Na podstawie „Prawosławnyje czudiesa w XX wiekie” Moskwa „Trim” 1993 r.


POCHÓD BURZYCIELA

Widzenie z 1909 roku

Nie wiem, co to było. Być może to sen albo po prostu złożona, długa halucynacja... Ale zdarzyło się to ze mną w rzeczywistości, bez utraty świadomości. I czuję niezwyciężoną siłę, zmuszającą mnie przekazać, opowiedzieć o wszystkim, co widziałem i słyszałem - opowiedzieć o tych strasznych, potwornie wyglądających sylwetkach, które stanęły przed moimi oczyma, kiedy spałem, albo nie spałem, a być może i majaczyłem w jakiś szczególny sposób, na jawie i świadomie, twarzą w twarz z tym strasznym i mrocznym światem, który przede mną się otworzył.

Kiedy w swoim pokoju w którym pracowałem, siedziałem za biurkiem, późno, koło pierwszej po północy, wydało mi się nagle, że szybko opuściłem się w jakąś ciemną głębinę, do wnętrza ziemi, na 550 mil i z jakiegoś powodu nagle przyszła mi na myśl i utrwaliła się w pamięci właśnie ta liczba 550.

Wokół ziała czarna ciemność, a na samym dnie paliły się ognie, podnosząc się długimi językami, przelewającymi się purpurowym płomieniem koloru krwi. A ciemność była czarna, czarniejsza od bezgwiezdnej pochmurnej nocy i w niej migały niezliczone okrągłe ogniki, przenikające na wskroś i jakby żądlące żmijowymi żądłami. Wreszcie dostrzegłem, że to były zniekształcone straszną brzydotą oblicza, czarne, jak sama ta otchłań, a okrągłe, żądlące światełka - to były ich oczy.

I słyszałem tam w otchłani, straszne głosy, podobne do zgrzytania miedzianego arkusza, od którego upada serce, zniża się i zamiera, i mdli... I słyszałem aroganckie mowy i czytałem myśli tych mieszkańców otchłani i wszystkie tajemnice ich otworzyły się przede mną. I ktoś był przy mnie jeszcze inny i utrzymywał mnie, żebym nie umarł - i przez Niego miałem siłę nad otchłanią.

Niech wszyscy tłumaczą, jak chcą, ale ja powinienem opowiedzieć o tym, co się zdarzyło i przekazać to, co tu zapisane i zatytułowane przeze mnie „Pochodem burzyciela”. I ja to wypełniam.

N. R.

17 kwietnia 1909 r.

„Jestem pozbawiony sił i zwyciężony, ale mam jeszcze wielką siłę sugestii i rozbiję łańcuchy oraz okowy, przekroczę krawędzi wszechświata, i uzbroję się z moimi legionami, i skłonię do pospolitego ruszenia ludzi, i wystąpię na bój, ostatnią bitwę z tym Potulnym Barankiem, promienie sławy Którego, Jego ta łagodność, pokora, cierpliwość, czystość, niewinność i świętość palą mnie ogniem nieznośnym i grożą przybliżeniem zrzucenia mnie w ciemność zewnętrzną. A ja wiem, że stamtąd wyjście jest już niemożliwe, bo to jest kraina wiecznego mroku niebytu, gdzie czasy dla mnie zamknięte i skończone i środki wszystkie stracone bezpowrotnie - tam, w świecie mroku w nowej, niekończącej się dla mnie wieczności.”

Tak myślał Lucyfer, skrępowany w piekle na dzień sądu ostatecznego i przeraził się swojej przyszłości. Przypomniały mu się komnaty Światła wiecznej radości, piękna niebiańskich sług sławy z ich łagodnością, pokorą i oddaniem Stwórcy w nieskończonej miłości do Niego i ciągłym wychwalaniu w pieśniach światów wszechświata... Przypomniały się i dni przyjścia na ziemię Boskiego Baranka, przed pokorą, łagodnością i cierpliwością Którego skłoniła się ludzkość, która Go poznała.

Przypomniała się udana chytrość, zdrada i podstęp: Wydanie Bogoczłowieka na krzyżową śmierć i pozorne zwycięstwo nad Nimi i straszna minuta ostatecznej porażki poprzez promieniejące zmartwychwstanie Syna Bożego... „Wszystko skończone; świat uwierzył w Niego i dokonało się zbawienie ludzkości od początku czasów i tą wiarą będą wybawione wszystkie pokolenia ludzi, które się jeszcze narodzą - póki nie wejdzie ziemia w wieczno-niezmienne życie ze światami najdoskonalszymi - w nieskończone wieki, zamknięte dla mnie”.

I łańcuchy - wykute, splecione z mroku zdrady, dzikiej dumy, zarozumiałości i kłamstwa, które opasywały Lucyfera - jeszcze mocniej opięły i związały go ze wszystkich stron i zamroczyły rozum jego jeszcze większą zatajoną złością i zemstą, jeszcze bardziej bezwyjściowo i bardziej beznadziejnie męczącymi go swoją bezsilnością, która gnębiła świadomość jego szalonej woli.

„Czyż - ulec? - Upaść w marność przed wszechmocnym światłem Wszechstwórczej Siły; przed tą bezgraniczną miłością i miłosierdziem Togo, Kto wzywa wszystkich do wiecznego bytu, szczęścia i radości poznania prawdziwej mądrości?! Ulec?.. Paść i pokłonić się, po tym, jak przetrwałem w walce tyle wieków - wypróbowałem tyle środków i udoskonaliłem się w swojej kulturze?” - hardo pomyślał Lucyfer i okrutny ból obłędu, od naciskających oków bezsilności, ogarnął go niezmiernie i strasznie i on zasępił się jeszcze bardziej, jeszcze bardziej beznadziejnie i wijąca się jak wąż kołami myśl jego wyciągnęła się w całą długość i zamarła, i zaczęła wić się pierścieniami w przeciwna stronę i zwinęła się w kłębek nowej, czarnej myśli niszczenia, zagłady i śmierci, i dała Lucyferowi siłę swojej giętkości, siłę wpajania ludziom wężowej mądrości wiedzy...

