Na podstawie „Prawosławnyje czudiesa w XX wiekie” Moskwa „Trim” 1993 r.


SWIATITIEL IOASAF BIEŁOGRODZKI ,

albo Cuda przy otwarciu relikwii Ioasafa, biskupa biełgrodzkiego, 4 września 1911 roku. Opowiadanie archimandryty Dosifieja.

NAWRÓCENIE DO BOGA

Kiedy uczyłem się w sankt-petersburgskiej duchowej akademii, u nas było pewne współzawodnictwo wśród uczniów: kto lepiej powie kazanie. Dobrze mówiliśmy, wielu słuchającym i nam samym podobało się, a wiarę prawdziwą mało kto z nas miał. Wszyscy zimno mówili, jałowo, chociaż i pięknie. Nauka wielu odwracała od żywej wiary*. I co charakterystycznego, że kiedy zaproponowali, aby skierować przedstawiciela na uroczystości z okazji odkrycia relikwii swiatitiela Ioasafa - wszyscy zrezygnowali - po co, niby to jechać patrzeć, na ciemny naród, pragnący cudu - jakie w naszych czasach mogą być cuda? Rzucono los - musiałem jechać. Jechałem z niechęcią - wykonywałem posłuszeństwo.

Przyjechałem i poruszyło się coś wewnątrz - takie rzeczy zobaczyłem, że nie można pozostawać spokojnym. Ze wszystkich końców Rosji zjechali chorzy, kalecy - tyle cierpień i bólu, trudno patrzeć. I jeszcze - taki ogólny nastrój, oczekiwanie czegoś cudownego mimo woli Udzielało się i mi, pomimo mojego sceptycznego (czyli, nieufnego) stosunku do tego, co następowało. Wreszcie przybył imperator ze swoją rodziną i rozpoczęto uroczystość. Stałem na uroczystościach już z głębokim wzruszeniem, nie wierzyłem a mimo wszystko oczekiwałem czegoś. Trudno nam teraz wyobrazić sobie ten widok - tysiące i tysiące chorych, skręconych, opętanych, ślepych, kalek - leżeli, stali, po obu stronach drogi, po której powinni byli przenieść relikwie swiatitiela. Szczególną moją uwagę zwrócił jeden skręcony: na niego nie można było patrzeć bez drżenia: Wszystkie część ciała zrosły się - jakiś kłębek mięsa i kości na ziemi. Czekałem: co też będzie mógł otrzymać ten człowiek? Czy można mu jakoś pomóc? I oto wyniesiono relikwiarz z relikwiami swiatitiela Ioasafa - czegoś takiego nigdy nie widziałem i chyba już nie zobaczę - prawie wszyscy chorzy, stojący wzdłuż drogi, uzdrawiali się: Ślepi zaczynali widzieć, głusi słyszeli, niemi zaczynali mówić, krzyczeć i skakać z radości, u kalek rozprostowywały się chore członki. Z drżeniem, przerażeniem i uwielbieniem patrzyłem na wszystko, co się działo - i nie spuszczałem z widoku tego skręconego. Kiedy relikwiarz z relikwiami swiatitiela zrównał się z nim, on rozpostarł ręce - rozległ się straszny chrzęst kości, jakby coś rozrywało się i łamało się wewnątrz niego i on zaczął wyprostowywać się z wysiłkiem - i stanął na nogi. Jaki to był wstrząs dla mnie. Podbiegłem do niego ze łzami, potem złapałem jakiegoś dziennikarza za rękę, zacząłem opowiadać mu wszystko, prosiłem, aby zapisać...

Do Petersburga wróciłem jako inny człowiek - wierzący.

*Nauka w Duchowej Akademii wielu odwracała od żywej wiary dlatego, że łacińska scholastyka dołączyła się do prawosławnego nauczania. Zaczerpnięta z rzymskokatolickich książek, scholastyka zabijała wiarę w uczniach i nauczycielach: wpajano oderwaną wiedzęzamiast doświadczenia obcowania z Bogiem.

