Na podstawie „Prawosławnyje czudiesa w XX wiekie” Moskwa „Trim” 1993 r.


”CARYCO NIEBIAŃSKA, POMÓŻ!”

(Rodzona matka chciała zabić swoje dziecko)

Są sny puste, a są szczególne, wieszcze. Oto taki sen widziałam w młodości.

Przyśniło mi się, że stoję w zupełnej ciemności i słyszę skierowany do mnie głos: ”Rodzona matka chce zabić swoje dziecko”. Słowa i głos napełniły mnie przerażeniem. Obudziłam się, pełna strachu.

Słońce jaskrawo oświetlało pokój, za oknem świergotały wróble. Popatrzyłam na zegarek - była ósma. Teściowa, z którą spałyśmy w jednym pokoju, obudziła się też.

- Jaki straszny sen teraz mi się przyśnił, - powiedziała jej i zaczęłam opowiadać. Teściowa ze wzruszeniem siadła na łóżku i przenikliwe popatrzyła na mnie:

- Tobie teraz przyśniło się?

- Tak, - odpowiedziałam.

Ona zapłakała.

- Co z wami, mamo? - Zdziwiłam się.

Ona wytarła oczy i smutno powiedziała:

- Znając twoje przekonania, chcieliśmy ukryć, że dzisiaj o godzinie dziewiątej Ksana (moja szwagierka, Ksenia) powinna iść do szpitala na aborcję, ale teraz nie mogę ukrywać.

Przeraziłam się:

- Mamo, dlaczego nie zatrzymaliście Ksany?

- Co robić?! U nich z Arkadiuszem już troje dzieci. On jeden nie może wyżywić takiej rodziny. Ksana też powinna pracować, a jeśli będzie maluch, ona musi siedzieć w domu.

- Kiedy Pan Bóg posyła dziecko, On daje rodzicom siły wychować je. Niczego nie bywa bez woli Bożej. Pójdę i spróbuję odwieść ją.

Teściowa pokręciła głową:

- Nie zdążysz: ona lada chwila pójdzie do szpitala.

Ale już niczego nie słuchałam. Nie ubierając się, a jak była w nocnej koszuli, narzuciłam na siebie płaszcz, wsunęłam bose nogi w pantofle i, w biegu wkładając beret, wybiegłam na ulicę.

Jechać było daleko. Przesiadałam się z tramwaju na autobus, z autobusu na drugi tramwaj, starając się skrócić drogę, a wskazówka zegarka tymczasem przeszła za dziewiątą...

- Caryco Niebiańska, pomóż! - Modliłam się.

Z Ksanoj zderzyłyśmy się w holu jej domu. Twarz u niej była zmizerniała, mroczna, w rękach ona trzymała małą walizkę. Objęłam ją za ramiona:

- Kochana wiem wszystko! Mi teraz przyśnił się o tobie straszny sen: czyjś głos powiedział: rodzona matka chce zabić swoje dziecko. Nie idź do szpitala!

Ksana stała milcząc, potem chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do windy:

- Nigdzie nie pójdę, - powiedziała płacząc. - Nigdzie! Niech żyje!

Ksenia urodziła chłopca. On wyrósł na najprzystojniejszego ze wszystkich jej dzieci i najbardziej ukochanego.