Na podstawie „Prawosławnyje czudiesa w XX wiekie” Moskwa „Trim” 1993 r.


MATKA BOŻA DAŁA DWA GŁOSY I SŁUCH

Chodziłem do cerkwi każdego dnia, kiedy była służba. Chórzyści zauważyli mnie i zaprosili na kliros - miejsce, gdzie śpiewa chór.

Wcześniej nie zajmowałem się śpiewem, prawie nigdy nie śpiewałem i śpiewu nie lubiłem. Ale dla Pana zdecydowałem się śpiewać w chórze.

Nie znając śpiewu, nie znając głosów, śpiewałem tylko „Hospodi pomiłuj” i „Amiń”. Starałem się zgadnąć w śpiewie następny dźwięk, żeby na czas otworzyć usta. Myślałem, że mi się to udawało, ale nie tak myśleli inni. Przeszło dni dwa albo trzy, albo cztery, nie pamiętam, ale oto psalmistka, dyrygent chóru, powiedziała mi:

- U ciebie ani głosu, ani słuchu.

Nie obraziłem się. To była prawda.

Starzy chórzyści obronili mnie:

- To nic, nauczy się. Aby były chęci, aby była wiara, a Pan Bóg da i głos i słuch. Przecież wszystko się rozwija.

- No, nie - sprzeciwiła się psalmistka - jeśli nie ma słuchu, gdzie go weźmiesz? A jeśli głosu Bóg nie dał, to i rozwijać nie ma czego.

„I po co do chóru się wmieszałem - myślałem, wracając zasmucony do domu - bez głosu i słuchu i do chóru cerkiewnego?! Boże, zmiłuj się, co mam robić?”

Strasznie roztrzęsiony, przyszedłem do domu i zacząłem czytać regułę modlitewną przed snem. Ze zdenerwowania nie rozumiałem czytanego: modlitwy nic nie mówiły ani sercu, ani rozumowi. Z wysiłkiem doczytawszy regułę, z całego serca zacząłem modlić się do Matki Bożej:

- Matko Boża, przyszedłem do Twojej świątyni, zawołano mnie na chór, a śpiewać nie mogę - daj mi głos, żeby sławić Boga, Syna Twojego Jezusa Chrystusa.

Modliłem się nieustannie. I nieustannie robiłem pokłony. Pół godziny, godzinę, półtorej, dwie. Potem poczułem aromat w pokoju, subtelny, delikatny, ale mocny. On wypełnił wszystko. Łaskę odczuwałem w duszy i w ciele. Czułem błogość i miłość.

Zrozumiałem, że usłyszany zostałem przez Boga i powtarzałem tylko jedno: „Matko Boża, daj mi głos”.

Poczułem w gardle, że u mnie pojawił się głos.

Rano zaśpiewałem po drodze do świątyni. A w cerkwi zaśpiewałem... dwoma głosami: tenorem i barytonem.

Wszyscy chórzyści, oprócz psalmistki, cieszyli się ze mnie. Prosili mnie, żebym zaśpiewał to tenorem, to basem (partia basu i barytonu jedna i ta sama), według tego, jaki był potrzebny dla chóru.

- Oto Bóg dał, głos - mówili - piękny, silny, prawie jak u Piotra.

Piotr to bas w chórze, ma około dziewięćdziesięciu lat.

A psalmistka, kierowniczka chóru, zapomniawszy swoje mroczne przepowiednie o mnie, biorąc nutę, pytała mnie:

- Poprawnie biorę?

A przecież uważała mnie za nie mającego słuchu! Oto tak spełniły się na mnie słowa Pisma: „Siła Boża w niemocy się dokonuje”. Gdzie nie było głosu żadnego, tam pojawiły się dwa głosy, gdzie nie było słuchu, pojawił się słuch. Nie uczywszy się u ludzi, z pomocą Bożą opanowałem osmogłasnik i ustaw (jakie to trudne, spytacie dowolnego chórzysty). I zacząłem zastępować naszą psalmistkę, kiedy ona chorowała.

Podobne historie słyszałem i od innych. Jeśli Bóg postawił cię na jakąkolwiek pracę albo służbę, On da wszystko, co trzeba dla służby. Tylko miej wiarę i proś o wszystko, co jest potrzebne, dla pożytku cerkiewnego.

(W. A.)


Osmogłasnik, oktioch – (gr. Oktoechos) Ośmiogłos: księga liturgiczna zawierająca porządek służby Bożej na niedziele i dni cyklu tygodniowego, rozdzielonego w ciągu roku wg ośmiu tonacji (głosów) śpiewu liturgicznego.

Ustaw, Tipikon – wzorzec, regulamin, przepis: księga liturgiczna, zawierająca wskazówki dotyczące reguły i porządku sprawowania nabożeństw na każdy dzień w ciągu całego cyklu rocznego, ukazane są święta, posty i zezwolenia na cały rok, z dodatkiem reguły życia monastycznego.