I zamyślił się Lucyfer:

„Trzeba przygotowywać się do natarcia z prawej flanki: - walka z wiarą, i od wyniku tej walki będzie zależeć cały sukces naszego zwycięstwa nad zbawieniem”.

I westchnął Lucyfer wulkanicznym wybuchem i krzyknął hukiem podziemnych grzmotów, i przeszedł straszny łoskot, od którego zadrżała powierzchnia ziemi.

Lucyfer zebrał swoje legiony oraz wszystkich sojuszników, którzy oddali się w władzę ciemności i oni zjawili się przed władcą wszyscy co do jednego i, skłoniwszy swoje straszne sylwetki, słuchali jego nakazu.

I on krzyczał do nich:

„Hej, wy - osłabieni krzyżem tułacze lasów, pustyń, kniei i bagien - którzy zostawiliście sławę swoją w bajkach nianiek, straszących dzieci! Słuchajcie i wykonujcie - ja daję wam nową władzę i siłę czarnego węża... Słuchajcie!

„Krzyż i wiara w Ukrzyżowanego zwyciężyły cały świat, przeszły w cały wszechświat. Ludzie stoją już na progu Królestwa Bożego, które nadchodzi z niezwyciężoną siłą, żeby przyciągnąć ludzi do wiecznej szczęśliwości, do kontemplacji (oglądania) tego piękna i szczęścia i pełni poznania, która dręczy nas mękami o bezpowrotnym. Ludzie uświadamiają sobie już, w czym szczęście i skarb życia; zmysłowymi wrażeniami, słodyczą namiętności i niemoralnością już ich nie oczarować. Niezbędne są nowe środki, nowe sposoby: ciało na razie trzeba zostawić w spokoju. Trzeba działać na centrum i koniecznie zaczynać z prawej flanki: uśmiercić wiarę - najważniejszy czołowy fort i jak tylko ten fort będzie zabrany u ludzi i zburzony - zwyciężyliśmy. W tym celu koniecznie trzeba zbudować taką zasadzkę, której ludzie nie mogliby wykryć i już zza tej zasadzki działać usilnie i bezustannie, ale tak, żeby wyglądało, że każde uderzenie pochodzi z przeciwległej strony. Rozumiecie prawdziwą wojskową taktykę? Kiedy wroga nie widać, nie można go wykryć - nie można go i zwyciężyć.

„Daję wam nową siłę czarnego węża - siłę sugestii. Podsuwajcie i tylko sugerujcie - to potężny i jedyny środek przeciwko wolnej woli człowieka, żeby nakłonić ją w lewo, w naszą stronę - zwabić w ten sposób wroga i okrążyć go ze wszystkich stron. Podsuwane myśli ludzie będą przyjmować za myśli własne, za zdobycze i osiągnięcia swojego rozumu i nieodparcie będą za nimi podążać, budować całe teorie, szkoły i nauki, a z nich wy zobowiązani jesteście splatać swoją sieć czarnego węża, dopóki rozum ludzi nie zaplącze się w niej zewsząd i oni przestaną rozumieć jeden drugiego – gdzie i w czym prawda, nie będą nawet w stanie pomyśleć o zbawieniu i wyjściu, utracą zdolność, aby tego pragnąć. Wtedy światło w nich spolaryzuje się (zostanie ukierunkowane – przyp. EM) przez mrok i stanie się naszą ciemnością i oni zaczną nazywać ją światłem, a światło będzie wydawać się dla nich ciemnością i oni zaciągną się w nasze czarne półki i legiony. Lewa strona u nich stanie się prawą, a prawa będzie uważana za lewą, a ta lewa będzie uważać siebie za prawdziwą prawą i niewolnictwo, niewolę swoją będzie uważać za prawdziwą wolnością, która jest samowolą. Wtedy - jeszcze jeden krok - i zniszczymy wszystko żyjące na ziemi. Ludzie zaczną, razem z nami, dążyć do żywiołowego niszczenia i wszechzagłady.

„Hura!.. Hura!..” - Ogłosiło się piekło wariackimi, rozszalałymi krzykami czarnych legionów, które wybuchły w ślad za tym oszalałym śmiechem, rykiem okrutnej bestii, metalowym zgrzytem - wstrętnym, trującym, rozszarpującym duszę, poniżającym tam, niżej za piekło, w ciemną wieczność, w przepaść mroczną bez wyjścia - w nieumierającą, nieskończoną mękę... I zasyczały czarne węże demonowego zamiaru, i zawiły się sprężystymi kołami, i wyciągnęły się w otchłań otchłani, i zamarły, i zawiły się wstecznymi kołami, i zabłysły oczyma jadowitej żmii - jadowitymi, wstrętnymi, uśmiercającymi, zabijającymi wszystko żyjące... I mrok nasilił się, i zgęstniał, i napełnił się krzykami oraz jękami męki, złości, bezsilności i pragnienia zatracenia - wiecznego, nieskończonego, bez wyjścia.

I nagle zaiskrzyły się, zapłonęły dwoje ognistych oczu, dwie mroczne źrenice - czarne jak noc, przejmujące, przygnębiające i lodowate, i rozświetliło się piekło z legionami strasznych sylwetek, i nastąpiła cisza martwa, straszna i złowieszcza.

I dał Lucyfer legionom swoim program natarcia.

