Na podstawie „Prawosławnyje czudiesa w XX wiekie” Moskwa „Trim” 1993 r.


PRAWOSŁAWNY ŁOWI RYBĘ

Tę historię opowiedział kapłan Jan z bałaszychinskiej świątyni Narodzenia Bogurodzicy. Wydarzyła się ona na Ukrainie w tym czasie, kiedy Ukraina jeszcze nie oddzieliła się od Rosji i innych krajów.

Jego wuj udał się na łowienie ryb. W tej miejscowości żyje dużo nieprawosławnych: katolików, unitów, różnych sekciarzy.

Przychodzi nad rzeczkę. Rozkłada wędki. Wszystko żegna godnie znakiem krzyża, po-prawosławnemu. Żegna i rzekę przed sobą. Mija kilka chwil - i na haczyku zwisa ryba. On zdejmuje ją z haczyka, znów zarzuca wędkę, żegna się. Znowu ryba. I tak jedną za drugą...

Obok niego łowią inni rybacy. Ale u nich nie bierze. Niektórzy przysiadają się do niego bliżej, ale to nic im nie pomaga. Nałowił pełną klatkę, zwycięsko popatrzył na innowierców i idzie do domu. Oni siadają na jego miejsce, ale u nich wszystko jedno nie bierze.

„Myślę - mówi ojciec Jan - że to było dla pouczenia ich, nieprawosławnych, a nie dlatego, że mój wuj taki pobożny. Bóg tym cudem chciał pokazać, która wiara jest prawdziwa”.