Jesienią 1992 roku i bez tego niespokojne życie Petersburga było niezwykle podekscytowane. Ze stron gazet, z okien wagonów, z reklamowych ulotek natrętnie dźwięczały słowa: "28 października – dzień Drugiego Przyjścia Chrystusa". Południowokoreańscy misjonarze, przepełniwszy się świadomością własnej wszechwiedzy, wzięli na swoje barki "wielki" wysiłek: przez jakiś miesiąc przekonać nieoświeconą Rosję w konieczności przyniesienia skruch, zostawić wszystkie ziemskie kłopoty i czekać na koniec światła.
Im mniej czasu pozostawało do obwołanej daty, tym bardziej napięta stawała się atmosfera oczekiwania. Dolewały oleju do ognia i wszystkie wzmagające się ciężary pierwszego roku "reform", od których tak chciało się przenieść na niebo, do królestwa sprawiedliwych. I oto ten dzień nastąpił...
Południowi Koreańczycy byli daleko nie pierwszymi przepowiadaczami dokładnej daty Drugiego Przyjścia. Tacy "prorocy" stale pojawiali się jeden-dwa razy na sto lat. Byli oni i na Rusi, w epoce wielkiego rozłamu, w środowisku staroobrzędowców. Wtedy Boży Sąd oni przepowiedzieli na 1703 rok (według dziwnego zbiegu okoliczności w tym roku założono Petersburg). W XX wieku przepowiednie stały się znacznie częstsze, zwłaszcza z pojawieniem się sekty adwentystów dnia siódmego.
Tragiczny los tych ludzi, którzy uwierzyli łżeprorokam (fałszywym prorokom). W najlepszym razie rozczarowanie i rozpacz, w gorszym – samobójstwo. A oszuści zbierali "dywidendy" ze swego łgarstwa w postaci pieniędzy i majątku okłamanych – komu są potrzebne dobra ziemskie, jeśli jutro koniec świata?
Rozumie się, oszustami okazali się i południowokoreańscy misjonarze. 28 października 1992 roku Pan Bóg nie przyszedł sądzić żywych i martwych. Zamiast tego, żeby przynieść przeprosiny za sprawiony popłoch, wschodni wieszcze "przenieśli" datę na... 2116 rok (z obrachunkiem, że do tego czasu umrą już prawnuki świadków zakłopotania).
U niecerkiewnego człowieka, obserwującego tę historię, łatwo mogło powstać wrażenie, że "Sądny Dzień jest to bajka dla starszych", jak śpiewał Wysocki i że koniec świata nie nastąpi nigdy – ewentualnie po wojnie jądrowej.
Jednakże Cerkiew uczy inaczej. W siódmym punkcie Symbolu Wiary mówić się: "Wierzę... W jedynego Pana Jezusa Chrystusa.., Paki (znów) idącego w majestacie sądzić żywych i martwych, Którego Panowaniu nie będzie końca". Ale dokładna data Drugiego Przyjścia jest skryta od świata. Ze stron Ewangelii słyszymy ostrzegawcze słowa Zbawiciela: "Nie wasza sprawa znać czasy i terminy" (Dziej. 1. 7), "Zaś o dniu tym albo godzinie nikt nie wie, ani Aniołowie niebiańscy, ani Syn, ale tylko Ojciec" (Mar. 13,32). Każdy, kto odważa się ogłosić dzień i rok końca świata, – oszust i wróg Prawosławia.
Przy tym Pan Bóg nie pozbawił nas wskazówek o czasie Sądu Ostatecznego. On dał nam oznaki, według których można wnioskować o przybliżeniu ostatecznych czasów. Opierając się na słowach Chrystusa (Mat. 24; Mar. 13; Łuk. 21), apostoła Pawła (2 Fil. 2) i Jana Teologa (Apokalipsa), można w charakterze tych znaków wskazać następujące:
Na zakończenie klęsk, przed Drugim Przyjściem ukaże się Antychryst – wróg Chrystusa i pełna Jego przeciwstawność (grek. "anti" – "zamiast", "przeciw"). Będzie on wyniesiony na szczyt władzy światowym judaizmem i zjednoczy pod swoje panowanie na trzy i pół roku wszystkie kraje i religie. Przygotowanie pojawienia się Antychrysta, dokonywane na świecie siłami ciemności, apostoł Paweł określa "tajemnicą (sakramentem) bezprawia". Panowanie Antychrysta będzie czasem wielkich boleści, niespotykanych dotychczas prześladowań Cerkwi. Koniec temu położy Sam Pan Bóg, Który w chwale przyjdzie na ziemię, "Jak błyskawica, widziana od wschodu do zachodu" (Mat. 24, 27). Przed Drugim Przyjściem na niebie ukaże się Krzyż – znak Boży, widzialny wszystkim. Wtedy wypełni się czas istnienia naszego świata i nastanie wieczne Królestwo Chwały Bożej.
Czy bliscy jesteśmy dnia Strasznego Sądu? Dokładnie powiedzieć nie można, ale liczne oznaki końca świata całkowicie albo częściowo spełniają się na naszych oczach. A szermierz pobożności XX wieku hieromnich (kapłan w stanie zakonnym) Serafim (Rouz), odpowiadając na to pytanie, mówił: "Teraz jest już później, niż myślicie".