„Przede wszystkim olśniewajcie i zwódźcie sugestiami sług Cerkwi Przedwiecznego. Pokażcie im władzę nad duszami zbawiających się, nad władcami i carami, i pięknem kobiet, i możliwością łatwego panowania nad nimi; pokażcie skarby świata, bogactwa i zewnętrzny urok wyposażenia, przepychu, luksusu oraz środki do ich zagarnięcia. Święte głoszenie Zmartwychwstałego zróbcie narzędziem w ich rękach, skrytym od zbawiających się, żeby ono nie demaskowało przestępczości ich przed ludźmi. Deprawujcie (psujcie) ich ostrożnie i stopniowo, a kiedy sugestie wasze i życzenia namiętnych pożądań, i władanie duszami w tajemnicy, i chytrości zamiarów oni przyjmą za swoje własne myśli, a władza nad duszami i skarbami świata uwiedzie ich rozum oraz serce i zaczną oni sądzić, męczyć, i zabijać niewinnych i nieposłusznych im, i sprzeciwiających się zakłamaniu, i obłudzie ich. Strachem umocnią władzę swoją - wtedy zrobiliście swoją robotę. Wiara w ludziach zachwieje się, bo jeśli słudzy i nauczyciele Cerkwi są tacy, pomyślą, to wiara, którą oni obwieszczają, nie jest zbawienna a zgubna i oni kłamią. Głoszą i uczą do pokory, a sami dumni ze swojej przestępczej i podstępnej pobożności. Głoszą czystość i niewinność, a sami paskudzą się nierządem, niemoralnością i oczarowywaniem kobiet, demoralizowaniem niewinnych i czystych. Głoszą wstrzemięźliwość i ubóstwo ducha, a sami rozwiąźli, chciwi, pyszni, żądni bogactw i nienasyceni aż do zagarnięcia cudzego majątku. I pokusa będzie tak wielka, że nieliczni przetrwają - wiara i religijność staną się pokusą i poderwane zostaną w korzeniu.

Tę robotę powierzam wam: Legionowi Pallady i Molocha. A tobie - legionowi czarnego węża - powierzam oto co: drepczcie po piętach i obserwujcie nieodstępnie ludzi uczonych, obdarzonych talentem i genialnością. To wybrani i najlepsi z ludzi - oni dążą do zgłębienia przyrody i zadziwiającej dla nich konstrukcji jej form i przeniknięcia w tajemnicę życia, dla sławy Stwórcy i poznania Jego niepojętej mądrości. Powołanie i cel ich tak jasne i wielkie, że jeśli oni osiągną w tym sukces, to całe życie ludzi przemieni się w chwałę Najwyższemu i ludzie wrócą do nieśmiertelności i wiecznej szczęśliwości i otworzy się przed nimi cała radość i szczęście bytu, i wiara w nich stanie się jak brylantowy kamień, a ziemia ze wszystkimi jej mieszkańcami - Cesarstwem Zmartwychwstałego. I wtedy wszystkie środki walki naszej, i czasy nasze - skończone.

„Śpiesz się legionie czarnego węża! Śpieszcie słudzy jego w dziedziny tych wybrańców, ludzi nauki i geniuszy sławy Krzyża i podsuwajcie im ostrożnie, skrycie i niewidzialnie, - że niczego niema na świecie nadzmysłowego i tajemniczego, a w stopniowym rozwoju przyrody w całej jej różnorodności, pięknie i harmonii jej form natchnijcie ich do idei samostworzenia, przekonajcie, dla siły wrażenia, łacińskim terminem – ewolucja. To słowo szybciej się zakorzeni i wejdzie w życie, ponieważ ludzie są mocno zamiłowani do nauk i bardzo wierzą wtajemniczonym w scholastykę. Podsuwajcie ostrożnie, według miary doświadczalnego badania składu materii i jej form, z przebywającą w tajemnicy duszą i duchem - wszechwładną siłą Stwórcy - że duszy tej i życiotwórczej, jak ją tam nazywają, Siły - wcale żadnej nie ma - że ona tylko wydaje się, jak ruch - zwykły ruch, różniący się tylko prędkościami, rozróżnianymi tylko poprzez odczucie albo odbicie na nerwowych strunach organizmu – a, że jest tylko materia albo substancja widzialna i namacalna i, w ruchu swoim, samotwórcza. Ta sugestia jest tak trafna, że ludzie łatwo przejdą do zaprzeczenia istnienia i duszy, i Boga-Stwórcy wszechświata i substancję będą ubóstwiać i najwyższe wyobrażenia o niej - tę boskość – zgromadzą, i zobaczą w sobie tj. w rozumie swoim, i wywyższą się, i powstaną przeciwko wierze w Jedynego-Wiecznego. A zobaczywszy sług Cerkwi Jego takimi, jakimi uczyniliście ich, ostatecznie dadzą się skusić w Bogu i wejdą w sojusz z nami, i uznają za prawdziwy postęp jedną tylko naszą przymusową, niezwyciężoną kulturalność i naszą wolność, a wtedy i nasza wzmocniona pozycja stanie się doskonale skrytą i niedostępną dla ludzi, bo osiągnęliśmy to, że istnienie nasze będą całkowicie odrzucać i uderzenia nasze, sugestie legionu naszego, będą uważać za schodzące z przeciwległej strony, przyjmując je za przyjazne saluty rozumu swoim genialnym przedstawicielom. I nikomu już nie uwierzą, że jesteśmy wrogami i każdego, śledzącego i przypominającego o istnieniu naszym w rzeczywistości, wyśmieją, i zaliczą do wariatów.

