej, dochodzimy do mytarstwa nierządu. Zobaczyłam w jamie mężczyzn i kobiet, oplątanych przez węże: małe węże lazą w usta, oczy i uszy, a wielkie ściskają ciało. Ludzie próbują zrzucić z siebie węże, a diabły biją ich pałkami po głowach.

Oto z przodu ukazała się czarna brama z napisem „Mytarstwo wulgaryzmów i pustosłowia”. Tu diabły są złe i okrutne, a ludzi mnóstwo - wszyscy czarni i posępni. Oni poczernieli od swoich wstrętnych i pustych słów. Diabły żelaznymi prętami sieką ciała grzeszników. Tu też męczą się i karciarze.

Idziemy z aniołem po polu, a tam trawa niedobra, kłująca. W tej trawie gady ciemne, zielone - syczą i brzęczą. I tam ich dużo, więcej, niż trawy. Całą trawę razem z gadami przeżegnałam i węże jak gotowane popadały od krzyża świętego i przeszłam przez pole pomyślnie.

„Któż męczy się tu” - spytałam anioła. A ci, którzy przeklinają słowem ”gadzina” oni to przywołują na swoją głowę ich skupisko”.

Przeszliśmy jeszcze trochę i znaleźliśmy się na polanie. Na niej ogromny plac do tańca. Diabły torturują tańczących. U nich ślina, piana, krew z ust idzie. Oni płaczą, nie chcą tańczyć. Diabły biją ich bezlitośnie i przygadują: „Lubiliście podczas świąt i postów tańczyć - oto więc tańczcie całe wieki”.

Zdziwiłam się i zapytałam anioła: „Kiedyż oni przestaną skakać i uwolnią się od diabłów?” „Nie - odpowiadał anioł - męczyć się oni będą wiecznie, bez przerwy. Oni, żyjąc na ziemi, swoimi nieskończonymi tańcami mocno rozgniewali Boga. Zwłaszcza zaś grzechem jest chodzić na widowiska w święta i posty”.

Dalej iść nie mogłam - zaplątałam się w niciach i nie mogę stąpić ani kroku. „Oto - powiedział anioł, - to twój grzech. Podczas wojny nicie były drogie i ty je kradłaś”. Ze skruchą przypomniałam sobie, że pracując w zakładach, nigdy nie oddawałam nitek, które pozostawały po zmianie.

Zapłakałam: „Co mam robić?”

„Jałmużna odkupi grzech”. - Powiedział anioł i rozciął ognistym mieczem nitki i skrawki.

Idziemy z aniołem dalej i widzę, płynie wielki biały statek. Kapitanem na tym statku jest mój poległy syn. Podpływa on do mnie i krzyczy: „Módl się, mamo, nie oddawaj duszy wrogowi, walcz z wrogiem!”

Następnie zobaczyłam siebie z aniołem na parowcu, załadowanym ziarnem. Przypłynęliśmy do przystani i anioł mówi: „Połowę ziarna trzeba rozsypać”. Posłuchałam i zaczęłam rzucać ziarno z parowca. Anioł mnie poprawił: ”Nie rękami należy to robić, a ustami - co widziałaś, to powinnaś opowiedzieć ludziom. Teraz ciebie zwrócę na ziemię, żebyś opowiedziała ludziom o mytarstwach. Wszystkim mów, co widziałaś, nie bój się, niech rzucą oni swoje grzeszne sprawy i przyniosą skruchę, bo męki wieczne ich spotkają, jakie widziałaś”.

Ze szpitala wypisano mnie zdrową. Mam teraz 71 lat. Żyję z córką w mieście Armawirie, chodzę do cerkwi Bożej. O tym, co widziałam opowiadam wszystkim. Przez anioła powiedziane mi siać słowo Boże i wykonuję, co mi nakazano przez anioła od Pana. Jemu sława, cześć i uwielbienie. Amen.


Mytarstwa – biedowania, przykre doświadczenia, mordęgi; różne stany jakie przechodzi dusza po opuszczeniu ciała w wędrówce z ziemi do nieba

Nieżyt’ - zbiorowa nazwa dla wszystkich typów nadprzyrodzonych istot, powstałych z martwych po swojej śmierci.