Na podstawie „Prawosławnyje czudiesa w XX wiekie” Moskwa „Trim” 1993 r.


DUSZA KOMUNISTKI ZJAWIŁA SIĘ PO ŚMIERCI

Były dwie przyjaciółki, nie bardzo bliskie, ale dawne - jedna chrześcijanka, druga niewierząca, komunistka. Chrześcijanka przekonywała komunistkę, żeby zwróciła się do Boga, uwierzyła, że On jest, zmieniła swoje życie na lepsze, bardziej duchowe. Ale komunistka zawsze odpowiadała odmownie, mówiąc:

- Po co mi wiara? Co ona daje? Ja i bez wiary robię dobre uczynki: biednym pomagam, chodzę do chorych z pomocą, zawsze demaskuję nieprawdę, jeśli widzę, - co jeszcze ode mnie trzeba?

- Potrzebna wiara w Boga - odpowiadała wierząca. - Same uczynki bez wiary nie są zbawienne. W imię czego robisz dobro, w imię kogo? W imię partii? W imię siebie? Kto też tobie odpłaci za wszystko? Czy uczynki w imię Boga byłyby gorsze? Przecież tylko uczynki w imię Chrystusa przynoszą łaskę. A czy po śmierci nie rozliczy ciebie Pan Bóg?

- A kto wie, czy jest tamten świat czy też nie.

Tak one spierały się. Potem jedna z nich, niewierząca, umarła.

Chrześcijanka nie wiedziała, czy ma prawo modlić się za nią w cerkwi. Ale w domu modliła się, litując się nad jej duszą.

I oto chrześcijance na czterdziesty dzień po śmierci zjawia się zmarła. To było za dnia, w pokoju było widno, nagle ukazał się przezroczysty obłoczek czy mgła. Obłoczek zaczął rosnąć i gęstnieć. I oto ona zobaczyła w mglistych zarysach swoją byłą przyjaciółkę. Ta stała przed nią z wyglądem winowajcy, wyraźnie pokazując, że żałuje swojej niewiary i uporu. To była ona, jej wygląd, jej twarz, ona nawet pochyliła się na bok, jak to robiła za życia - była kulawa na jedną nogę i podczas chodzenia pochylała się w bok i nawet, kiedy stała, lekko pochylała się na bok. Ta, która się zjawiła, bez słów prosiła o przebaczenie i, jak zrozumiała chrześcijanka, prosiła o jej modlitwy.

Owa historia wydarzyła się w latach siedemdziesiątych i opowiedziała ją teściowa mego znajomego W. , który po kilku latach został kapłanem.

(W.)