Kiedy wróbel w garści - śmiało nacieraj naprzód. Koniecznie trzeba działać jak można stanowczo i bardzo pośpiesznie, żeby ostatecznie odciągnąć myśl ludzką od tych niebiańskich krain i nadziei na nieśmiertelność, dla których ludzie strzegą swoją moralną czystość i wyostrzają ten dokuczliwy głos sumienia, przypominający im o Bogu i Jego świętości tam - w zaobłocznym królestwie, gdzie wiecznie świeci i wabi ich niezmierzchające światło Prawdy. Z tym głosem sumienia, z tymi wiecznymi, wytrwałymi porywami duszy ludzkiej najtrudniej poradzić... Tak - oto co:

„Słuchaj, legionie czarnego węża i wykonuj! - Trochę więcej wrażeń ludziom - najróżnorodniejszych, najbardziej porywających uwagę bezustanną zmianą nowości wynalazków i odkryć - zmiany gorączkowej, cominutowej, cosekundowej - bez końca, bezustannie: nowej i nowej, wabiącej, zdumiewającej i przykuwającej uwagę. Przede wszystkim - sposoby szybkiego, momentalnego przenoszenia woli, myśli, życzenia - całej istoty. Widzieć na odległość, słyszeć na odległość, wymieniać się myślami na odległość - niebywałą, gigantyczną, zdumiewającą... Przy pomocy pobudzenia ciekawości do blasku nowości i niebywałego wzrostu naukowej wynalazczości zbliżyć ludzi, zbić w jeden tłum - precz od odosobnienia, od tej indywidualności. Ruch z pomocą maszyn parowych: żelazne drogi i parowe łodzie, parowce; szum pociągów, szybki, błyskawiczny ruch - do zamroczenia myśli, - szum, zgrzyt, gwizdki, gromady dworców, wszystko z tym samym nieustannym szumem i hałasem, zmianą osób i miejscowości, i sytuacji - niebezpiecznych, śmiałych do zuchwałości, do zawrotu głowy, do zagłady całych pociągów, z ich ludzkim ładunkiem... Telegrafy, telefony, maszyny podnoszące, urządzenia latające, balony; fonografy i gramofony... Elektryczne silniki, elektryczne tramwaje, elektryczne oświetlenie... Wszystko w rękach człowieka, we władzy jego rozumu - człowieka-cara, władcy nad przyrodą, którą on sobie ujarzmił... Nie ma natchnionej sztuki; ona jest w odbitkach, w fotografiach, w oleografiach, w rysowaniu światłem, w szybkim mechanicznym odtworzeniu niezliczonych zdjęć... Maszyny piszące, maszyny drukujące, maszyny odzieżowe; siewniki, młocarnie, młyny i piekarnie, maszyny grające, śpiewające i mówiące, żywe kinematografy... Precz ręce! Precz ręczna praca!.. Rozum triumfuje. Rozum jest carem; rozum jest panem; rozum jest dumą człowieka. Jemu zaczną oddawać cześć, jego zaczną ubóstwiać. I dumnie podniesie człowiek głowę i pozna wolność... Po co mu władza nad sobą, kiedy on panuje nad wszystkim? Po co ma komuś podporządkowywać się, kiedy jemu podporządkowały się siły przyrody? I pozna człowiek naszą mądrość, mądrość naszego czarnego węża, jej spełnienie przepowiedziane posłusznej kobiecie w raju: „Będziecie wszystko znać - będziecie - jak bogowie”.

„I podniesie człowiek głowę i wezwie na bitwę Niebo, które męczyło go próbą cierpliwości i uzbroi się przeciwko łagodności i podporządkowaniu prawu i przeciwko pokorze i niewinności, i czystości i zakpi z nich, jak ze słabości, tchórzliwości i służalczości, i zamieni je w wolność żywiołowej samowoli i słodycz zmysłowych rozkoszy będzie ozdobą tej wolności...

„Życie - ruch bez przerwy, bezustannie, w bezustannej zmianie wrażeń - pocieknie wszystko porywającym potokiem i nie da czasu, nie da jednej chwili na wspomnienie o Bogu i Świątyni Jego, o życiu świata, miłości i dążenia do Światła - tam gdzie Jego Źródło i spełnienie przymierza. I nic Święte, Boskie nie będzie już zaspokajać i uspokajać ludzi i głos sumienia ucichnie w nich: oni będą uciekać od niego i strach ich będzie jak męka śmiertelna i będą szukać towarzystwa, i bać się odosobnienia, żeby nie przemówiło w nich sumienie. I tak, w miejsce tej niemowlęcej, dziecięcej czystości i świętości, którą nazywają oni duchowym rozwojem i doskonałością, jak uczył ich Baranek, postawimy naszą kulturę, nasz postęp sławy i dumy rozumu... Po co ten nienawistny porządek; to podporządkowanie prawu, ta władza jednocząca i powstrzymująca dążenie do nienasyconej żądzy namiętności i upojenia wszelkim pięknem zmysłowego, bezwstydnie pociągającego życia? Podsuwajcie równość prawa upojenia, nasycenia minutą beztroskiej, pełnej, każdemu dostępnego życia zmysłów, życia gorącej namiętności, upojenia do końca, do dna rozkoszy!..