 

OBJAWIENIA SIĘ SWIATITIELA IOASAFA W PRZEDDZIEŃ PIERWSZEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Pułkownik O., emerytowany wojskowy lekarz, kombatant, na walnym zgromadzeniu członków bractwa swiatitiela Ioasafa, biskupa biełgorodzkiego 4 września 1915 roku w Piotrogrodzie opowiedział o dwóch zjawieniach się mu Cudotwórcy.

- Dwa lata przed wojną, więc w 1912 roku przyszedł do mnie we śnie arcybiskup Ioasaf i wziąwszy mnie za rękę, wyprowadził na wysoką górę, skąd przed naszym wzrokiem odsłaniała się cała Rosja, zalana krwią.

Wzdrygnąłem się z przerażenia... Nie było ani jednego miasta, ani jednej wsi, ani jednego kłaczka ziemi, nie pokrytego krwią... Słyszałem oddalone krzyki i jęki ludzi, złowieszczy huk armat i gwizd latających kul, zygzakami przecinających powietrze. Widziałem, jak przepełnione krwią rzeki wychodziły z brzegów i groźnymi potokami zalewały ziemię... Obraz był tak straszny, że rzuciłem się do nóg Swiatitiela, żeby błagać go o łaskę. Ale od dygotania serca tylko konwulsyjnie chwytałem się za odzież Swiatitiela i patrząc na niego oczyma, pełnymi przerażenia, nie mogłem wymówić ani jedynego słowa.

Tymczasem, Swiatitiel stał nieruchomo i jak gdyby wpatrywał się w krwawą dal, a potem rzekł do mnie:

- Pokajacie się ... Tego jeszcze nie ma, ale wkrótce będzie.

Już po rozpoczęciu się wojny pułkownikowi O. po raz drugi zjawił się swiatitiel Ioasaf:

- Oblicze jego było bolesne. – „Późno - powiedział Swiatitiel - teraz tylko jedna Matka Boża może uratować Rosję. Włodzimierską ikonę Carycy Niebiańskiej, którą pobłogosławiła mnie na stan mniszy moja matka i która obecnie przebywa nad moim grobowcem w Biełogrodzie, podobnie i Piesczanską ikonę Matki Bożej, która we wsi Piaski, obok miasta Izjuma, którą wystarałem się będąc biskupem Biełogrodzkim, trzeba natychmiast dostarczyć na front i dopóki one tam będą się znajdować, dotąd łaska Pańska nie zostawi Rosji.

Matce Bożej podoba się przejść wzdłuż linii frontu i okryć go Swoim omoforionem od wrogich ataków... W ikonach tych jest źródło łaski i wtedy ulituje się Pan Bóg według modlitw Matki Swojej!”

(Żewachow N.D. Wspomnienia. 1928 r.)

BEZBOŻNICY SKOMPROMITOWALI SIĘ...

Wyżej przytoczone opowiadanie o cudach, które zdarzały się podczas otwarcia relikwii swiatitiela Ioasafa Białogródzkiego. Chorzy uzdrawiali się, ślepi zaczynali widzieć, głusi słyszeli, niemi zaczynali mówić. To było 4 września 1911 roku (według starego stylu). A oto, co stało się z świętymi relikwiami po 13 latach. W książce Anastasii Cwietajewoj (siostry Mariny Cwietajewoj) ”O cudach i cudownym” (1991 r., Moskwa) przytoczone jest opowiadanie

O RELIKWIACH ŚW. IOASAFA BIEŁOGRODZKIEGO (GORLENKO)

