Drogi Pańskie są niepojęte. Zdarza się tak, że człowiek, całe życie przeżywający bez Boga, na progu śmierci znajduje wiarę, pragnie przyjąć Chrzest – ten sam Sakrament, o którym powiedział Zbawiciel: "Kto nie urodzi się od wody i ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego" (Jan. 3, 5). Ale nie ma obok kapłana...
W takiej sytuacji obowiązkiem każdego prawosławnego chrześcijanina – dokonać Chrztu "z powodu strachu śmiertelnego". Dla tego trzeba uświęconą albo nawet zwykłą wodą trzykrotnie obmyć (skropić) chorego, wymawiając przy tym: "Krieszczajetsa rab Bożyj (pełne prawosławne imię), w imię Otca. Amiń. I Syna. Amiń. I Świataho Ducha. Amiń" . Ten Chrzest uważny jest za rzeczywisty i jeśli chory wyzdrowieje, jest ono uzupełniany już w świątyni sakramentem Namaszczenia.
Chrzcić człowieka, znajdującego się w stanie nieprzytomnym, wbrew jego woli, wykorzystując jego fizyczną słabością, w żadnym wypadku nie wolno. Cel nie usprawiedliwia środka.
Bywa i tak, że chrzczony, ale daleki od Cerkwi człowiek na progu śmierci chce wyspowiadać się z grzechów. I tu każdy prawosławny chrześcijanin, oczywiście, jeśli zupełnie nie ma możliwości poprosić kapłana, zobowiązany jest przyjąć spowiedź umierającego. Zapytać o ciężkie grzechy – mordy, aborcje, małżeńskie zdrady, o wszystkie formy rozpusty, złodziejstwo, pijaństwo, przynależność do sekt, związki z satanistycznymi siłami za pośrednictwem astrologów, spirytystów i znachorów. Po spowiedzi, której tajemnicę trzeba zachowywać do trumny, wznieść ku Bogu gorącą modlitwę o tym, żeby On ułaskawił kajającego się.
A jeśli jest mała-najmniejsza możliwość wezwać do łoża śmierci kapłana, trzeba, nie patrząc na żadne trudności, dokonać tego dobrego uczynku.