„Słuchaj, legionie czarnego węża i Mamony! Słuchaj i działaj!.. Kiedy naturalne życie ludzi zmieni się w sztuczne, w życie maszynowej, mechanicznej produkcji - ręczna praca stanie się niepotrzebna. Ręce u ludzi oswobodzą się i rozwiążą się, a pragnienie żyć, żyć niepowstrzymanie, gorączkowo, wszystkimi nerwami, wszystkimi komórkami ciała, wszystkimi wrażeniami minuty, chwili, całą pełną czarą namiętnego rozkoszowania się radościami i dobrami naszej, naszej już kultury, która wylała się namiętną, wszystko zagarniającą falą, zacznie rosnąć i rozszerzać się nieprzezwyciężonym życzeniem wypić czarę życia do dna, do śmierci, do agonii rozkoszy - każdemu wypić, poznać i nacieszyć się; ponieważ nie będzie już wiary, nie będzie nadziei, nie będzie miłości - oprócz zmysłowych rozkoszy. Nad wiarą, nadzieją i miłością - tymi siostrami naiwnej fantazji ludzkiej, sami zaś ludzie będą się śmiać - jak i my teraz - wolne dzieci piekła... Cha... cha... cha!! Śmiejcie się z nich, śmiejcie się z szalonych szaleni!.. Śmiej się, legionie czarnego węża!.. Śmiej się, stary Molochu!.. Patrz, patrz i rozkoszuj się obłędem ludzi!.. Praca, wiara i nadzieja ratowały ich, dawały im spokój i czystą radość życia; w umiarkowaniu, w rozumnym obrachunku, od żniwa do żniwa, od zbioru płodów do nowego zbioru, spokojnie płynęło ich życie. A bogacze od dawna nam służyli, naszą robotę robili: przesycali się i śmiali się z cierpliwej biedoty, trzymali ją w kajdanach i więzieniach, przy pracach na nich, na bogaczy: na ich przesyt, na ich wygody, na ich stroje, brokaty i mody, na ich próżny blask i wielkość, na ich próżniacze nałożnice, na ich bezwstydny przepych i rozpustę! U nich nie było ani wiary, ani nadziei, ani miłości i współczucia i w tym zasługa ich przed nami wielka. I kiedy maszynowa produkcja zabije ręczną pracę i masom głodującej biedoty nie będzie gdzie rąk przyłożyć - cel nasz osiągnięty. Proletariat rozzłości się i powstanie światową groźną lawą... Podsuwaj więc, podsuwaj im legionie czarnego węża i ty, stary Molochu - wolność, naszą kulturalną wolność samowoli!.. Teraz poradzić nie będzie trudno - puść w modę naszego Marksa i postaw socjalizm w miejsce chrześcijańskich ideałów wiary, nadziei i miłości; w miejsca tej wyznawanej Cerkwi Baranka, którą nam tak zręcznie udało się rozbić, za pomocą sojuszniczej nam usłużnej hierarchii jej duchowieństwa - rozbić na niezliczone części, walczące o swoje pierwszeństwo i pobożność, w nieskończonej wrogości i nienawiści ambicjonalnie czcigodnych pasterzy... Nasze zwycięstwo! Krzycz legionie czarnego węża i podsuwaj ludziom - Niech żyje Marksizm! Niech żyją socjaldemokraci! Niech żyje robotniczy proletariat! - wspólnota żądania gwałtownego, szybkiego żądania szczęścia wszystkim - szczęścia, wygody i rozkoszy naszej kultury - błyszczącej, kuszącej - wolnej od wszelkich tych mglistych westchnień o wysokim i dalekim niebie... Ziszczenie, tam, ich ideałów zbyt dalekie; udoskonalenie pojedynczo zbyt długotrwałe... Podsuwajcie ludziom szczęście minuty - rozkosz tylko tu i tutaj! Podsuwaj wszystkim i każdemu siłę, energię, śmiałość dla społecznego szczęścia, szczęścia wszystkich. Śmiej się z grzechu! Śmiej się z czystości i świętości życia! Śmiej się z sumienia!.. Śmiej się i podsuwaj mocną sugestią: zabić, przelać krew jednego, dwóch albo całej klasy przeciwników, dla społecznego szczęścia - bohaterstwo i sławna sprawa. Trafić w okowy, do więzienia, w podziemia i do kopalń dla ogólnego szczęścia - męczeński wyczyn i sławne zajęcie. Odebrać, zaatakować i złupić albo okraść, dla społecznych celów - to dzielny wyczyn odwagi. Umrzeć na szubienicy, na szafocie i zostać rozstrzelanym, dla społecznego szczęścia naszej kultury - wolności, równości i braterstwa, które uwolniły się od tych pustych, narzuconych ludziom marzeń wiary, nadziei i miłości - to prawdziwy wyczyn, nie chrześcijańskich już męczenników, dla jakichś tam wiecznych dóbr, a męczenników naszych, nowoczesnych - za realność, za powszechne szczęście tu, na ziemi, szczęście pełnego upojenia wszelkimi wygodami i namiętnościami, potężnymi porywami wypić kielich życia do dna, równoprawnie dla wszystkich i każdego podzielonymi środkami. I ci sławni męczennicy nasi wywołają niebywały wpływ na społeczeństwo, ponieważ zmącą pojęcie o wysiłkach i cichej sławie męczenników za Baranka, żeby stanąć na ich miejsce i odsunąć pamięć o nich i pomniejszyć prawdziwość ich korony. Ta taktyka też kosztuje niemało wysiłków i trudu, ponieważ wam, legionowi czarnego węża, koniecznie trzeba wzmocnionymi sugestiami podtrzymywać system egzekucji, wzmacniających i odżywiających waszą siłę oporu i zniszczenia wśród ludzi Baranka, niezbędne dla nas, ponieważ zaostrzają stosunki między narodem i panującą władzą i zbliżają historię do naszego rozwiązania, do naszej władzy nad światem. Rozumiecie to - legionie czarnego węża i ty stary Molochu i ty wiecznie swawolny, wiecznie śmiejący się Erosie - dziecko czarnego węża!!! Podsuwajcie więc ludziom zmianę pojęć! Okrywajcie mrokiem umysły!”

I przeciągnął się Lucyfer w cały wzrost i ziewnął wstrząśnieniem piekła i zazgrzytał zębami i od tego zgrzytu poruszyły się legiony wstrętnych sylwetek demonów. I zaczął wić się czarny wąż myśli Lucyfera i otoczył, opasał go sprężystym pierścieniem i rozciągnął się i znów wił się sprężystymi pierścieniami i zwinął się w czarny kłębek nowej myśli niszczenia i zagłady.