To było, jak pamiętam, w 1924 roku. W Moskwie, na Pietrowkie, w wysokiej willi (z tyłu dawnej kwiaciarni Noego) mieściło się Muzeum Narkomziema (Narodowego Komisariatu Rolnictwa ZSSR). I tam, na pierwszym piętrze była sala, gdzie w dowód nieistnienia relikwii (a istnienia mumifikacji), pod wielką witryną, pod szkłem z przekładkami leżały relikwie Św. Ioasafa Biełogródzkiego, a nad nim, z boku, na długiej półce, w szklanej trumience leżał mały, ze zniekształconą twarzą, w pozie samoobrony, trup byłego fałszerza pieniędzy, zabitego podczas podziału pieniędzy. Znaleziono go w suchej piwnicy. I obok na małej półeczce leżał zaschnięty martwy szczur. A na ścianach i pod schodami wisiało opowiadanie o nich i o mumifikacji, wywieszone przez władze muzeum, w celu „oświecenia” ludzi.

W sąsiednich salach, w spirytusie, widziałam 2-głowego noworodka i pozostałe „cuda” przyrody.

Św. Ioasaf był biskupem. Żył on, jeśli się nie mylę, za carycy Katarzyny Wielkiej. Biskupów, jak mi powiedzieli, chowają z długimi włosami, jak należy się prawosławnemu stanowi duchownemu, ale teraz on leżał ostrzyżony „pod pierwszy numer”. Widziałam jego obraz i natychmiast poznałam nos z garbikiem, surowe szlachetne rysy. Wysokiego wzrostu, biskup leżał obnażony, z kawałkiem kartonu na lędźwiach, zamknięte oczy - nie widziały, dzięki Bogu! I zaczęliśmy z synem-nastolatkiem chodzić do muzeum, prikładywat’sia do relikwii, starając się robić to jak najbardziej niedostrzegalnie. Myślę, nie byliśmy jedynymi.

Na ścianach były wywieszane pytania ludności, na które po kilku dniach w ten sam sposób odpowiadały urzędniczki muzeum. Jedno z tych pytań zapamiętałam: „Dlaczego źle pachnie fałszerz pieniędzy?”. Chłopięce oczy syna śmiały się i głos był wesoły: - Co oni odpowiedzą ludziom, co?

Na ścianach odpowiedzi nie wywiesili, ale półka ze szklaną trumienką zniknęła: jakby jej i nie było.

I zdawałoby się koniec? Owszem, tak wydawało się. Ale minęło wiele lat - uważam nie mniej niż dziesięć i trzeba akurat, żeby właśnie do mnie przyszła ta odpowiedź i ja ją tu zapisałam:

W latach 30-ch i nawet w ich połowie uczyłam języka angielskiego naukowych pracowników instytucji i szłam z lekcji razem z młodą kobietą, starostą grupy. Jak wywiązała się rozmowa o Muzeum Narkomziema - nie pamiętam. Ale moja towarzyszka ożywiła się. – „Teraz go nie ma, według mnie, ale wtedy pracowałam w jednym laboratorium, które miało kontakt ze szpitalem Sklifasowskiego, wcześniej Szeriemietiewskim. I do nas przywieziono zmumifikowanego fałszerza pieniędzy, jego historia była znana. Zamordowany przez swoich kolegów. On zaczął wydawać brzydki zapach, a jego trzeba było zwrócić z powrotem do sali Muzeum Narkomziema. Fałszerza pieniędzy zabrali się balsamować. Ile przy nim starali się! Wszystkie wysiłki, całą wiedzę włożyli. Ale, wygląda na to, przesadzili - ponieważ on u nich w rękach nagle rozsypał się w śmierdzący proch”. I wtedy ja opowiedziałam mojej towarzyszce początek tej historii.

Dokąd przewieźli relikwie Św. Ioasafa Białogródzkiego, czy są one gdziekolwiek całe?


Swiatitiel – biskup, arcykapłan, najwyższy kapłan

Prikładywat’sia – dosłownie przykładać się – całować, dotykać najczęściej ustami lub składając ukłon czołem