I Lucyfer kontynuował:

„Słuchajcie uważnie: i ty, legionie czarnego węża i ty, stary Molochu i ty, wiecznie śmiejący się Erosie, dziecko czarnego węża, który urodziłeś się pod rajskim drzewem pokusy!.. Słuchajcie!

„Was czeka najtrudniejsze zadanie, bez którego niczego nie osiągniemy i wszystkie zamiary nasze będą bezowocne. Jest u ludzi jedna, najbardziej niedostępna twierdza. To - macierzyństwo: odrodzenie potomstwa i jego wychowanie. Kobieta dziewica i kobieta-matka: oto ta niedostępna twierdza ludzkości, którą miejcie stale na uwadze i zręcznie, ostrożnie kierujcie w nią swoje uderzenia sugestii. Jeśli nie zdobędziecie, nie podbijecie tej twierdzy, wszystko na próżno, bo nie zdążycie poradzić z jednym pokoleniem, jak wyrośnie nowe i wychowa się przeciwko nam nowa siła. W kobiecie musimy zdobyć ludzkość w jej teraźniejszości i przyszłości, zdobyć ją całkowicie”...

I nagle przeraził się Lucyfer przy tej myśli skurczył się, jakby od silnego bólu. Wąż czarnej myśli wpełznął w jego szczęki, które otworzyły się ze strachu i skrył się w nim. I zadrżało, i wstrząsnęło się całe piekło... Z niedostępnej wysokości przeniknął do piekła, jak błyskawica, promień czystego światła i poraził ciemność i rozproszył mrok. To było przypominanie Lucyferowi o jego szalonej bezsilności i o nieskończonym miłosierdziu Stwórcy. I błysnęło przed oszalałym spojrzeniem Lucyfera, w niebie promieniejące Oblicze Przeczystej Dziewicy - Matki Baranka, nieustannej, wiecznej opiekunki i obrończyni dziewictwa i macierzyństwa kobiet.

I znowu zgęstniał w piekle mrok i zaiskrzyły się oczy u Lucyfera i wypełzł ze szczęk jego wąż czarnej myśli i wstrętny wygląd jego wykrzywił się zuchwałym, drwiącym uśmiechem.

„Znamy te strachy!” - kontynuował on bezczelnym głosem, przenikliwym i wstrętnym, jak zgrzyt miedzianego arkusza pod młotem kowadła i wyciągnął się dumnie, podniósłszy brzydką; kosmatą rękę z długimi palcami, zaciśniętymi w pięść, ukazując białe, ostre pazury.

„My nie sami! Mamy sojusznika – „uwieńczenie stworzenia” i z nim jeszcze nie tak to i strasznie!.. Po naszej stronie jest mężczyzna, męska płeć i on pomoże nam załatwić sprawę!

„Słuchaj, legionie czarnego węża i Mamono i Molochu i zwłaszcza ty, rozśmieszający i zalotny Erosie! Podsuwajcie mężczyznom, zwłaszcza młodzieńcom, pokusę do pożądania. Podsuwajcie, że czystość to, niewinność dziewczyn, wstydliwość i cała ta dziewicza czystość i skromności w młodości to puste przesądy, ograniczające żądanie przyrody i przeszkadzające rozkoszowaniu się życiem. Skłaniajcie mężczyzn przekonywaniem do wolnej miłości, bezżennej, nie ograniczającej osobowości pociągającą możliwością różnorodności. Wpajajcie obrzydzenie do małżeństwa, gnębiącego osobowość, nakładającego ciężkie więzy obowiązku. Wskażcie i wpójcie sposoby współżycia i małżeństw cywilnych bez przychówku. Medycyna i marksiści zwłaszcza pomogą wam swoimi popularnymi wydaniami i podręcznikami o świadomej bezpłodności z praktycznym zastosowaniem sposobów i użycia specjalnych środków i urządzeń dla rozkoszy płciowej. Prasa, w tym przypadku, wierna nasza przyjaciółka, okaże się potężnym narzędziem szybkiego rozpowszechnienia tej w wyższym stopniu pożytecznej wiedzy dla rozkwitu erotycznego kultu. To z jednej strony. A kiedy mężczyźni rozpuszczą się, doznając z młodych lat przyjemność wyznawania erotycznego kultu i będą woleli od prawych tradycyjnych małżeństw wolne współżycie, ze wszystkimi urokami odświeżającej doznania poligamii, wtedy najlepszym kobietom, silniejszym w czystości życia podsuwajcie i podsuwajcie antagonizm do styczności z mężczyznami, dotykajcie zręcznie ich ambicję i godność, świadomość konieczności emancypacji, samodzielności pracy i zrównanie w obywatelskiej równoprawności z mężczyznami, winowajcami ich krzywd, pozbawiającymi je rodzinnego ogniska, wdzierającymi się w ich wielkie naturalne prawa matki.

„Nerwy u kobiety są wyjątkowo utkane i wrażliwe na sugestie. Podsuwajcie im śmiało, ale ostrożnie, pełne zrównanie z mężczyzną, tą grubą tkaniną, która łatwiej poddaje się idei obłędu i teraz ubiera ją w całą naukową teorię, z systemem przekonywających faktów, wyszukiwanych do usprawiedliwienia idei, jakby ona była niemądra. Tak jak to pięknie udało się nam uczynić z uczonym starcem, wpoiwszy mu w idei „ewolucji” światowych form przyrody, w prawie stopniowości, postępu i prawidłowości rozwoju ich w procesie realizacji przedstawień Boskiej myśli najdoskonalszego rozumu, zobaczyć Jego nieobecność i w dalszym rozwoju i zastosowaniu tej idei - wyłączyć z nauki wiarę w Stwórcę wszechświata... O!.. To najsilniejsza nasza strona i pełne zwycięstwo nad umysłem człowieka, chociaż on i świętuje ją, jak sławną epokę wyzwolenia... No i niech się cieszy!..

„Ale zauważ, że kobieta jest bardziej przewidująca od mężczyzny, bardziej wyniosła, czyściejsza i Nabożniejsza w promieniejącym pięknie swojej duszy, w swoim czarującym wyglądzie i wpływ jej jest potężny. Dlatego koniecznie trzeba najpierw stopniowo i bardzo ostrożnie podsuwać jej wypaczenie idei kobiecości, macierzyństwa, czystości, czułej gracji i miłości, tej, wymyślonej przez ludzi, idealnej miłości. A potem mocniej i mocniej, krescendo (z wł. Crescendo w muzyce: narastając, coraz głośniej – przyp. E.M.) - podsuwaj pogardę do tych form uczucia, jako demaskujących słabość samicy, szukającej zależności i ochrony silniejszej strony; - zręcznie i umiejętnie szydź i zaczepiaj ambicję... Wszystko to, co w kobiecie jest wielką siłą i światłem - przedstawiaj w jej oczach jako bezsilność i haniebną małoduszność; a najważniejsze - kontynuuj atak na religijne uczucie, mocno tkwiące we wrażliwej żeńskiej duszy, żeby jednocześnie wypaczyć w kobietach potomstwo i zabić w nim wiarę i religię - te silne przeszkody dla naszej kultury. W tym celu podsuwaj, uparcie podsuwaj kobietom dążenie do zaszczytnych nauk, gdzie będzie już panować nasz kompletny system ewolucyjnego ruchu myśli, doprowadzający za pomocą racjonalistycznego doświadczalnego poznawania - do zaprzeczenia bytu Boga-Stwórcy, nieśmiertelności duszy i pozostałych uroków wiary, a żeby oczywistość obłędu doskonale przykryć i dać ludziom swobodę myśli, u nich żywo skompletowana zostanie pozytywna filozofia. Wtedy kobiety pójdą przebojem walczyć z mężczyznami o prawo do nauki. Wywalczą przyjęcia na uniwersytety, zajmą katedry. Będą kroić razem ze studentami pachnące trupy i szukać w nich duszy, początku życia i, rozumie się, nie znajdą. A przez stałe zbliżenie z płcią męską i rozwój kontaktów koleżeńskich z mężczyznami, w audytoriach i anatomicznych teatrach, laboratoriach, klinikach, na zebraniach, konferencjach, w szkolnych ławach podczas wspólnego nauczania i w państwowej pracy, w różnych instytucjach, psychika kobiety naturalnie spolaryzuje się w jednobiegunowe właściwości z męską. I wtedy cała siła uroku, czułej tkliwości, kobiecej skromności i tego Boskiego powabu, rozwijającego najwznioślejsze uczucia piękna i moralnej doskonałości, którą posiada kobieta - przepadną samoistnie. I my w kobiecie będziemy mieć wierną naszą niewolnicę i sojuszniczkę z jej ogromnym wpływem na tłum, z uwagi na jej męczeńskie czyny bohaterskie w więzieniach, zesłaniach i na szubienicach, według państwowego prawa obywatelskiej wolności... O! - To wybitne, niebywałe jeszcze w naszych kulturalnych nabytkach wyzwanie Przedwiecznemu. Niech teraz popatrzy z upodobaniem na „wieniec Swojego stworzenia”!.. Cha... cha... cha!!! Zaśmiał się Lucyfer i strasznie zniekształcił się jego najwstrętniejszy wygląd szeroko nalanymi wargami podobnych na zwierzęce szczęk, które ujawniły oba szeregi ostrych – błyszczących jak stal zębów. I z nim śmiały się legiony czarnego węża i wszystkie potwory piekła i wzięte do niewoli dusze, służalczy sojusznicy, pod drżącym strachem otaczającego obłędu i beznadziejnej rozpaczy. I od tego dzikiego, oszalałego śmiechu zakołysało się piekło i zatrzęsła się powierzchnia ziemi.

„Spokój!.. Słuchać!..” - Zakomenderował Lucyfer i, kiedy wróciła pełna cisza - kontynuował:

„Jest jeszcze jedna bardzo ważna okoliczność, której w żaden sposób nie spuszczajcie z widoku i ściśle wykonujcie instrukcje:

„Część Cerkwi wiernych Barankowi będzie mocno trzymać się Jego przykazań i konkurować w obronie wiary z uczonymi apostołami naszymi, którzy zawładnęli większością umysłów. Tu już nie będzie ci tak łatwo poradzić, legionie czarnego węża i koniecznie trzeba będzie przyciągnąć na pomoc naszych zagrobnych jeńców... Tak więc oto co zróbcie:

„Jak tylko zauważycie wśród wiernych Barankowi życzenie udowodnienia naszym uczonym sojusznikom istnienia pozagrobowego życia i wyższych jego stref, wpójcie im, aby przyjęli tajne sposoby magicznej komunikacji z nami i nasze cuda od oddanej nam filozofii jogów i uczniów krajów zniszczonego Edenu i ostrożnie ujawnijcie niektóre rytualne przyjęcia oddanych nam lóż masońskich: oczekiwanie w zgromadzeniach i sposoby wywoływania (duchów – przyp. E.M.), na których pod przykryciem błądzących nieboszczyków, jako podległym nam sług naszych, którzy natychmiast powinni pojawiać się zaraz na pierwsze wezwanie w zgromadzeniach. Tu niezbędna jest w najwyższym stopniu ostrożność, żeby u oczekujących nie było równocześnie w myślach i w świadomości imienia Jedynego Świętego albo Jego Baranka. W tym celu koniecznie trzeba przeszkadzać im przy pomocy uporczywych, potajemnych sugestii i odciągać od świadomego religijnego usposobienia. Tylko w obecności uczonych i straconych duchów, niewierzących nie dokonywać żadnych zjawisk, żeby nie nastąpił efekt odwrotny. Już samo oczekiwanie przy stołach i na naszych rytualnych przyjęciach - sprzyjająca dla nas dziedzina, jako obrzydliwa Świetlanemu Barankowi i Cerkwi Jego, męczącej nas swoją czystością i świętością zgromadzeń na chwałę Stwórcy”.

„Otóż, wiedzcie, że magiczne zgromadzenie, pod nazwą seansów spirytystycznych - wasze pole i wy - w pierwszych szeregach. Cofać się - tylko w wyjątkowej sytuacji, jeśli zamyśliliby wmieszać się w sprawę świetlani stratedzy, Aniołowie, albo święci umarli - pracownicy Baranka, strzegący dusz wiernych. Wtedy cofaj się odważnie, nie lękając się błahych niepowodzeń; opuścić jedno, dwa zebrania - klęska niewielka - wszystko jedno zdobędziecie pozostałych mocnych. Głównie starajcie się zbliżyć się z uczestnikami zgromadzenia, wszędzie pojawiając się oddziałami, wabiąc, wzbudzając zainteresowanie i ciekawość. Dotykajcie do rąk i innych części ciała mediów i uczestników i mieszajcie stopniowo delikatną materię waszej ciemnej powłoki z prądami ich nerwów. W ten sposób, czego nie dokonacie sugestią, to osiągniecie poprzez polaryzację, przez przekazanie im waszych skłonności woli. Tak, że oni będą szukać satysfakcji i duchowego spokoju już nie w obcowaniu z Bogiem, w modlitwie i wierze, a w obcowaniu z wami; w wiadomościach waszych pism, rozmów i cudów, przyjmując je za najwyższe objawienie i znajdując w nich spełnienie swego dążenia, aby przeniknąć do ukrytych tajemnic. I kiedy zgromadzenia spirytystyczne zastąpią im Cerkiew Baranka - wtedy osiągnęliśmy cel. Na seansach zadziwiajcie i urzekajcie towarzystwo wszelkimi cudami: poruszajcie niewidocznie stołami i przedmiotami; stukajcie, grajcie na instrumentach i dzwońcie, dawajcie pisemne wiadomości, podnoście przedmioty w powietrze, dopóki media i uczestnicy zgromadzenia nie uznają waszej mocy. Wtedy oblekajcie się i ucieleśniajcie się, i stawajcie się widzialni, przedstawiając się imionami nieboszczyków i ukrywając się pod ich postaciami.

„Przy pomocy tych czasowych wcieleń, w których zmartwychwstającym nieboszczykom długo pozostawać nie można, żeby nie zabić medium, przygotujemy, przez zmieszanie z ludźmi, ucieleśnienie i narodziny od kobiety naszego syna, którego Apostołowie Baranka nazwali Antychrystem. On skupi w sobie całą ludzką uczoność, zręcznie przewróconą przez nas do góry dnem i znajomość wszystkich cudów naszej potężnej magii i zmartwychwstania umarłych. I tak jak uczeni rozpowszechnią do tego czasu nową teorię, że Boga nie ma, a On jest tylko wyobrażeniem człowieka o samym sobie, to ludzie przyjmą naszego syna, według jego potęgi i siły cudów, za Syna Bożego, ponieważ on siłą sugestii skłoni ludzi do podziału ziemi, majątków i skarbów, żeby wszyscy byli syci. I wtedy społeczeństwo będzie nazywać się nie Cerkwią Chrystusową, a socjaldemokratycznym sojuszem zwierzchnich władz pełnej anarchii, podwładnej niedostrzegalnie i skrycie tylko nam. W ten sposób na naszą stronę przejdą i wybrańcy, a jeśli tam i dochowa wiary mała trzoda wiernych, rozsiana po powierzchni ziemi, to to już żadnego znaczenia dla nas nie ma. Wtedy w sojuszu z ludzkością wystąpimy na ostatnią, zdecydowaną bitwę przeciwko Barankowi-Synowi Przedwiecznego i ustanowimy na ziemi swoje królestwo... A jeśliby i to ostatnie natarcie nie przyniosło nam zwycięstwa, to zostanie nam przynajmniej środowisko naszych sojuszników, których przy wycofywaniu się w ciemność zewnętrzną utrzymamy z sobą, żeby nie zostać i tam bez zajęcia i władzy nad tymi, którzy niewątpliwie, według właściwości ludzkiej natury zaczną tęsknić i zamęczać się z powodu utraconej bezpowrotnie przeszłości... Czy słyszysz, legionie czarnego węża?! Czy słyszysz ty, legionie czarnego węża?! Słyszycie, wierni słudzy moi i niewolnicy!!! To ostatnie moje słowo! Wszystko zrozumieliście i przyswoiliście w wystarczający sposób? - Krzyknął Lucyfer drapieżnym, oszalałym głosem.

I w piekle rozległ się rozszalały, przenikliwy ryk: „Hura!.. Hura!..”

A Lucyfer, wyciągnąwszy się w bezwstydną pozę, w jakiegoś wstrętnego, bezkształtnego potwora, przewyższającego wszelkie wyobrażenie, wysoko podniósł pięść swojej kosmatej, muskularnej ręki i pokazawszy w uśmiechu stalowe zęby, pogroził w przestrzeń. I zaraz w tej chwili, z szybkością błyskawicy, zapadł się razem z legionami, w swoje środowisko - w płonącą przepaść, na dno piekła...

Ponieważ nad ziemią wschodziło po dawnemu słońce i kwiaty wznosiły do niebios modlitewny aromat swemu Stwórcy i przy Tronie Jego płakali Aniołowie o losach upadłej ludzkości ostatnich dni.

Załącznik do czasopisma ''Droga życia”,

Zarajsk, 1909 r .